Zaskakująca sytuacja. Diabeł tasmański ciągnie na dno innego drapieżnika
Sytuacja z diabłem tasmańskim w Australii jest trudna. największy drapieżny torbacz, jaki zachował się od czasów plejstocenu, wymiera. Wydawać by się mogło, że skoro tak, jego miejsce zajmą inne drapieżniki, dla których jego zagłada to szansa na rozwój. A jednak tak nie jest. Diabeł tasmański wpływa i na nie. Także je ciągnie na dno.
Niegdyś Australią i Tasmanię zamieszkiwało wiele dużych, drapieżnych torbaczy. Prym wiódł chociażby lew workowaty, czyli Thylacoleo - wielki mięsożerca o rozmiarach lamparta. Ostatnim takim dużym mięsożernym torbaczem, który został wytępiony już w czasach nowożytnych, był wilkowór tasmański, zwany też wilkiem workowatym. Był to torbacz przypominający sylwetką nieco skrzyżowanie wilka z kuną i tygrysem. W 1936 roku zginął w zoo w Hobart, a gatunek uznano za wymarły na wolności w 1986 roku.
Został diabeł tasmański, który niegdyś żył w cieniu wilkowora i być może żywił się resztkami po jego ucztach. teraz on jest szczytowym drapieżnikiem wyspy, chociaż pomyślany został raczej jako padlinożerca. Diabeł tasmański jednak nie jest sam - należy do rodziny niełazów, obejmującej więcej mięsożernych torbaczy. Większość członków tej grupy poluje na niedużą zdobycz np. mniejsze torbacze, gryzonie, bezkręgowce, żaby. Tak robią np. kowari pustynny, sorkołaza okularowy, szczurołaz i inne. Większym drapieżnikiem w tej grupie jest niezwykle charakterystyczne, nakrapiane zwierzę zwane niełazem plamistym i jego krewniacy tacy jak niełaz wielki, niełaz eukaliptusowy i inne.
Niełaza plamistego zwie się czasem kuną workowatą. Zachowuje się podobnie do niej. Potrafi wejść na drzewa, łapie tam ptaki, żaby, bezkręgowce. Potrafi też upolować nieduże torbacze, wombata czy młodego królika. Nie jest tak znany i tak drapieżny jak diabeł tasmański, ale to także nocny, tasmański myśliwy. Na wielu płaszczyznach konkurował z diabłem tasmańskim o pokarm.
Wydawać by się mogło, że skoro populacja konkurencji jaką stanowi diabeł tasmański ma kłopoty, to niełaz plamisty na tym skorzysta. A jednak tak nie jest. Wyniki badań wskazanych w "Nature Ecology & Evolution" wskazują na to, że malejąca liczba diabłów wpływa wprost na niełazy, ale nie tak jak byśmy się spodziewali.
Diabły tasmańskie dziesiątkuje zwłaszcza zakaźna choroba nowotworowa zwana DFBT, czyli Devil Facial Tumour Disease. Rak pyska diabła wykryto w 1996 roku i przez kolejną dekadę choroba ta zdemolowała wręcz populację tego drapieżnika. Spadła ona o około 70 procent, z 53 tysięcy sztuk tych zwierząt w 1996 roku do zaledwie 17 tysięcy sztuk w 2020 roku. Zwierzęta przekazują sobie tę wirusową chorobę poprzez ugryzienia, bowiem zwyczajowo podczas żerowania na mięsie diabły walczą ze sobą, ustalają hierarchię i podgryzają się wzajemnie. Rak deformuje pysk zwierzęcia, powstają guzy, narośla zbudowane z żywego mięsa. Zwierzę cierpi z bólu, nie może też przy tak zniekształconym pysku jeść. Umiera z głodu.
Zobacz także: Znów uciekł kangur, kolega Felka. To jakaś plaga
Australia musiała wdrożyć specjalny program ratunkowy dla diabłów. Na Tasmanii powstały ośrodki ich hodowli, a w 2020 roku część zwierząt w kontrowersyjnym projekcie wypuszczono nawet w kontynentalnej Australii.
Badania na Tasmanii miały sprawdzić, jak wahania liczebności diabłów tasmańskich wpływają na niełazy plamiste. Wykazały, że niełazy dokonały selekcji genetycznej w odpowiedzi na zmiany w liczebności diabłów i zidentyfikowali 12 wariantów genów powiązanych z obecną sytuacją. Wśród tych genów są te ważne dla ruchu i rozwoju mięśni, a także niektóre związane z zachowaniami żywieniowymi.
Słowem, niełazy słabiej przekazują sobie odpowiednie geny między poszczególnymi grupami i populacjami. Może tak być dlatego, że gdy diabłów tasmańskich jest niewiele diabłów, ich konkurencji nie muszą się tak często przemieszczać, by się na nie nie natknąć. Szansa na spotkanie zwierząt różnych populacji maleje. "Mniejsza wymiana genetyczna między populacjami ostatecznie doprowadzi do mniejszej różnorodności genetycznej w populacjach. Ma to konsekwencje ewolucyjne" - mówi Andrew Storfer, genetyk ewolucyjny z Washington State University w Pullman..