Tajemnica największych latających olbrzymów rozwiązana na Bliskim Wschodzie
Znalezienie szczątków ogromnego latającego zwierzęcia zwanego inabtanin to klucz do wielkiej zagadki, jaka dręczyła paleontologów od lat. Nie wiedzieli bowiem jak giganty przestworzy wielkości samolotu radziły sobie z lotem. I teraz już to wiemy.
O tym, jak wielkie giganty zamieszkiwały Ziemię w erze mezozoicznej, wiemy od czasów odkrycia w Ameryce Północnej olbrzyma wielkości samolotu. Pierwsze szacunki rozpiętości skrzydeł tego monstrum mówiły o ponad 15 metrach (więcej niż długość tyranozaura rexa). Dzisiaj szacuje się je na mniej, ale i tak ponad 10 metrów. Tymczasem największe współcześnie ptaki mają "tylko" ponad 3 metry rozpiętości skrzydeł.
Olbrzyma nazwano kecalkoatl, na cześć opierzonego azteckiego boga Quetzalcoatla.
Największe zwierzęta, jakie kiedykolwiek wzbiły się w powietrze
To było znalezisko z lat siedemdziesiątych i już wtedy naukowcy zastanawiali się jak zwierzę tych rozmiarów mogło latać. Jak wzbijało się w powietrze, lądowało i utrzymywało w powietrzu. Mówimy wszak o ogromie wielkości sześciu bielików czy sępów! O zwierzęciu wielkim jak awionetka, jak samolot PZL-104 Wilga.
Od tamtej pory odkryto więcej takich latających gigantów jak kecalkoatl i to nawet większych od niego. Do takowych zalicza się monstrualny hatzegopteryx z Rumunii o sporej głowie, ale także osobniki znalezione w Jordanii.
Zwierzę znane dzisiaj jako Arambourgiania zostało tam wykopane jeszcze w czasie II wojny światowej, w 1943 roku. Znaleziona wówczas w piaskach bliskowschodnich kość zawieruszyła się jednak po przesłaniu jej do Paryża. Wojenna zawierucha nie sprzyjała badaniom i dopiero w latach pięćdziesiątych ktoś się jej przyjrzał i zakwalifikował jako ogromne zwierzę latające. Nazwano je pierwotnie Titanopteryx, ale okazało się, że nazwa jest zarezerwowana dla owada.
Minęło jednak pół wieku i w 1995 roku ponownie odkryto na terenie Jordanii szczątki tego wielkiego pterozaura. I wtedy zrobił on wrażenie. Jego rozpiętość skrzydeł szacowano na 10-11 metrów (niektórzy paleontologowie to kwestionują), więc zwierzę znalazło się w gronie tzw. azdarchów, czyli największych pterozaurów i zarazem największych zwierząt, jakie kiedykolwiek latały.
Jak latały gigantyczne pterozaury?
Ten lot stanowił nadal zagadkę naukową. Wiadomo, że te pterozaury miały lekkie ciała, ale wielkie głowy z potężnymi dziobami i nierzadko hełmami. Wiadomo, że błona lotna podobna do patagium nietoperzy rozpinała się między palcami kończyn przednich (z niektórymi wydłużonymi) a kończynami tylnymi. Wiadomo, że nie miały ogonów.
Część naukowców uważa, że te giganty były w zasadzie zwierzętami lądowymi, które po złożeniu wielkich skrzydeł poruszały się na czterech kończynach. W wypadku przednim było to ugięcie łokciowe. Poruszały się całkiem sprawnie (jak każde zwierzę lądowe) i polowały np. na małe dinozaury albo inne kręgowce, względnie zjadały padlinę wielkich roślinożerców. Skrzydła służyły im jedynie do migracji i zmiany miejsca żerowania, a azdarchy nie latały zbyt często i zbyt dobrze.
Czy rzeczywiście tak było i giganty te okazują się zwierzętami lądowymi jedynie z możliwością doraźnego lotu?
Wiele w tej kwestii zmienia kolejne znalezisko z Bliskiego Wschodu, którym jest wielki pterozaur nazwany Inabtanina alarabia z formacji skalnej Muwaqqar w Jordanii. Okaz składa się z dużej części górnej i dolnej szczęki, czterech kręgów szyjnych, lewej kości łopatkowo-kruczej i ramiennej oraz dużej części prawej kończyny przedniej (obejmującej kość ramienną, promieniową, łokciową, czwartą kość śródręcza i pierwszy paliczek skrzydłowy). To sporo, na tyle sporo, że możemy ustalić jak inabtanina latała.
I tu zaskoczenie.
Pterozaur jak wróbel, pterozaur jak sęp
Okazuje się bowiem, że nowy jordański olbrzym to pterozaur o rozpiętości skrzydeł 5-6 metrów, a zatem wyraźnie mniejszy niż aramburgiania, chociaż i tak duży. Kości zachowały się w wersji 3D, co jest rzadkie, bowiem szczątki pustych w środku kości pterozaurów odkształcają się tak jak szkielet ptaków. Dzięki temu udało się przy pomocy tomografii komputerowej ustalić, że te fragmenty miały w sobie sporo wzmacniających rozpórek, które są typowe dla dzisiejszych ptaków aktywnie latających. Zatem ptaków trzepoczących skrzydłami. Wiele wskazuje na to, że sześciometrowa inabtanina też tak robiła, także machała skrzydłami i latała dobrze, aktywnie.
Jednocześnie tomografia komputerowa kości dziesięciometrowej aramburgianii wykazały, że ten pterozaur miał szereg wybrzuszeń kostnych, które spiralnie wznoszą się i opadają wzdłuż kości. Przypomina to struktury we wnętrzu kości skrzydeł sępów.
To by z kolei sugerowało, że wielki pterozaur poruszał się jak one, czyli raczej latał biernie, szybował i szukał kominów ciepłego powietrza, aby wzbijać się i opadać. Wytworzył organizm wspomagający latanie, gdyż jako aktywny lotnik by sobie nie poradził.
To znaczy, że wielkie azdarchy wytworzyły kilka sposobów na radzenie sobie z unoszeniem wielkich ciał w powietrzu. Przez miliony lat miały czas, by stosować wiele kombinacji i rozwiązań aerodynamicznych problemów.
Jak czytamy we wnioskach zawartych w "Journal of Vertebrate Paleontology", wiele wskazuje na to, że lot z machaniem skrzydłami jest stanem domyślnym każdej istoty wzbijającej się w powietrze i że zachowanie polegające na szybowaniu na prądach powietrznych prawdopodobnie rozwinęło się później. I być może to pterozaury były protoplastami tego oszczędnego lotu.