Polska złota jesień, góry i puszki, czyli "Górska Odyseja" na szlaku
To koniec dziewiątego etapu "Górskiej Odysei". Uczestniczy akcji przeszli 75 km ze schroniska Andrzejówka do Szklarskiej Poręby. Śmieci nie zabrakło także i na tym etapie, jednak pewien rodzaj odpadów się wyróżniał.
Do tej pory uczestnicy "Górskiej Odysei" brodzili w śniegu, uciekali przed burzami i szukali schronienia od upałów. Jednak na przedostatnim etapie pogoda im szczególnie dopisała, dzięki czemu mogli doświadczyć jednej z najpiękniejszych pór roku w Polsce. - Mieliśmy klasyczną "polską złotą jesień", ale z tego co słyszałem, wokół były jeszcze burze i gradobicia. Jednak nam się poszczęściło i mogliśmy doświadczyć najpiękniejszej pory roku w polskich górach - mówi Dominik Dobrowolski, podróżnik, ekolog i współtwórca akcji "Górska Odyseja".
Na swojej trasie podróżnik spotykał się z przedstawicielami wielu samorządów i instytucji, które podjęły kroki ku ograniczeniu ilości zużywanego plastiku i walce z odpadami. Jednak Dobrowolski podkreśla, że Wałbrzych, do którego akcja zawitała, "jest tutaj wyjątkowym miastem". - Roman Szełemej zainicjował w Polsce, jako pierwszy samorządowiec, projekt o nazwie #stopplastik. To bardzo ciekawa inicjatywa, która pokazuje, jak można systemowo walczyć z opakowaniami, które zamieniają się w śmieci. Spotkaliśmy się z prezydentem, aby opowiedział nam jakie rozwiązania stosuje w Wałbrzychu, aby było mniej niepotrzebnych odpadów - opowiada ekolog.
Urzędy i instytucje podległe samorządowi wycofały z użycia wszystkie jednorazowe opakowania, w tym również plastikowe. Butelki, woreczki, tacki, widelczyki, które były systemowo kupowane, żeby obsługiwać imprezy plenerowe, trafiły na specjalną listę. Samorząd poszedł nawet o krok dalej. Próbowano zakazać sprzedaży jednorazowych plastikowych opakowań w sklepach. Sprzeciwił się temu wówczas wojewoda, powołując się na obowiązujące prawo. Jednak taka inicjatywa, zdaniem Dobrowolskiego, pokazała, że "prezydent jest zdeterminowany, żeby walczyć z nadmiarem śmieci".
Nie wiadomo, czy właśnie dzięki takiej polityce lokalnego samorządu, na trasie wyjątkowo pojawił się inny rodzaj śmieci. - Na szlakach było bardzo dużo puszek aluminiowych. Te trafiały tam przez niezbyt rozgarniętych turystów. Puszki walają się wszędzie. To dowód na to, że muszą być objęte kaucją. Taka puszka w skupie kosztuje dwa grosze. Kaucja musiałaby wynosić złotówkę, dwa złote. Wtedy, zanim byśmy ją wyrzucili, to dwa razy byśmy to przemyśleli. Złotówki czy dwóch już szkoda - wyjaśnia współtwórca akcji "Górska Odyseja".
Oprócz kończącego się lata i zbliżającej się jesieni, w powietrzu czuć także, choć może bardziej symbolicznie, koniec akcji. Ostatni etap zaplanowano na początek października. Dominik Dobrowolski, którego podróż śledzimy od początku, podkreśla, że już bardzo dużo ludzi usłyszało o jego wyprawie. Jak mówi, sprawia mu to satysfakcję, że to, co zaczęli w styczniu, nie poszło na marne. Lokalne samorządy i schroniska wspierały akcję, co dawało nadzieję w walce z plastikiem. - Kropla drąży skałę, edukacja działa - podsumowuje podróżnik.
W ramach "Górskiej Odysei", oprócz marszu przez polskie góry, organizowane są także webinaria i prelekcje na temat ekologii i ochrony środowiska. W akcji udział może wziąć każdy: dołączając do górskiej wyprawy, albo organizując sprzątanie swojej okolicy.
"Górska Odyseja" potrwa do października. Łącznie uczestnicy przejdą 700 km, od Ustrzyk Dolnych, aż do Świeradowa-Zdroju.
Ostatni etap można śledzić na jej profilu społecznościowym. Akcja "Górska Odyseja" jest częścią kampanii edukacyjnej #MniejPlastiku. Partnerem akcji jest Stowarzyszenie Program Czysta Polska.