Ekolodzy chcą zlikwidować gigantyczną plamę śmieci. Przyrodnicy są przeciw

Wyspa śmieci unosząca się na Pacyfiku jest tak ogromna, że stała się w zasadzie nowym ekosystemem. Ekologowie chcą ją wyeliminować, choć będzie potrzeba na to olbrzymich pieniędzy. Tymczasem przyrodnicy są przeciw. Najpierw trzeba zrobić badania i sprawdzić, czy w ten sposób nie zaburzymy życia w oceanie - mówią.

Wielka wyspa śmieci na Pacyfiku ma ponad 1 milion kilometrów kwadratowych
Wielka wyspa śmieci na Pacyfiku ma ponad 1 milion kilometrów kwadratowychFranco BanfiEast News

Mówimy o wielkim skupisku śmieci, które na wodach Pacyfiku uformowały plamę zanieczyszczeń. Jest ona ogromna, widoczna nawet na zdjęciach satelitarnych.

Chcą posprzątać wyspę śmieci. Koszt? 7,5 mld dolarów

Według "The Ocean Cleanup" to 1,6 mln kilometrów kwadratowych, a zatem pięciokrotność obszaru Polski. Można powiedzieć, że to zupełnie nowe państwo z butelek, nakrętek, reklamówek i folii. Choć warto pamiętać, że nie jest to stały ląd, a zajmowana powierzchnia jest szacunkowa.

Wielkość tej wyspy śmieci jest ponadto zmienna. Kawałki plastiku i odpady toną, dryfują, przemieszczają się, w ich miejsce dochodzą nowe. Wielkość się zmienia, gdyż ekologowie czynią także starania, by tej wielkiej i kompromitującej ludzkość sterty jednak się pozbyć.

7,5 miliarda dolarów ma kosztować usunięcie wyspy

Posprzątanie jest możliwe, ale bardzo trudne, pracochłonne i kosztowne. "The Ocean Cleanup", którzy zajmują się walką z górą śmieci, szacują koszt całkowitego pozbycia się odpadów na 7,5 mld dolarów. Na stronie organizacji dostępny jest raport, z którego wynika, że da się to zrobić.

"Po sześciu latach prac rozwojowych i trzech latach operacji wydobywczych organizacja The Ocean Cleanup ogłosiła, że Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci można wyeliminować" - czytamy.

Ekolodzy twierdzą, że pozbycie się problemu zajmie w sumie 10 lat. Koszty wielkiego sprzątania szacują w sumie na 7,5 mld dolarów.

Zanieczyszczenie oceanów plastikiem to jeden z najpilniejszych problemów, z jakimi borykają się obecnie nasze oceany. Kosztuje on świat aż do 2,5 mld dolarów rocznie w postaci szkód dla gospodarki, przemysłu i środowiska.
The Ocean Cleanup
Usuwanie Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci to potężne koszty rzędu 7,5 miliarda dolarówCover Images/East NewsEast News

Organizacja ekologiczna nakłania, by to zrobić niezwłocznie. "Dziś wzywamy cały świat, aby przyłączył się do nas w czasie działania - koszt bezczynności jest katastrofalny dla ekosystemów morskich, zdrowia ludzi i środowiska" - pisze.

A Boyan Slat, założyciel i dyrektor generalny The Ocean Cleanup, dodaje że ostatnie 10 lat wiele zmieniły w walce o uzdrowienie i oczyszczenie środowiska. Teraz ekologowie mają już narzędzia, które pozwalają dokonać tego, co niegdyś było niemożliwe technicznie i fizycznie.

Wielka plama wydawała się dotąd przerastać możliwości człowieka i mało kto wyobrażał sobie, jak można usunąć coś podobnego.Teraz jednak jest to wykonalne i możliwe, ale wymaga pieniędzy.

The Ocean Cleanup dodaje, że od lata zeszłego roku zebrała na świecie 16 tys. ton oceanicznych śmieci. To tempo zbyt wolne, aby pozbyć się wielkiej wyspy. Trzeba przyspieszyć, a wtedy w 10 lat śmieciowy ląd zniknie.

Naukowcy nie chcą wielkiego sprzątania

Tym większym zaskoczeniem jest reakcja części przyrodników na ten apel. "New Scientist" publikuje opinie, z których wynika, że taka operacja byłaby wielce ryzykowna i może przynieść także... sporo szkód. Mówimy bowiem o zbiorowisku, które mocno oddziałuje na środowisko.

Wielka Pacyficzna Plama Śmieci nie jest już tylko największym śmietnikiem świata. To wręcz własny ekosystem, który wart jest zbadania i wielu go bada. Badania się nie zakończyły, a stanowią jakąś tam wartość.

Chociaż to środowisko niszczycielskie i toksyczne, stanowi jedyną w swoim rodzaju okazję do zbadania podobnego, niespotykanego dotąd zjawiska. Żyją tu organizmy, które przeprowadziły np. ewolucyjne zmiany do przetrwania w takich warunkach, dostosowały się.

Śmieci zalewają oceany. Najgroźniejsze są te mikroskopijne drobinki plastiku w wodziebennymarty123RF/PICSEL

Tragiczne skutki dryfowania odpadów

Warto podkreślić, że Wielka Pacyficzna Wyspa Śmieci to nie stały ląd, ale zawiesina plastikowej materii, która utrzymuje się na różnych głębokościach. Na otwartym oceanie więcej plastiku unosi się na powierzchni, tworząc mniej lub bardziej zwarte skupiska. Im bliżej brzegu, tym więcej tworzyw na różnych głębokościach.

Na tej stercie śmieci zidentyfikowano już 40 gatunków różnych zwierząt. Część z nich, napotykając nowy ląd, próbuje go zasiedlić i wykorzystać. Często kończy się to tragicznie. Zaplątują się w linki, w folie, duszą.

Wśród oceanicznych odpadów znaleziono nawet pisklęta ptaków, takich jak albatrosy, których rodzice próbowali być może karmić młode śmieciami. Żółwie morskie pływające w oceanie woreczki foliowe biorą za meduzy i zjadają. Z oczywistym skutkiem.

Niemniej badania trwają, a naukowcy zwracają także uwagę na to, że samo skupisko śmieci to jeden problem. Drugim są małe drobinki plastiku i innych odpadów, jakie wyspa generuje i które unoszą się w oceanie. Przenikają do wody, do żyjącej w niej organizmów, zatruwają je. Są zbyt małe, aby udało się je wyłowić nawet przy technologii wartej miliardy dolarów. W skrócie: butelki można wyłowić, ale mikroplastik zostanie z nami na zawsze.

To także wymaga zbadania. Wiedza o tym, jak wyglądają zachodzące w oceanie procesy rozpadu tworzyw sztucznych mniejsze drobinki jest konieczna, by wiedzieć, jak temu procesowi przeciwdziałać w przyszłości. I eliminować u źródła.

Słowem, chociaż akcja The Ocean Cleanup jest absolutnie bezprecedensowa i może okazać się największym przedsięwzięciem oczyszczającym planetę w dziejach, nie wszyscy naukowcy są entuzjastami tego pomysłu.

Gigantyczna plama śmieciINTERIA.TVAFP