Zaraza z Chin rozprzestrzenia się. Burza piaskowa już w Korei Południowej
Magdalena Mateja-Furmanik
Burza piaskowa na pustyni Gobi, położonej w Chinach i Mongolii, wznieca pył, który rozprzestrzenia się na dalsze kraje. Obecnie dotarł już do Korei Południowej. Mieszkańcy nie mogą oddychać.
Zdaniem Chińskich władz burze piaskowe w regionie stopniowo zwiększają swoją częstotliwość od 1960 roku z powodu rosnących temperatur i niższych opadów na pustyni Gobi. Jest to kolejny efekt zmian klimatu, który czyni życie milionów ludzi nieznośnym.
Obecnie wiosenne burze piaskowe są już czymś nieuniknionym.
W tym roku burze piaskowe zaczęły pojawiać się w Chinach już w marcu, powodując, że niebo zmieniło kolor na żółty. Tylko w pierwszych dwóch tygodniach kwietnia miały miejsce cztery burze piaskowe, które zostawiły grube warstwy pyłu na budynkach, autach czy rowerach.
W szczytowym momencie ruch w mieście jest sparaliżowany, ze względu na ograniczoną widoczność. Nie jest to jednak jedyny problem dla mieszkańców Azji.
Przerażające stężenie PM10 w powietrzu
Drobiny pyłu mają bardzo małą średnicę — jeśli trafią do układu oddechowego, niemal natychmiast przedostaną się do krwioobiegu. Naukowcy głównie kwalifikują je do pyłów PM10 - tych samych, które zaliczamy do smogu.
W szczytowym momencie ostatniej burzy piaskowej stężenie drobnego pyłu lub PM 10 w stolicy Chin było 46,2 razy większe niż wartość zalecana przez Światową Organizację Zdrowia.
Z kolei w Seulu poziom PM 10 był dwukrotnie wyższy od progu rządowego, aby zakwalifikować się jako bardzo zły dla zdrowia. W mieście Ulsan, na południowy wschód od stolicy, było jeszcze gorzej.
Najlepiej dla mieszkańców byłoby nie wychodzić z domu — nie mogą jednak tego zrobić, ponieważ muszą się utrzymać. Po pandemii COVID kolejne restrykcje byłyby równie zabójcze jak skutki burzy. W związku z czym dzieci, ubrane w maski, chodzą do szkoły a dorośli do pracy. Przed wejściem do budynku muszą jednak strząsnąć z siebie grubą warstwę pyłu i próbować nie myśleć o efektach zdrowotnych.
Źródło: BBC