Odwlekany koniec szychty, czyli jak (nie) jest wygaszane górnictwo
Polska oficjalnie odejdzie od węgla w 2049 r. Choć Unia chce przyspieszenia tego procesu, to związkowcy nie pozostawiają wątpliwości i zapowiadają: możemy za to umrzeć na barykadach.
Race, kilofy i podpalane opony - tak przez wiele lat wyglądały "rozmowy" nad transformacją energetyczną Polski. O tym, że musimy odejść od węgla, wiadomo od kilku dekad, jednak związkowcy górniczy wynegocjowali zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 r., na rok przed planowanym osiągnięciem neutralności klimatycznej przez Unię Europejską. Jeszcze podczas podpisania umowy społecznej dla górnictwa w Katowicach, przedstawiciele związków przypominali, że zawsze mogą wrócić na ulice. Wraz z przedłużającymi się negocjacjami w Brukseli odnośnie prenotyfikacji tej umowy, górnicy już poprosili o spotkanie z wicepremierem Jackiem Sasinem, domagając się informacji w sprawie prowadzonych rozmów.
- Pracownicy z kopalni i elektrowni Bełchatów oraz z kopalni węgla brunatnego Turów boją się utraty miejsc pracy w związku z tym, że odchodzimy od węgla w związku z polityką transformacji energetycznej - powiedział PAP podczas sobotniego protestu górników wiceprzewodniczący OPZZ Piotr Ostrowski.
Związkowiec przyznał, że w Polsce słowo "transformacja" źle się kojarzy. Jednocześnie powiedział, że pracownicy "mają prawo czuć się niepewni odnośnie tego, jak będzie wyglądała ich przyszłość, a także regionów, w których żyją i pracują. Nie widzę działań, które zmierzałyby do tego, żeby tych górników uspokoić".
Czarne złoto Polski
W polskim górnictwie, według marcowych danych Agencji Rozwoju Przemysłu, pracuje prawie 80 tys. osób. Do tej grupy zaliczają się nie tylko sami górnicy, ale także zatrudnieni w spółkach eksperci oraz pracownicy administracji.
Związkowcy cały czas powtarzają, że jednym z priorytetów jest sprawiedliwa transformacja, a co za tym idzie, ochrona pracowników. Właśnie gwarancja zatrudnienia i osłony dla górników są jedną z najważniejszych części podpisanej w maju umowy społecznej. Co więcej, sprawiedliwa transformacja była jednym z głównych punktów przemowy premiera Mateusza Morawieckiego na szczycie klimatycznym COP26. Szef rządu w Glasgow podkreślał, że transformacja energetyczna nie może odbywać się kosztem ludzi. - By zdobyć publiczne poparcie, zielona polityka musi dobrostan obywatela umieszczać w sercu. Sprawiedliwa oraz wspólna zmiana stanowi podstawę dla programu odbudowy i rozwoju - mówił Morawiecki.
Jednak cenę za ochronę miejsc pracy górników, i to dosłownie, płacą podatnicy. W marcu portal WysokieNapiecie.pl informował, że w 2020 r. górnictwo wypracowało 4,33 mld zł strat. Portal dodał, że samo wydobycie spadło do poziomu z 1947 r., a efektywność części kopalń była poniżej poziomu notowanego w XIX w.
W 2020 r. portal Business Insider obliczył, że taniej, nawet o miliard złotych, byłoby wypłacić dożywotnie postojowe górnikom z Polskiej Grupy Górniczej i Tauron Wydobycie, niż utrzymywać kopalnie. Wynika z tego, że górnictwo w Polsce jest po prostu nierentowne, a jedynym beneficjentem jest grupa obywateli, w którą wchodzi 80 tys. górników i ich rodziny.
(Nie tak) szybkie odejście od węgla
Odejście od węgla, a co za tym idzie zamknięcie kopalni, to dla górników nie tylko kwestia miejsc pracy. W rozmowach ze śląskimi samorządowcami powtarza się wątek przyzwyczajenia do miejsca pracy i pewnych zwyczajów, które przez ten czas się wytworzyły. - Kopalnie dawały tradycję, bardzo często też miejsca pracy w swojej miejscowości. Cały profil kształcenia także był lokalny. Po szkole podstawowej było liceum, potem studia, ale wszystko odbywało się przy bardzo małej migracji. Dzisiejsza komunikacja pozwala nam bardziej się przemieszczać. Jest też większa zgoda mieszkańców na to, aby ta migracja była nieco większa. I to jest pozytywna zmiana - mówił nam w marcu Piotr Kuczera, prezydent Rybnika.
W zeszły czwartek polski internet zelektryzowała wiadomość: Polska oficjalnie odchodzi od węgla. Na szczycie COP26 nowa minister klimatu Anna Moskwa zadeklarowała gotowość do zobowiązania się Polski do podpisania oficjalnej deklaracji o odejściu od węgla. Wedle zapisów deklaracji, główne gospodarki (ang. major economies) od węgla mają odejść w latach 30. XXI w. Z kolei reszta krajów ma tego dokonać w następnej dekadzie. Mimo początkowych analiz, że Polska, jako kraj rozwinięty, zalicza się do "major economies", zarówno informacja rzecznika resortu klimatu, jak i późniejszy tweet jego szefowej rozwiały wszelkie wątpliwości: Polska od węgla odejdzie wraz z zamknięciem ostatniej kopalni, w 2049 r. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.
Strzały ostrzegawcze
Pomimo takich zapewnień ze strony rządu, górnicy pozostają niepewni swojej przyszłości. Związkowcy pojechali nawet do Luksemburga, aby przed siedzibą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej protestować przeciwko decyzji TSUE o nakazaniu wstrzymania prac w kopalni Turów. Lokalna policja przygotowała się na protesty górników, tworząc barykady. Związkowcy mówili, że przypomina im to wojnę, oraz obecną sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Do starć nie doszło, skończyło się "tylko" na ostrych stwierdzeniach.
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda nawiązał do majowej decyzji Trybunału o wstrzymaniu prac kopalni Turów i powiedział, że sam "zawiesił funkcjonowanie TSUE". W Programie Pierwszym Polskiego Radia zapewniał, że związkowcy ws. Turowa swoją strategię przygotowują w spokoju. - Nie informujemy o niej. Będziemy na pewno, jeżeli dojdzie już do kolejnych naszych działań. A na pewno dojdzie, bo widać, że Komisja Europejska ma gdzieś nasze postulaty, nie chce się z nami spotykać - zapowiedział Duda.
Przewodniczący związkowej "Solidarności" podkreślił jednak, że przekaz dla rządu jest jasny: ani kroku wstecz.
Jeszcze mniej wątpliwości co do tego, czy górnicy zgodzą się na szybsze odejście od węgla, a co za tym idzie, wygaszanie kopalni i likwidację miejsc pracy, pozostawił w majowej rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność".
"Jeżeli minister Soboń czy ktokolwiek, kto będzie negocjował z Brukselą po stronie rządowej, przekaże nam, że zgodnie z oczekiwaniami Unii musimy zamknąć ostatnią kopalnię w 2035 r., nasze stanowisko będzie proste: »Śląsk albo śmierć«. Pewnie skończy się na tym, że pięknie polegniemy na barykadach" - powiedział Kolorz.
ppg