Choroby Bałtyku. Niewiele osób zdaje sobie sprawę ze skali zanieczyszczeń
Zanieczyszczenia spływające z wodą z rzek, sinice i olbrzymi hałas. To tylko niektóre problemy, że którymi musi zmierzyć się Morze Bałtyckie. Co gorsza, na dnie znajduje się tykająca bomba, która może zamienić cały akwen w jeden wielki zbiornik z groźnymi chemikaliami.
Bałtyk jest morzem intensywnie eksploatowanym. Będąc na wakacjach na plaży, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że mierzy się on z licznymi zagrożeniami. Niewiele trzeba, aby cały akwen zamienił się w jeden gigantyczny ściek.
Zanieczyszczenia na dnie Bałtyku
Okres II wojny światowej niekiedy wywołuje większe emocje, ale należy już do historii. Jednak w przypadku Bałtyku to wciąż realne zagrożenie. Szacunki mówią nawet o 10 tys. wraków zalegających na dnie naszego morza, z czego wiele stanowi realny problem.
Wśród statków zatopionych w Morzu Bałtyckim są m.in. tankowce, które poszły na dno wypełnione paliwem. Dwa z nich znajdują się w Zatoce Gdańskiej. Niestety jeden zdążył już przerdzewieć i niebezpieczne substancje przedostają się na dno.
Jakby tego było mało, po wojnie alianci rozdzielili pomiędzy siebie niemiecką broń chemiczną. Część otrzymało ZSRR, które zatopiło ładunek na wschód od Bornholmu. To wszystko leży tam cały czas. 85 ton zanieczyszczeń na głębokości 105 metrów. Na dodatek niedaleko tego składowiska miał miejsce wybuch gazociągu Nord Stream, który według ekspertów doprowadził do poderwania osadów z dna.
Po II wojnie światowej naszego morza nie traktowano lepiej. W wodzie do dziś znajdują się zanieczyszczenia komunalne, przemysłowe i z rolnictwa, w tym DDT. Są także również farby i związki, którymi malowano statki, rtęć i ołów z benzyny.
Olbrzymi hałas po wodą
Liczne badania wskazują, że hałas odpowiada liczne problemy zdrowotne u ludzi, takie jak negatywne emocje, zaburzenia snu czy przewlekłe przemęczenie. Niestety ten problem dotyczy także mórz i oceanów oraz zamieszkujących je zwierząt.
Często wyobrażamy sobie morskie głębiny jako obszar, gdzie panuje niczym niezmącona cisza. Okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. Już w 1490 r. Leonardo da Vinci wykonał ciekawy eksperyment - wsadził zatkaną drewnianą rurę do weneckiego kanału, a do drugiego końca przyłożył ucho. Zamiast ciszy usłyszał dźwięki gondoli i statków kupieckich.
Obecnie w Bałtyku jest jeszcze gorsza sytuacja. "W każdym momencie po Bałtyku pływa około 2 tys. statków. Są one źródłem hałasu, który jest szkodliwy dla zwierząt morskich. A z każdym rokiem ten problem narasta" - powiedział PAP prof. Jarosław Tęgowski z Uniwersytetu Gdańskiego.
Hałas emitowany przez kadłuby rozdzierające wodę, obracanie śrub, generatory, jest gigantyczny. Warto wspomnieć, że naukowiec do tej liczby nie zaliczył motorówek i innych mniejszych jednostek. Do tego dochodzą badania geofizyczne, hałas generowany przez prace hydrotechniczne.
W 2014 r. rozmieszczono u wybrzeża Szwecji, Danii, Niemiec, Polski, Estonii i Finlandii szereg sond, które miały wychwytywać dźwięki z Bałtyku. Polska rozmieściła na całej linii brzegowej pięć takich urządzeń. Wyniki były przerażające. Rejestrowane natężenie dźwięku sięgało 140 decybeli (w cieśninach duńskich), natomiast w przypadku Polski - 120 decybeli (dB). Dla porównania, 120 dB do hałas na lotnisku lub głośnej muzyki, np. na koncercie, 140 dB to głośność samolotu odrzutowego.
Problem z wymianą wody
Zagrożenie związane z zanieczyszczeniem Bałtyku dałoby się nieco zminimalizować, gdyby nie specyficzne położenie i ukształtowanie dna. Bałtyk jest morzem śródziemnym wewnątrzkontynentalnym, to znaczy, że jest ze wszystkich stron otoczony lądem, z którego wpływają rzeki wysładzając akwen. Wpływ na to ma również położenie w wyższych szerokościach geograficznych niż choćby Morze Śródziemne, co ogranicza parowanie.
Ogromnym problemem jest także utrudniona wymiana wody z oceanem. Cieśniny Duńskie są bardzo płytkie, mają średni zaledwie kilkanaście metrów głębokości. W związku z tym, całkowita wymiana wody w środkowym Bałtyku trwa 25 do 30 lat.
Ale pozostają jeszcze Zatoka Fińska i Zatoka Botnicka. Patrząc na mapy, przejście ze środkowego Bałtyku do Zatoki Botnickiej wydaje się stosunkowo szerokie. W rzeczywistości jest to wybrzeże szkierowe, charakteryzujące się obecnością setek małych wysepek (Wyspy Alandzkie). Pomiędzy nimi występuje dość płytkie dno, przez co obszar swobodnej wymiany wody wynosi zaledwie 21 kilometrów.
Drugie przewężenie w Zatoce Botnickiej to cieśnina Kvarken Północny, która oddziela Botnik Północny od Botnika Południowego. Ta sytuacja dodatkowo sprzyja gromadzeniu się zanieczyszczeń.
Zakwit sinic
Wysłodzone przez rzeki wody, utrudniona wymiana wód z Oceanem Atlantyckim, niewielka głębokość Bałtyku sprawiają, że cyjanobakterie, znane lepiej jako sinice, zaczynają się mnożyć na potęgę. Pomagają im związki azotu, fosforu i potasu dostarczane wraz z wodami rzecznymi z pól.
Sinice w wodzie mogą przybierać różne kolory, tworząc unoszący się na wodzie kożuch, który nie tylko nieprzyjemnie wygląda, ale także wydziela brzydki zapach. Co jednak gorsze, wydzielają się liczne toksyny. Podczas zakwitu cyjanobakterii nie tylko kąpanie się jest niebezpieczne, ale i zbliżanie się do wody.
Ciepłe wody sprzyjają także wzrostom makroglonów. W miejscach, gdzie woda w Bałtyku jest cieplejsza, często pływają one przy brzegu i są wyrzucane przez wodę. Choć na brzegu mogą zacząć gnić wydzielając nieprzyjemny zapach, nie są niegroźne.