Amerykański stan tonie. Konsekwencje będą opłakane
Poziom morza u wybrzeży amerykańskiego stanu New Jersey rośnie trzykrotnie szybciej niż średnia światowa. Najnowsza analiza Rutgers University przewiduje, że do 2100 r. wody Atlantyku podniosą się o 70-120 cm, a przy przyspieszonym topnieniu lądolodów - o ok. 140 cm. Wzrost liczby powodzi i zjawisk złożonych wskazuje, że stan wchodzi w nową erę zagrożeń.

Wybrzeże New Jersey od dawna zajmuje czołowe miejsce w rankingach najbardziej narażonych na skutki zmian klimatycznych regionów Stanów Zjednoczonych. Płaskie, piaszczyste wyspy barierowe, gęsto zabudowane tereny przybrzeżne i silnie przekształcone przez człowieka ekosystemy tworzą przestrzeń, która wyjątkowo słabo amortyzuje zmiany poziomu morza. W najnowszym raporcie New Jersey Climate Change Resource Center naukowcy podkreślają, że skala ryzyka rośnie szybciej, niż przewidywano jeszcze pięć lat temu.
Dokument liczy 155 stron, powstał przy udziale 144 badaczy i jest trzecim opracowaniem panelu doradczego od 2016 r. Zawiera syntetyczny przegląd badań nad zmianami klimatycznymi wpływającymi na wybrzeże, ale nie formułuje zaleceń politycznych. Autorzy podkreślają, że decyzje o ryzyku należą do władz i społeczności lokalnych. Szacunki powinny być aktualizowane co pięć lat, ponieważ zmieniają się zarówno dane klimatyczne, jak i lokalne warunki hydrologiczne.
Poziom morza rośnie coraz szybciej
Zgodnie z analizą głównego autora raportu, klimatologa Roberta Koppa, obecne tempo globalnych emisji odpowiada scenariuszowi pośredniemu prowadzącemu do ocieplenia o około 2,7 stopnia C do końca wieku. Przy takim scenariuszu wody u wybrzeży New Jersey podniosą się o 0,7-1,2 m. Gdy do wyliczeń doda się możliwe przyspieszone topnienie lądolodów Grenlandii i Antarktydy, wzrost sięga nawet 1,4 m.
Kopp przypomina, że poziom morza nie rośnie równomiernie. Na wschodnim wybrzeżu USA w grę wchodzi także osadzanie się i obniżanie lądu, co dodatkowo wzmacnia lokalne efekty. W Atlantic City poziom morza wzrósł o około 45 cm w latach 1912-2021, co oznacza tempo blisko trzy razy szybsze niż średnia globalna. W latach 2005-2020 wodowskazy w tym rejonie zarejestrowały kolejne 10 cm wzrostu. Naukowcy podkreślają, że nie jest to krótkotrwała anomalia, ale część długoterminowego trendu.
Ben Strauss z Climate Central, niezależny ekspert analizujący prognozy dla wybrzeży USA, ocenia raport jako jedną z najbardziej kompleksowych prac w tej dziedzinie. "Projekcje poziomu morza z tego dokumentu należą do najbardziej rygorystycznych, jakie można znaleźć, a autorzy to ścisła światowa czołówka". Jednocześnie przypomina, że modele klimatyczne mają za zadanie prognozować zjawiska, których nigdy wcześniej nie doświadczaliśmy. "Musimy spodziewać się niespodziewanego", podkreśla.
Przyspieszenie widoczne w danych i prognozach
W raporcie zwrócono uwagę, że tempo zmian przyspiesza nawet w skali jednego pokolenia. W okresie 2040-2060 poziom morza będzie w New Jersey rósł w tempie 7-12 cm na dekadę. Po 2080 r. może to być już 14 cm na dekadę. Dla lokalnych społeczności oznacza to, że konsekwencje będą odczuwalne nie tylko w 2100 r., ale znacznie wcześniej, w czasie życia obecnych mieszkańców.
W praktyce przekłada się to na gwałtowny wzrost liczby dni, w których wysoki przypływ wdziera się na tereny zabudowane. W latach 1950-1959 Atlantic City notowało średnio mniej niż jeden dzień powodziowy rocznie. W latach 2007-2024 było to już 12 dni, a w 2024 r. aż 23 dni. W połowie wieku prognoza wskazuje na 29-148 dni rocznie, a w wariancie z szybkim topnieniem lodu nawet 178. Pod koniec stulecia liczba ta z dużym prawdopodobieństwem przekroczy 131 dni.
Powodzie złożone i rosnąca siła sztormów
W raporcie szczególny nacisk położono na tzw. powodzie złożone. Powstają one, gdy kilka czynników działa jednocześnie: wysoki poziom morza, intensywne opady, wezbrane rzeki i fale sztormowe. Takie zdarzenia stają się coraz częstsze, a ich przebieg trudniejszy do przewidzenia. W praktyce oznacza to, że systemy ochrony przeciwpowodziowej, projektowane z myślą o jednym dominującym czynniku, mogą być nieskuteczne, gdy zadziała kombinacja kilku mechanizmów.
Analiza przypomina, że na wschodnim wybrzeżu USA w ostatnich dekadach zmieniła się także charakterystyka sztormów, co ma związek z wyższą temperaturą powierzchni oceanów. Naukowcy wskazują, że nawet mniej intensywne niż Sandy sztormy mogą dziś powodować większe straty, ponieważ uderzają na wybrzeże już podniesione o kilkadziesiąt centymetrów.
Zagrożone mokradła i zasoby wody pitnej
Rosnący poziom morza nie tylko zwiększa ryzyko powodzi. Nadbrzeżne mokradła, które jeszcze dekadę temu pełniły rolę naturalnej ochrony przeciwpowodziowej, zaczynają tracić możliwość zatrzymywania napierającej wody. Według raportu tempo gromadzenia osadów może nie nadążyć za wzrostem poziomu wód. Nawet w scenariuszu niskich emisji wiele mokradeł może ulec degradacji, co z kolei pogorszy zdolność wybrzeża do pochłaniania energii fal.

Jednym z najważniejszych, choć mniej widocznych skutków, jest rosnąca intruzja słonej wody do warstw wodonośnych. Wyspy barierowe New Jersey w dużej mierze polegają na lokalnych zasobach wody pitnej, a zasolenie może oznaczać konieczność budowy nowych instalacji uzdatniających lub sprowadzania wody z zewnątrz. Problem dotyczy zarówno gospodarstw domowych, jak i rolnictwa, które wykorzystuje wody powierzchniowe do nawadniania.
Równie alarmujące są prognozy dotyczące erozji. W ostatnich latach lokalne programy odbudowy plaż przynosiły efekty, ale przy wyższym poziomie morza ich skuteczność może gwałtownie spaść, zwłaszcza gdy rosnąca fala sztormowa będzie niszczyć umocnienia częściej niż dziś.
Co pokazała Sandy i dlaczego to ważne
Huragan Sandy z 2012 r. pozostaje w New Jersey punktem odniesienia. Sztorm zalewał miasta, niszczył infrastrukturę i wypędził ludzi z domów na lata. Dla wielu mieszkańców był dowodem, że zmiany klimatyczne nie są abstrakcją, lecz konkretnym, kosztownym problemem. Nowy raport przypomina, że przy obecnych trendach wydarzenia porównywalne z Sandy mogą być częstsze i bardziej destrukcyjne.
Jednocześnie analiza wskazuje na napięcie między naukowymi ostrzeżeniami a decyzjami politycznymi. W lipcu 2025 r. administracja gubernatora Phila Murphyego wycofała część przepisów ograniczających zabudowę na terenach zagrożonych zalaniem, co było odpowiedzią na naciski ze strony deweloperów. Naukowcy zauważają, że takie działania będą determinować, jak szybko stan dostosuje się do nadchodzących zmian.










