Betonoza w Polsce, czyli jak wygląda rodzima plaga patorewitalizacji
Mateusz Zajega
Globalne ocieplenie w ostatnim czasie daje nam nieźle popalić. Na całej planecie odnotowywane są rekordowe temperatury i strach pomyśleć, jak będzie wyglądała sytuacja za kilka lat, gdy termometry wskażą jeszcze wyższe wartości. Mimo to władzom wielu polskich miast wciąż jest chyba za zimno, gdyż na siłę starają się one betonować każdy możliwy fragment zieleni, abyśmy smażyli się na nagrzanych placach i chodnikach.
Spis treści:
Rynek w Leżajsku
Echa niedawnej rewitalizacji rynku w Leżajsku jeszcze nie ucichły. To, co wydarzyło się w tym mieście, powinno być wręcz podręcznikowym przykładem tego, jak nie postępować. Zielony plac pełen krzewów i drzew został zastąpiony... betonem, a dokładniej ujmując - kamiennymi płytami.
Oczywiście, aby nie być jednostronnym warto podkreślić, że takie rozwiązanie ma także kilku zwolenników. Jest nim na przykład lokalny konserwator zabytków, który stwierdził, że na placu nie może być drzew, bo będą zasłaniać stare kamienice. Warto wspomnieć, że taka atrakcja kosztowała aż 14 milionów złotych.
Rynek w Zakliczynie
Polską patotradycję betonowania zieleni kultywuje się już od lat. Jednym z niedawnych przykładów jest także rynek w Zakliczynie, czyli niewielkim mieście położonym około 70 kilometrów na zachód od Krakowa. Tu sytuacja wyglądała podobnie jak w Leżajsku.
Teren można było rewitalizować, więc postanowiono pozbyć się zieleni i zamienić ją na niezwykle atrakcyjną... kostkę brukową. W tym przypadku koszt inwestycji wyniósł ponad 12 milionów złotych.
Rynek w Kielcach
Remont rynku umiejscowionego w stolicy województwa świętokrzyskiego ukończono w 2011 roku. Wówczas niemal dwieście tysięcy mieszkańców tego miasta mogło zobaczyć na własne oczy, jak zielony obszar znajdujący się w ścisłym centrum zyskał odcienie szarości za sprawą mieszanki kostki brukowej i kamiennych płyt.
Minęło zaledwie kilka lat i urzędnicy uświadomili sobie, że ówczesna decyzja nie należała do tych najlepszych. Rynek ma z powrotem zyskać odcienie zieleni za sprawą kolejnej inwestycji. Szkoda, że własnych błędów w tym przypadku nie można naprawiać za darmo.
Plac Wolności w Kutnie
Nie minie się z prawdą ten, kto uważa, że Plac Wolności w Kutnie nie wyglądał zbyt reprezentatywnie przed rewitalizacją. Nie minie się jednak również z prawdą osoba, która uważa, że po przebudowie sytuacja wcale nie wygląda lepiej.
W trakcie inwestycji wartej 40 milionów złotych wycięto wszystkie drzewa, które wcześniej tam rosły. Obecnie mieszkańcy spierają się, która nazwa lepiej pasuje do odnowionego terenu - "granitowa pustynia" czy "betonowy bunkier".
Rynek w Lubaczowie
Na polskim betonowym szlaku znajdziemy również podkarpacki Lubaczów, którego rynek także zyskał odcienie szarości. Choć można na nim jeszcze dostrzec niewielkie zielone obszary, które być może mają przypominać mieszkańcom, jak pięknie wyglądało to miejsce jeszcze kilka lat temu.
Rynek w Wągrowcu
Wielkopolski Wągrowiec również zasługuje na wyróżnienie w betonowym plebiscycie. Kilkadziesiąt lat temu miejscowy rynek śmiało można było nazwać jednym z najpiękniejszych w kraju. Dziś to kolejny przykład betonozy.
Pozostałe
Niestety przykłady betonowych rynków w Polsce można wymieniać godzinami. Wadowice, Włocławek, Końskowola, Parczew, Skierniewice, Bartoszyce, Białystok - to tylko niektóre przykłady. Nawet na placach w Warszawie, Łodzi i Krakowie kiedyś było więcej zieleni niż obecnie. Bieżący trend nie napawa optymizmem.