Na igrzyskach w Paryżu celowali w zwierzęta. Złoty medal za 21 ptaków
300 żywych gołębi wypuścili organizatorzy pierwszych igrzysk w Paryżu w 1900 r., ale nie podczas ceremonii otwarcia, aby zamanifestować pokój i łagodność. Nie po to także, by ptaki obserwowały zawody z powietrza. Miały zginąć, a Leon de Lunden, który zabił aż 21 z nich, dostał złoty medal.
Zawody sportowe, które spłynęły krwią? To historia nie dotycząca ani jakiegoś zażartego pojedynku bokserskiego, ani słynnego meczu piłki wodnej między Węgrami a ZSRR nazwanego "Krew w wodzie", gdy węgierscy i radzieccy waterpoliści krótko po morderczej interwencji Armii Czerwonej w Budapeszcie w 1956 r. pobili się i zabarwili olimpijski basen własną krwią.
Zaskakujące konkurencje na igrzyskach olimpijskich w XIX w.
Ta historia dotyczy zwierząt mordowanych dla medali olimpijskich bez mrugnięcia okiem. Zaraz po tym, jak idea szlachetnej rywalizacji olimpijskiej odrodziła się, by omal nie obumrzeć w niesławie.
Idea odrodzenia igrzysk ściśle związana była z Francją i baronem Pierre de Coubertinem, który był wielkim orędownikiem powrotu do koncepcji takich igrzysk znanych ze starożytności. Nie on jednak ową koncepcję wymyślił. Pierwszy był Grek Evangelos Zappas zafascynowany wykopaliskami prowadzonymi w antycznej Olimpii. Grecy nawet powołali do życia i zorganizowali kilka takich "igrzysk gimnastycznych", ale z udziałem jedynie zawodników ze swego kraju. Tak jak w starożytności.
Nie oni jednak, dodajmy, bowiem w 1834 i 1836 r. igrzyska na wzór antyczny zorganizowali także Szwedzi. Rywalizowali zawodnicy skandynawscy w kilku konkurencjach, a jedną z nich był skok przez... żywego konia.
Niemniej to Pierre de Coubertin kojarzy się z ideą wskrzeszenia igrzysk olimpijskich, czyli dawnych igrzysk organizowanych ku czci Zeusa od 776 r. p.n.e. aż do 393 r. n.e. To ponad 1000 lat! Warto o tym pamiętać, bowiem obecne nowożytne igrzyska olimpijskie wskrzeszone przez barona de Coubertina mają zaledwie 100 lat z okładem.
A niewiele brakowało, aby obumarły po pierwszej olimpiadzie. Za sprawą Francji i poniekąd gołębi.
Olimpijczycy w Paryżu zabili 300 gołębi
Olimpiada to - przypomnijmy - jednostka czasu. Cztery lata kończone igrzyskami takimi jak obecne, w Paryżu, który organizuje je po raz trzeci. Poprzednie odbyły się w 1924 r. (z debiutem reprezentacji Polski na imprezie letniej) i osławił je wspaniały film "Rydwany ognia". Pierwsze Paryż zorganizował w 1900 r. Okazały się one kompletną katastrofą na wielu polach.
Chociaż baron Pierre de Coubertin był Francuzem, to jednak po pierwszych igrzyskach w Atenach w 1896 r., które wskrzesiły antyczną ideę, nieco odsunięto go od igrzysk kolejnych, w Paryżu w 1900 r. One mocno wymknęły się spod kontroli.
Paryż bowiem organizował wówczas wystawę światową i igrzyska były tylko jednym z jej elementów. Trwały zresztą bardzo długo, od maja do października, co dzisiaj jest niewyobrażalne. Wtedy oznaczało to, że zawody są rozrzucane w różnych miejscach i o różnym czasie, nie stanowią żadnej sensownej jedności, żadnych zwartych igrzysk. Na dodatek giną w oceanie wielu innych imprez i wydarzeń wystawy światowej.
I jakby tego było mało, zaczęły naruszać ideę, którą Pierre de Coubertin uważał za kluczową - zasadę amatorskiego charakteru sportu. Zawody strzeleckie były tego najlepszym przykładem.
Około 300 gołębi w klatkach posłużyło strzelcom do zawodów, które wygrał Belg Leon de Lunden. Według protokołu, zabił on 21 ptaków, o jednego więcej niż Francuz Maurice Faure.
Zorganizowano je już podczas pierwszych igrzysk w 1896 r. w Atenach, strzelano wtedy ze strzelby wojskowej i dowolnej, z pistoletu wojskowego, dowolnego i szybkostrzelnego. W Paryżu jednak lobby strzeleckie naciskało, by zawody rozbudować. Strzelectwo wojskowe, myśliwskie i rekreacyjne buło wtedy rekordy popularności, zatem do programu włączono nowe konkurencje. Było to chociażby strzelanie do tarcz z karabinów w różnych pozycjach (stojąc, klęcząc, leżąc), zawody drużynowe, a także trap czyli niezwykle popularne strzelanie do wyrzucanych ceramicznych rzutków. Było też strzelanie do ruchomego celu.
To były konkurencje myśliwskie, które w założeniu miały się sprowadzać do zawodów strzeleckich do żywych celów, jak podczas polowania. Jedną było strzelanie do jeleni, a drugą - do ptaków. Zgromadzenie żywych jeleni w Lasku Bulońskim w Paryżu jednak nie wchodziło w grę, zatem strzelcy celowali do atrap zbudowanych z drewna. Ptaki jednak dało się zgromadzić.
Ok. 300 gołębi w klatkach posłużyło strzelcom do zawodów, które wygrał Belg Leon de Lunden. Według protokołu zabił on 21 ptaków, o jednego więcej niż Francuz Maurice Faure.
Amerykanin Crittenden Robinson i reprezentujący Australię strzelec Donald Mackintosh zajęli trzecie miejsca z 18 ofiarami. Pochodzący ze stanu Wiktoria australijski strzelec był mistrzem świata, bo takie mistrzowskie zawody w zabijaniu gołębi organizowano wielokrotnie. Australijczyk zabijał zwierzęta, pisał wiersze, fotografował. Pod koniec życia miał tylko jedno sprawne oko (drugie stracił i zastąpił szklanym).
Strzelec miał za zadanie upolować jak największą liczbę gołębi, wypuszczanych z klatki w odległości ponad 25 metrów. Mógł się pomylić tylko raz, drugi błąd skutkował dyskwalifikacją. Wygrywał ten, który zastrzelił najwięcej ptaków.
W 2012 r. Międzynarodowy Komitet Olimpijski skreślił medalistów tej konkurencji z listy olimpijczyków, ale zrobił to po cichu i o sprawie poinformowała dopiero australijska "The Australian", zastanawiając się, kto w tej sytuacji jest formalnie pierwszym australijskim medalistą w strzelectwie.
Dodajmy, że według historyka sportu Davida Wallechinsky'ego, nieco wcześniej odbyły się w Paryżu także zawody Grand Prix du Centenaire, które Donald Macintosh wygrał z 22 zastrzelonymi ptakami. Drugi był Hiszpan Pedro Jose Pidal (21 gołębi), a trzeci Amerykanin Murphy (19 gołębi). Hiszpanie nawet przez jakiś czas próbowali wykazać, że zdobyli wtedy medal olimpijski,
To nie były zawody olimpijskie
Ta konkurencja krótko po igrzyskach w Paryżu była kwestionowana i postulowano usunięcie medalistów z listy olimpijczyków. Nie dlatego jednak, że zabijali zwierzęta, ale dlatego, że złamali regułę amatorstwa w sporcie. Aby wziąć udział w tej konkurencji, obowiązywało bowiem wpisowe 200 franków, a medaliści postanowili następnie podzielić między siebie pulę pieniędzy i to po równo. Każdy miał dostać ponad 7 tysięcy franków, bo pula wynosiła ich przeszło 20 tysięcy. Branie pieniędzy za uprawianie sportu było pogwałceniem zasad olimpizmu i stanowiło powód do dyskwalifikacji.
Sam mord na zwierzętach nie wywoływał aż takich reperkusji, aczkolwiek strzelanie do żywych gołębi już nigdy w programie olimpijskim się nie pojawiło. W 2012 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski skreślił medalistów tej konkurencji z listy olimpijczyków, ale zrobił to po cichu i o sprawie poinformowała dopiero australijska "The Australian", zastanawiając się, kto w tej sytuacji jest formalnie pierwszym australijskim medalistą w strzelectwie.
Igrzyska w Paryżu w 1900 r. wywołały potężny kryzys w ruchu olimpijskim. Kolejne nieudane igrzyska w 1904 r. w dalekim St. Louis w USA sprawiły, że po zaledwie dekadzie idea wskrzeszenia igrzysk omal nie upadła. Uratowały ją dopiero igrzyska w Londynie w 1908 r., zorganizowane dobrze (chociaż Amerykanie spalili kukłe brytyjskiego lwa w proteście przeciw pominięciu ich flagi na zawodach), w zwartej formie, na odpowiednich obiektach, z dużą promocją i zainteresowaniem ludzi oraz bez kontrowersyjnych "sportów". Bez krwi.