Sieje postrach w kolejnych rzekach. Zagraża rybom i umie przetrwać bez wody
Olbrzymiego żmijogłowa czerwonego znaleziono w kolejnym zbiorniku wodnym, w którym tej drapieżnej ryby być nie powinno. Jej obecność na Sri Lance wzbudziła obawy przyrodników, bo to gatunek, który może wywrzeć duży wpływ na ekosystem.

Channa micropeltes po angielsku nazywana jest "giant snakehead", czyli wężogłów olbrzymi (choć to nie jest oficjalna naukowa nazwa w Polsce). Ryby otrzymały miano żmijogłów ze względu na dwa podobieństwa do węży: kształt głowy oraz bezwzględne polowania na rozmaite zwierzęta: ryby, gady, płazy i ssaki.
Ryby z tej rodziny są uważane w niektórych miejscach za inwazyjne, tj. wcześniej nie występowały w nich naturalnie. A to oznacza, że kiedy wkraczają do innych środowisk, mogą wpływać na lokalny ekosystem.
Ten żmijogłów zadomowił się właśnie w kolejnym miejscu na świecie. To ryba popularna wśród zapalonych akwarystów i najprawdopodobniej tą drogą trafiła do wód.
Ryba z akwarium trafiła w miejsca, w których być nie powinna
Channa micropeltes może osiągnąć długość ponad metra. Jest większa i bardziej agresywna od największych rodzimych gatunków występujących na Sri Lance. Przyrodnicy uważają, że stanowi zagrożenie, bo może wyprzeć inne ryby, które są źródłem dochodu mieszkańców, np. tilapie.
Kilka okazów znaleziono w zbiorniku Deduru Oya w północno-zachodniej części Sri Lanki, ale trzeba mieć na uwadze, że nie wszystkie żmijogłowy są w Azji inwazyjne i dochodzi do mylenia ryb obcych z rodzimymi.

Żmijogłów pojawił się nieproszony także w innych regionach świata. W USA w latach 2002-2004, kiedy znaleziono okazy w naturze, pojawiły się nawet obawy o nadejście "ekologicznej katastrofy" związanej z napływem kolejnych nierodzimych gatunków.
Różne gatunki żmijogłowowatych, niewystępujące pierwotnie w tamtejszych ekosystemach, pojawiały się też:
- na Fidżi,
- w Tajwanie,
- w Chinach i Japonii,
- w Uzbekistanie i Turkmenistanie.
W innych krajach, w których ryby się zadomowiły, np. Malezji i Tajlandii, rządy promowały komercyjne połowy, aby utrzymać populację pod kontrolą. Na Sri Lance żmijogłów czerwony jest raczej rzadko spożywany, o ile zostanie prawidłowo zidentyfikowany.

Młode okazy żmijogłowa czerwonego są hodowane przez miłośników drapieżnych ryb niemal na całym świecie. Ale bywa, że kiedy czerwone rybki dorosną i zmienią barwę na ciemniejszą, są wypuszczane na wolność i trafiają do zbiorników, w których się szybko adaptują i rozmnażają. A to może prowadzić do długoterminowych, ekologicznych konsekwencji.
To też najprawdopodobniej przyczyna obecności przedstawicieli gatunku Channa micropeltes w Deduru Oya na Sri Lance. Pojawiają się obawy, że będzie stawić czoła kolejnemu problemowi wynikającego z napływu obcych gatunków do ekosystemów. Na Sri Lance występuje obecnie ok. 30 gatunków ryb słodkowodnych uznanych za inwazyjne.
Ryba oddychająca bez wody
Oprócz drapieżnego charakteru (często są to drapieżniki szczytowe) i szybkiej adaptacji w nowym środowisku, żmijogłowy mają jeszcze inną cechę, która daje im przewagę nad pozostałymi gatunkami ryb.
Niesamowita zdolność ryby do przetrwania na lądzie przyniosła jej (w USA) przydomek "Frankenfish". Potrafią one radzić sobie na obszarach o zmiennym i suchym klimacie, gdzie wysychają zbiorniki wodne.
Żmijogłów posiada specjalnie wykształcone skrzela, co sprawia, że zwierzęta mogą jakiś czas przetrwać na lądzie, oddychając powietrzem atmosferycznym. Mogą niemal "przejść" po lądzie i dostać się do zbiornika z odpowiednią ilością wody.
Niedawno z kolei doszło do odkrycia żmijogłowowatych uznanych za wymarłe. Okazało się, że to przedstawiciele Channa amphibeus, o czym pisaliśmy na łamach Zielonej Interii.