Chiński tygrys wymarł. Po czym nagle zjawił się w Afryce
To jeden z chińskich znaków zodiaku, ma także przypisaną mu porę dnia (między godz. 3:00 a 5:00 nad ranem). Jest także stylem walki kung-fu, zwanym Hu Qua, a pozycja tygrysa w kulturze, sztuce i mitologii Chin jest niepodważalna. Tygrysa, którego Chińczycy w zasadzie już stracili. Tygrys w Chinach wymarł, ale wciąż żyje w... Afryce. Nie, to nie jest błąd, ani żart.
Kiedy w 2022 roku rozpoczął się w Chinach tzw. Rok Tygrysa, przyszła także refleksja. Symbol kraju, największy kot Chin i całej Azji, nierozerwalny element kultury i mitologii Wschodu, przestał istnieć.
Rok Tygrysa bez... tygrysa
O ile w Indiach zachowało się jeszcze sporo tygrysów bengalskich, o ile tygrys malajski wciąż trzyma się Malezji, tygrys sumatrzański żyje na Sumatrze, tygrys indochiński zachował się jeszcze w Tajlandii i pewnie Birmie, a tygrys syberyjski wciąż spotykany jest w tajdze Rosji, o tyle Chiny zostały z tego drapieżnika ogołocone.
Do zera w zasadzie, bowiem ostatnia obserwacja tygrysa chińskiego na wolności miała miejsce pod koniec lat osiemdziesiątych. Podczas badania przeprowadzonego w 1990 roku w 11 rezerwatach w górach prowincji Syczuan, Guangdong, Hunan, Jiangxi i Fujian odnaleziono ślady tygrysa południowochińskiego, ale nie udało się zaobserwować już żadnego żywego osobnika. A że owe ślady były po prostu starymi odciskami łap, pazurów na korze drzew i zeznaniami ludzi, którzy kiedyś w Chinach tygrysy widzieli, nie było żadnych podstaw, by uznać ten podgatunek tygrysa za wciąż istniejący.
Mówimy o podgatunku znajdującego się gdzieś pośrodku na osi zróżnicowania tygrysa w Azji. U niewielu kotów i w ogóle u niewielu zwierząt jest ono aż tak duże w ramach jednego gatunku. Różnica w masie między największym tygrysem syberyjskim a najmniejszym tygrysem sumatrzańskim przekracza ćwierć tony! Od przeszło 350 kg do mniej niż 100 kg. Na tym tle tygrys chiński, zwany inaczej tygrysem południowochińskim, to kot średniej wielkości, o masie 150 kg u samców.
Nazywa się go południowochińskim, gdyż w występował w czasach nowożytnych tylko w tej południowej części kraju. Na północy, w Mandżurii, występował tygrys syberyjski, ale dzisiaj to w ten prowincji drapieżnik raczej mityczny. Zdarza się, że tygrysy syberyjskie przechodzą do Mandżurii z Rosji, ale to trudno weryfikowalne i należy założyć, że także ten tygrys w tej części Chin na wolności już nie występuje.
A skoro zniknął i południowochiński, to tak wielki kraj jak Chiny, jeden z największych w Azji został bez flagowego drapieżnika. To stawia Chiny w kiepskim położeniu w porównaniu z Indiami, Tajlandią, Indonezją czy nawet Koreą Północną, gdzie ostatnie tygrysy wciąż żyją na linii demarkacyjnej.
Chiny pozostały bez tygrysa
Cóż za kataklizm dotknął te zwierzęta na terenie Chin, gdzie jeszcze w 1955 roku żyło na wolności 4 tysiące tygrysów, zatem więcej niż dzisiaj w całych Indiach? Wśród wszystkich przyczyn wymierania jedna wysuwa się na plan pierwszy. To Wielki Skok.
Teoria Wielkiego Skoku, który miał przenieść Chiny z czasów feudalnego zacofania do świetlanej przyszłości, kojarzy się nam z walką z czterema plagami - komarami, muchami, szczurami i zwłaszcza wróblami. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że to nie było wówczas wszystko. Przywódca Chińskiej Republiki Ludowej Mao Zedong ogłosił w latach pięćdziesiątych także plan walki z tygrysami.
Ludowe Chiny uznały, że tygrysy nie są im kompletnie do niczego potrzebne. Stwarzają jedynie zagrożenie dla trzód i hodowli, a także dla ludzi. Należy je usunąć jako niebezpieczne szkodniki. W 1959 roku ogłosiły plan jego eliminacji, który miał mobilizować społeczeństwo do walki z tymi kotami.
Tygrysy nigdy nie miały w Chinach lekko. Tutejsza medycyna czy też paramedycyna uważała za cenną i leczniczą niemal każdą część ich ciała. Zmielone kości były ponoć dobre jako środek przeciwbólowy, a kostki z łap kota miały pomagać na drgawki i padaczkę. Wibrysami leczono bóle zębów. Tygrysi ogon miał rzekomo uleczyć z raka, a mózg pomagał na wypryski skórne i... lenistwo. Nawet penis kota postrzegany był jako afrodyzjak, a z kości tygrysa robiono jeden z najdroższych alkoholi świata.
Nawet jednak te zabobony chińskiej medycyny nie doprowadziły do takiej eksterminacji drapieżników jak wezwanie Mao Zedonga do walki z największym kotem kraju niczym z kontrrewolucją. Począwszy od 1959 roku liczba tych zwierząt w kraju spadła z 4 tys. do tysiąca.
Wtedy nastąpił zwrot. Tak jak Chiny były radykalne w tępieniu tygrysów, tak też stały się radykalne w ich ochronie. W 1980 roku Państwo Środka przystąpiło do konwencji waszyngtońskiej CITES i wprowadziło nawet karę śmierci za kłusowanie tych zwierząt. Ci zatem, którzy wcześniej zakładali sidła z poklaskiem władz teraz mogli za to zapłacić głową.
Było jednak zbyt późno. Liczba tygrysów spadła do tak małej liczby, że nie było już sposobu, by je uchronić. W 1982 roku mieliśmy 200 osobników (głównie w prowincji Jiangxi), pięć lat później - 40 osobników, aż przyszły badania z 1990 roku, które nie wykazały już żadnego.
Chiny próbują uratować tygrysa. Szansą jest Afryka
Jeszcze na początku XXI wieku Chińczycy przeprowadzili szeroko zakrojoną akcję poszukiwania tygrysów na terenie południowych i środkowych Chin za pomocą GPS, fotopułapek, podczerwieni i wszelkiej dostępnej technologii. Sprawdzali wtedy każde miejsce, w którym pojawiały się doniesienia o przetrwaniu zwierząt, np. w rezerwacie Qizimei w prowincji Huberi czy w Yihuang w prowincji Jiangxi.
Bez skutku. Jedynie w 2007 roku znaleziono z Zhenping w prowincji Henan na południe od Pekinu szczątki niedźwiedzia himalajskiego i potem szczątki krowy, które niektórzy kwalifikowali jako resztki uczty tygrysa chińskiego.
Koniec? Nie, bo Chińczycy w 2002 roku wpadli na pomysł, by tygrysy chińskie jednak odtworzyć. Zakładał on utworzenie parku na terenie Chin, do którego wprowadzone byłyby zwierzęta pochodzące z niewoli, ale powtórnie zdziczałe. Służyć temu miał prywatny rezerwat Laohu Valley w Republice Południowej Afryki, gdzie tygrysy chińskie miały zostać przystosowane do życia na wolności.
Zwróćmy uwagę: w Afryce. W izolacji od sąsiednich ekosystemów afrykańskich, bez kontaktu np. z lwami, a jednak w Afryce, polujące na kopytne tego kontynentu.
Czy uda się kiedykolwiek te tygrysy z Afryki wprowadzić kiedykolwiek na powrót do Chin, czy może zostaną już one na stałe w RPA jako jedyne na świecie afrykańskie tygrysy - nie wiadomo. Wielu naukowców krytykuje te eksperymenty jako ryzykowne i uważa, że tygrys chiński jest stracony. Lepiej skupić się na ratowaniu tygrysa syberyjskiego.