Szpak Mateusz z "Akademii Pana Kleksa" istnieje naprawdę. I potrafi mówić
W "Akademii Pana Kleksa" według Jana Brzechwy chiński mędrzec Paj Chi Wo darowuje księciu Mateuszowi cudowną czapkę bogdychanów, która w chwili zagrożenia pozwala przyjąć postać dowolnego zwierzęcia. Tak Mateusz staje się szpakiem. A że Pai Ch Wo był Chińczykiem, nic dziwnego, że mówimy o ptaku pochodzącym z Chin. Tak, szpak Mateusz istnieje i jest mistrzem mówienia ludzkim językiem.
Wśród wielu istot zamieszkujących Akademię Pana Kleksa jest też ptak. Mówiący ptak o imieniu Mateusz. To prawa ręka i ważny pomocnik Ambrożego Kleksa, organizujący mu wiele spraw. Mateusz jako szpak (tak o nim mówią) ma pewną słabość. Nie potrafi oprzeć się guzikom.Gromadzi je i w pewnym momencie Adaś Niezgódka odkrywa jego tajemną skrytkę wypełnioną rozmaitymi guzikami, znoszonymi tu przez ptaka od lat.
Wtedy Mateusz wyjawia mu swoja tajemnicę. Nie zbiera tych guzików ot tak, jako kolekcjoner. Nie robi tego, bo to silniejsze od niego. Szuka bardzo konkretnego guzika, który kiedyś zgubił, a który jest mu niezbędny. Szpak Mateusz nie jest bowiem w gruncie rzeczy zwierzęciem, jedynie przybrał taką postać. To człowiek, były książę.
Sam opisuje się:
Urodziłem się na królewskim dworze jako jedyny syn i następca tronu wielkiego i potężnego władcy. Mieszkałem w pałacu wyłożonym marmurami i złotem, stąpałem po perskich dywanach, każdy mój kaprys był natychmiast zaspakajany przez usłużnych ministrów i dworzan, każda moja łza, gdy płakałem, była liczona, każdy uśmiech wpisywany był do specjalnej księgi uśmiechów książęcych a dziś jestem szpakiem, który czuje się obco zarówno pośród ptaków, jak i pośród ludzi.
Jak szpak Mateusz stał się ptakiem
Stał się ptakiem nie na zasadzie klątwy czy zaklęcia, ale z własnej woli. Tak zdecydował w chwili zagrożenia, gdy pałac jego rodziców i całe królestwo plądrowała armia wściekłych wilków. Przybyły tu z chęcią zemsty na młodym księciu za to, że podczas tajemnej przejażdżki po lesie (której zresztą zabronił mu ojciec) napotkał króla wilków i wilkołaków, po czym zastrzelił go.
Wilczy władca w przedśmiertnym porywie zdołał jednak go ugryźć, tworząc paskudną ranę, której nikt nie potrafił wyleczyć. Uczynił to dopiero przybyły z Chin medyk Paj Chi Wo, co przywitano z wielką ulgą, bo wyglądało na to, że książę Mateusz się wykrwawi.
Nie był to jednak koniec sprawy, bowiem chiński lekarz uleczył go, ale w zamian poprosił o to, by zostawić go na chwilę samego z pacjentem. Musi z nim bowiem pomówić.
Jan Brzechwa w swojej "Akademii Pana Klesa" ujął to tak:
"– Jeśli nie jest to sprzeczne z etykietą tego dworu – przemówił wreszcie doktor Paj–Chi–Wo – chciałbym przez chwilę zostać sam na sam z moim dostojnym pacjentem.
Król wyraził na to zgodę i wszyscy opuścili moją sypialnię. Wówczas chiński lekarz usiadł obok mego łóżka i rzekł: – Wyleczyłem cię, mój mały książę. albowiem znam tajemnice niedostępne dla ludzi białych. Wiem, w jaki sposób powstała twoja rana. Zastrzeliłeś króla wilków, a wiedz o tym, że wilki mszczą się okrutnie i nie przebaczą ci tego nigdy. Jest to pierwszy król wilków, który padł z ręki człowieka. Odtąd grozić ci będzie wielkie niebezpieczeństwo. Dlatego daję ci cudowną czapkę bogdychanów, którą mi powierzył przed śmiercią ostatni cesarz chiński, z tym że dostanie się ona tylko w królewskie ręce.
Mówiąc to, wyjął z kieszeni swych jedwabnych spodni maleńką okrągłą czapeczkę z czarnego sukna, ozdobioną na czubku dużym guzikiem, po czym ciągnął dalej: – Weź ją, mój mały książę, nie rozstawaj się z nią nigdy i strzeż jej jak oka w głowie. Gdy życiu twemu będzie zagrażało niebezpieczeństwo, włożysz cudowną czapkę bogdychanów, a wówczas będziesz mógł się przemienić w jaką zechcesz istotę. Gdy niebezpieczeństwo minie, pociągniesz tylko za guzik i znowu odzyskasz swoje książęce kształty".
I ten guzik Mateusz zgubił. W chwili próby nie było go, gdzieś odpadł, więc jasne stało się, że bez niego powrót do ludzkiej postaci będzie niemożliwy.
Marsz Wilków z muzyką TSA przerażał wszystkich
Niebezpieczeństwo nadeszło. Wilki plądrowały kraj, a ich marsz do muzyki zespołu TSA jest jednym z najmocniejszych akcentów ekranizacji "Akademii Pana Kleksa" z 1983 r. Podobnie jak jest też jednym z najmocniejszych akcentów książki Jana Brzechwy.
Weźmy ten opis z powieści: "Kości pożartych ludzi i bydła bielały na drogach i gościńcach. Rozzuchwalone bestie w biały dzień osaczały mniejsze osiedla i pustoszyły je w przeciągu kilku minut. Rozsypywano po lasach truciznę, zastawiano pułapki i kopano wilcze doły, tępiono tę straszną nawałę i stalą i żelazem, mimo to napady wilków nie ustawały. Opuszczone domostwa służyły im za leża i barłogi; po nocach pełnych niepokoju matki nie odnajdywały swych dzieci, mężowie żon. Ryk i skowyt mordowanego bydła nie ustawał ani na chwilę".
Zostawmy jednak wilki, których taka obecność w książce i ekranizacji jest odbiciem wszystkich naszych lęków związanych z tymi zwierzętami i lat, gdy wilki obwiniano za wszelkie nieszczęścia, co doprowadziło do ich zagłady.
Skupmy się na samym Mateuszu zwanym szpakiem - człowieku w ptasiej postaci.
Jan Brzechwa stworzył opowieść o cudownej czapce bogdychanów, której założenie i przekręcenie jej guzika zmienia postać człowieka. Kim byli ci bogdychanowie? Nie ma tu żadnej tajemnicy - to inaczej chińscy cesarze. To inna nazwa ich tytułu, zaczerpnięta od mongolskich chanów, którzy swego czasu władali Chinami jako cesarze (np. Kubiłaj, do którego w XIII w. dotarł Marco Polo). Inaczej mówiąc, cudowna czapka pochodziła z Chin, od tutejszych władców.
W tym kontekście staje się jaśniejsze, że gdy książę Mateusz zawołał w obliczu zagrożenia ze strony wilków, że chce być ptakiem, czaszka zmieniła go w ptaka... chińskiego. Był nim szpak o czarnych piórach i żółtymi placami pod okiem. To nie pióra, to naga skóra, która u tego ptaka ma żółta pigmentację.
Gwarki to nietypowe i barwne ptaki
Uważny czytelnik może się zdziwić. Przecież przywykliśmy do tego, że szpaki nie mają żadnych żółtych płatów skóry na głowie i nie są tak mocno czarne jak wrony, a raczej metalicznie niebieskawe i lśniące. Niewiele ptaków na świecie mieni się tak wspaniale jak nasze szpaki.
Rzecz w tym, że występujący w Polsce szpak zwyczajny nie jest jedynym gatunkiem tych ptaków. Znacznie więcej szpaków występuje w Azji i Afryce. Szpak balijski, szpak maskareński, ametyściak, mnóstwo błyszczaków to wspaniale upierzeni przedstawicieli tej podrodziny. Natomiast siostrzaną podrodziną w świecie szpaków są gwarki. To ptaki jeszcze ozdobniej wyglądające, dlatego tak często stają się zwierzętami trzymanymi w klatkach i hodowli. Dlatego są tak popularne.
Jak pamiętamy, podobny był też los szpaka Mateusza, który schwytany przez łowców ptaków, trafił na chiński targ i tam odnalazł go Ambroży Kleks.
Gwarków w Azji jest sporo. Gwarek cejloński to endemit Sri Lanki, a gwarek malabarski - południowych Indii. Gwarek złotoczuby, czyli inaczej majna złotoczuba to chociażby ptak inwazyjny, który rozleciał się z Indochin po świecie, a gwarek złoty pochodzi z Nowej Gwinei.
Mateusz nie sprecyzował, którym ptakiem chce być, więc cudowna czapka bogdychanów mogła go zmienić równie dobrze w sępa, kolibra czy pelikana. Stał się gwarkiem, a dokładniej - gwarkiem czczonym, jednym z wielu gatunków azjatyckich tych ptaków. Ten akurat o charakterystycznych żółtych płatach skóry na głowie, nazwany został czczonym (po łacinie nawet - religiosa), gdyż w kilku miejscach Azji był postrzegany jako zwierzę święte. Zwłaszcza w Indiach, które są jego matecznikiem. Poza nimi gwarek czczony zamieszkuje także wyspę Cejlon, Birmę, Indochiny, Malaje, Sumatrę, Borneo i Jawę i także południowe Chiny z wyspą Hajnan.
A postrzegano go tam głównie z uwagi na jego nadzwyczajne umiejętności.
Wszystkie szpaki są ptakami o sporych umiejętnościach naśladowczych. Potrafią podrabiać inne ptaki. Kwaczą jak kaczki, gwiżdżą jak kosy, kukają jak kukułki, nawet klekoczą jak bociany.
Gdy obok zaskrzeczy sroka albo zakracze gawron, to równie dobrze może być szpak. Co więcej, ptaki te są w stanie naśladować także inne dźwięki, zwłaszcza te głośne jak alarmy samochodowe. Bywa, że podrabiają ludzką mowę. Nie są tu mistrzami świata, bo to miano należy się zapewne lirogonowi wspaniałemu, ale dorównują papugom.
A wśród szpaków gwarki dysponują wyjątkowymi zdolnościami naśladowania wszelkich odgłosów. Gwizd pociągu, szum wodospadu, odkurzacz, dźwięk telefonu i warkot silnika - te odgłosy potrafi imitować. Zniekształca je, ale wykorzystuje na własne potrzeby. Po co?
Nie jest to do końca jasne. Najprawdopodobniej początek naśladownictwa dźwięków bierze się u nich z chęci doboru nowych dźwięków do palety tych, którymi się posługują, układając swe pieśni. Tak, aby zaimponować samicom. Może być jednak wyjaśnienie bardziej złożone. Wiadomo, że gwarki są w stanie wykorzystać hałas i mocniejsze dźwięki, które usłyszały (np. alarm), aby odstraszyć prześladowców i drapieżników. Taka umiejętność to skuteczna broń. A może jest jeszcze jedno wyjaśnienie - to sprawia im przyjemność.
To zatem, że twórcy "Akademii Pana Kleksa" sięgnęli po tego akurat szpaka, nie może w tej sytuacji dziwić. Gwarek czczony jest świetny w naśladowaniu także ludzkiej mowy. W jakimś sensie jest "mówiącym szpakiem" i to nie tylko w Wigilię. Problem w tym, że prawdziwe gwarki jedynie imitują dźwięki, nie nadają im w pełni takiego znaczenia, jakie mają.
Pańczatantra - starożytny zbiór baśni indyjskich - wspomina o gwarku jako o tym ptaku, który mówi jak człowiek. I dodaje przy tym jednak przestrogę: "Gdy gwarki mówią zbyt wiele, trafiają do klatki. Gdy milczą, pozostają wolne. Milczenie daje wolność".