Śledztwo ujawniło dramat kur na fermie. Sprawę bada prokuratura
Aktywiści działający na rzecz praw zwierząt zatrudnili się na fermie w Wielkopolsce u największego producenta jaj w UE. To, co zarejestrowali, obnaża oblicze przemysłowej hodowli.
Sasza i Oksana ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki zatrudnili się na fermie drobiu należącej do największego producenta jaj w Unii Europejskiej. 20 proc. wszystkich kur w Polsce jest własnością tej jednej firmy. Producent chwali się, że co godzinę wytwarza 570 tys. jaj. Większość zwierząt trzymanych jest w klatkach.
10 mln kur na fermach i codzienny horror
Para aktywistów zatrudniła się na fermie i przez kilka tygodni dokumentowała swoją codzienną pracę. Jednym z podstawowych obowiązków było usuwanie padłych kur z klatek.
Każdego dnia pracownicy zbierali od kilkudziesięciu do kilkuset zwierząt - niektóre leżały w klatkach kilka tygodni. Padłe kury w żargonie pracowniczym nazywane były "zdychami". Historia kur została opowiedziana w reportażu o tym samym tytule. Materiał "Zdychy" opracowali Dominik Szczepański i Patryk Strzałkowski z Gazety.pl. Prawie godzinny film przedstawia cierpienie zwierząt oraz codzienność pracowników fermy.
Tylko szczęśliwa kura znosi jaja! Fermy Drobiu Woźniak od 30 lat zajmują się produkcją jaj, utrzymując w tym zakresie pozycję lidera. Nie byłoby to możliwe bez odpowiedniego chowu kur niosek praktykowanego z poszanowaniem ich dobrostanu.
Producent zaprzecza nagranym materiałom
Według przedstawicieli firmy reportaż jest szukaniem sensacji, a przedsiębiorstwo działa zgodnie z prawem. Producent twierdzi, że materiał przygotowano w sposób jednostronny i że wyciągnie konsekwencje prawne wobec wszystkich, którzy będą powielać materiał "Zdychy" w sieci.
Aktywiście nie mają wątpliwości, że firma zlekceważyła wstrząsające obrazy, jakie na co dzień obserwują pracownicy firmy. "Fermy Drobiu Woźniak stanowczo protestują przeciwko jednostronnemu, wybiórczemu przedstawianiu stanu faktycznego, zarówno w zakresie sposobu chowu kur, produkcji jaj, jak i zatrudniania osób pracujących na fermie oraz używania szeregu sformułowań, obrazów jedynie w celu wywołania sensacji" - pisze spółka w oświadczeniu po publikacji Otwartych Klatek i dziennikarzy Gazeta.pl.
Firma zarzuca też aktywistom znęcanie się nad kurami. Osoby te "dopuściły się znęcania nad zwierzętami i które niezgodnie z obowiązującymi na fermie zasadami i przydzielonymi im obowiązkami, zamiast pomóc zwierzętom, nagrywały filmiki oraz straszyły je, uderzając różnymi przedmiotami w pręty klatek" - twierdzi spółka. Na terenie fermy miał też zostać przeprowadzony audyt weterynaryjny, który "jasno wskazuje, że nie dochodzi tam do sugerowanych nieprawidłowości".
Szereg opisywanych w materiale zjawisk czy sytuacji zostało samodzielnie wytworzonych przez osoby nagrywające, a część wypowiedzi zawartych w materiale jednoznacznie wskazuje, iż̇ wypowiadający nie mają elementarnej wiedzy na temat chowu i utrzymania kur, zasad znoszenia jaj, czy pracy na fermie kurzej.
Wielki błąd systemu
Stowarzyszenie Otwarte Klatki uruchomiło w związku ze sprawą petycję skierowaną do firmy o wycofanie się z klatkowego chowu kur niosek. W Polsce wciąż ponad 70 proc. kur niosek żyje w klatkach, mimo że w całej UE jest ich poniżej 40 proc. Zakaz hodowli zwierząt w klatkach ma ogromne poparcie społeczne - w badaniu Biostatu z czerwca 2023 r. aż 75,1 proc. respondentów poparło zakaz hodowli klatkowej zwierząt.
Klatki są nadal legalne w Europie. Historyczne odejście od klatek w UE miało rozpocząć się w 2027 r. Organizacje martwią się jednak, że pod wpływem nacisku lobby hodowców, przepisy te zostaną wprowadzony dużo później. Stowarzyszenie Otwarte Klatki nie ma wątpliwości, że winowajcą tragicznej sytuacji zwierząt jest wadliwy system, pozwalający na trzymanie milionów zwierząt w klatkach. Wielkim problemem są głównie przemysłowe hodowle, w których liczy się tylko zysk. "To zalegalizowanie cierpienia" - mówią obrońcy zwierząt.
Po głośnym reportażu do prokuratury wpłynęło zawiadomienie ws. warunków chowu drobiu na fermie w miejscowości Wioska w Wielkopolsce.
Fermy Woźniak w oświadczeniu prasowym deklarują "transparentność oraz otwartą wymianę informacji z mediami i opinią publiczną". Mimo tych zapewnień firma nie odpowiedziała na nasze pytania. "Jesteśmy otwarci na dialog, ale dopiero po naszej publikacji dla Gazeta.pl" - poinformowano.