Gniazdo w nietypowym miejscu. Nasz rekordowy ptak wraca tam, gdzie wyginął
Gniazdo sokoła wędrownego pojawiła się niedaleko Poznania, na 20-metrowym drzewie w lesie. – Pierwsze w naszym regionie od lat – mówią w nadleśnictwie. – Sokoły wracają do polskich lasów – cieszą się ornitologowie.

Kiedyś sokoły wędrowne gniazdowały i w górach, i w lasach, ale zagłada tego gatunku w Polsce, jak i w całej Europie, doprowadziła do ich niemal całkowitego wymarcia w obu tych środowiskach. W wyniki akcji reintrodukcji sokół powraca - najpierw do miast, a następnie także w góry i w lasy. Sytuacja się odwraca, a gniazdo znalezione spod Poznania jest na to dowodem.
Para sokołów wędrownych zajęła tu dawne gniazdo kruka i wyprowadziła lęg. - Składa się prawdopodobnie z dwóch piskląt - mówi Jacek Szczepanik z Nadleśnictwa Oborniki pod Poznaniem, gdzie te ptaki się pojawiły. - Po raz pierwszy od lat - podkreśla zadowolony.

Najszybsze ptaki i zarazem w ogóle najszybsze żywe istoty na świecie niegdyś żyły w Polsce licznie i tworzyły dwie populacje, jedną leśną i drugą górską. Sokół wędrowny to bowiem ptak, który osiągnął absolutną perfekcję w polowaniu z wykorzystaniem dużej szybkości. Jest najszybszą żywą istotą na Ziemi, bowiem o ile w locie poziomym są ptaki od niego szybsze (chociażby jerzyk), o tyle w locie nurkowym ten sokół nie ma sobie równych. Osiąga podczas nurkowania 200, nawet 300 km/h, a zarejestrowany w Księdze Guinnessa rekord ze Stanów Zjednoczonych wynosi 389 km/h. To niebywała prędkość, z którą sokół uderza w latająca ofiarę i zabija ją najczęściej samym tym impetem. Ma w sobie jednak dość sprawności, by po ciosie okręcić się i jeszcze zdobycz w locie uchwycić.
Sokoły wędrowne w Polsce wykończył azotoks, czyli DDT
Aby wykorzystać swe atuty związane z szybkością osiąganą w nurkowaniu, sokół potrzebuje przewagi wysokości. Dlatego pierwotnie wybierał zbocza i urwiska w górach,. A także wysokie drzewa w lasach. Mało kto jednak o tym pamięta, gdyż sokoły wędrowne wymarły w każdym ze swoich pierwotnych środowisk. Znikały z wielu obszarów Europy, zniknął zupełnie z Polski. Powodem była działalność człowieka, a zwłaszcza zastosowanie DDT czyli dichlorodifenylotrichloroetanu, czyli azotoksu. Miał strzec upraw przed owadami, ale również odkładał się w ciałach zwierząt z kolejnych ogniw łańcucha pokarmowego. Także w ciałach sokołów. Wytrącał wapń ze skorupek składanych przez nie jaj, przez co te pękały przy wysiadywaniu.

Sokoły wędrowne zniknęły z Polski. DDT zakazano w Polsce w 1974 roku, ale konsekwencje jego stosowania przez lata były poważne. W latach osiemdziesiątych w całym kraju nie było już żadnej pary lęgowej sokołów.
Wieloletnia akcja reintroducji dokonana przez sokolników spowodowała powrót gatunku. Pierwsze pary osiedlały się w miastach. Te wystrzeliły w górę wieżowcami, wysokimi budynkami, które paradoksalnie dla ptaków okazały się być podobnym miejscem do życia jak skalne urwiska. Od Nowego Jorku po Warszawę i od Tokio po Poznań sokoły zaczęły zakładać gniazda na szczytach wysokich miejskich budowli. A że w miastach roiło się od gołębi, nieoczekiwanie zyskały nowe, świetne środowisko do życia - substytut gór.
Do lasów sokoły wracają mnie chętnie
Od lat mamy zatem lęgowe sokoły wędrowne w każdym większym mieście w Polsce. Gorzej było z lasami, z których zniknęły, ale okazuje się, że i tu ptaki wracają.
- Sokoły same nie budują gniazd. Nie noszą w dziobach tych patyczków. Wybierają gniazda innych ptaków, jeżeli jest jakieś do zajęcia. W naszym wypadku było to gniazdo kruka - mówi Jacek Szczepanik z Nadleśnictwa Oborniki, gdzie po raz pierwszy od wielu lat sokoły zagnieździły się w lesie. Podanie dokładnej lokalizacji gniazda nie wchodzi w grę, gdyż mogłoby to narazić ptaki na niebezpieczeństwo. - Musimy zachować balans między radością i chwaleniem się, co ma walor edukacyjny, a ostrożnością - mówi Jacek Szczepanik.

Miejsce gniazdowania objęte zostanie ochroną. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wyznaczy strefę ochronną na 500 metrów od gniazda, z zakazem zbliżania się. To ma uchronić sokoły przed ludźmi. Rzecz jasna, zostanie jeszcze ryzyko związane z leśnymi drapieżnikami takimi jak kuna, jastrząb czy nowe zagrożenie polskich lasów, plądrujące gniazda - szop pracz. - To gatunek inwazyjny i szkodnik, który poważnie zagraża każdemu polskiemu ptakowi - mówi prof. Tadeusz Mizera z Komitetu Ochrony Orłów i Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Jak dodaje, w zachodniej Polsce w zasadzie nie zdarza się, aby ludzie niszczyli gniazda sokołów albo truli je czy wybierali pisklęta. Takie rzeczy okazjonalnie miały miejsce w Polsce wschodniej, ostatnio mieliśmy do czynienia z bandyckim otruciem pary ptaków z Lublina. - W Wielkopolsce takich wypadków nie notujemy. Inna rzecz, że sokoły do hodowli można teraz kupić legalnie za relatywnie nieduże pieniądze, stąd nie ma sensu narażać się na konflikt z prawem w ramach kłusownictwa - dodaje prof. Mizera.
Jak relacjonuje Jacek Szczepanik, w nowym gnieździe parę tworzą samica posiadająca już obrączkę. Jej partner nie wiemy skąd pochodzi. Za kilka dni pisklęta też zostaną zaobrączkowane. Na razie sprawa jest świeża, a sokoły znalazły tu idealne miejsce do życia. - Gniazdo znajduje się na granicy zrębu, co im bardzo odpowiada, bowiem sokół potrzebuje takiej przestrzeni do obserwacji, dolotu do gniazda i dla bezpieczeństwa - mówi.
Pojawienie się pary sokołów w kruczym gnieździe pod Poznaniem to znak, że ptaki wracają do lasów. - W Puszczy Noteckiej mamy sokoły koło Wronek i Sierakowa, aczkolwiek tam w tym sezonie nie ma lęgu - mówi Jacek Szczepanik. A prof. Tadeusz Mizera wylicza, że leśnych gniazd jest w Wielkopolsce co najmniej 10. To znacznie więcej niż miejskich sokołów, które w Wielkopolsce gniazdują jedynie w Poznaniu (obecnie na elektrociepłowni Karolin). Dalej są w Głogowie i Inowrocławiu, już w sąsiednich województwach.
- Najwięcej leśnych sokołów wędrownych mamy w Lubuskiem i Zachodniopomorskiem - dodaje. - To w tej chwili w skali kraju już 50 na 50 procent w porównaniu z miejskimi. W Wielkopolsce leśnych ptaków jest już więcej.
Polska ma niewiele sokołów, Niemcy - znacznie więcej
Tadeusz Mizera: - W Niemczech rozpoczęto program reintroducji wiele lat wcześniej. Tam liczba sokołów wędrownych liczy kilka tysięcy par. U nas to może 70-100 par, z czego połowa w lasach, lecz każdego roku odkrywamy nowe jak to miało miejsce pod Obornikami.

Co ciekawe, leśne sokoły także po zdobycz latają głównie w rejony ludzkich osad. Owszem, mogą chwytać i chwytają także leśne ptaki, w tym leśne gołębie grzywacze, ale jednak podaż gołębi blisko ludzkich domów jest o wiele większa. - U sokołów gniazdujących w Poznaniu widzieliśmy resztki i mewy śmieszki, i rybitwę rzeczną, ale jednak 90 procent łupu to miejskie gołębie - mówi Tadeusz Mizera. Dlatego sokołowi gniazdującemu w lesie opłaca się wyskoczyć na obiad do jakiejś miejscowości. Po czym jednak wraca.
- To jest właśnie nasz cel, by większość sokołów gniazdowała w warunkach leśnych. Do tego dążymy - dodaje prof. Tadeusz Mizera.