Antylopa uważana za najpiękniejszą wymarła zupełnie. Znaleźli sprawców
Wyobraźmy sobie antylopę, której sierść ma niemal niebieską barwę. Co więcej, ten kolor niebieski zmienia się pod wpływem padającego światła. Sprawia, że zwierzę jest absolutnie przepiękne i widać je z daleka. Niestety, musimy sobie to już tylko wyobrażać. Antylopowiec modry wymarł przeszło 200 lat temu. I po dwustuletnim dochodzeniu znaleziono sprawców tej katastrofy.
Brian Colohan twierdził, że widywał ją jeszcze w połowie XIX wieku. Nie wiemy, czy ma rację, bowiem oficjalna data wymarcia antylopwca modrego to rok 1803, co pokrywa się z aneksją Afryki Południowej przez Brytyjczyków. To wtedy rozpoczęli oni okres wielkich wojen na południu Afryki m.in. z miejscową ludnością, zwłaszcza z wielkim państwem okrutnego władcy o imieniu Czaka (spopularyzowanego w Polsce niegdyś przez pamiętny serial "Zulus Czaka") oraz z europejskimi osadnikami zwanymi Burami.
Burów najczęściej łączy się z Holendrami, ale ta grupa składała się z bardzo wielu narodowości przybyłych od XVI wieku do południowej Afryki osadników z Europy. Było wśród nich rzeczywiście wielu Holendrów, ale także Portugalczycy, Francuzi, Niemcy, Szwajcarzy, Włosi, Duńczycy, a także Polacy. Język afrikaans, którym dzisiaj posługują się mieszkańcy Republi Południowej Afryki, powstał z połączenia wielu języków.
W każdym razie Burowie od początku XIX wieku stanowili rywali Brytyjczyków w kolonizacji Afryki Południowej, a wojny burskie były jednymi z najtrudniejszych, jakie Korona brytyjska musiała toczyć w swych koloniach. Dodajmy do tego krajowców, w tym potężne imperium Czaki istniejące w latach 1816-1828. Stworzył on ogromną armię zuluską i stał się człowiekiem stosującym w walkach w Afryce taktykę spalonej ziemi i bezwzględnej eksterminacji wszystkiego i wszystkich. Czakę osławiły filmy, w tym dwa popularne w Polsce seriale - jeden z lat osiemdziesiątych, bijący wtedy rekordy oglądalności, i drugi późniejszy.
Słowem, południe Afryki na początku XIX wieku było beczką prochu, gdzie wiele różnych sił walczyło o przestrzeń, ziemię, pastwiska i kolonizację tych terenów. W takim tyglu znalazła się unikalna, miejscowa przyroda, bardzo różniąca się od reszty kontynentu afrykańskiego.
Gdybyśmy dzisiaj mieli wskazać afrykańskie kraje o największej różnorodności przyrodniczej, wielu wymieni Kenię. W gruncie rzeczy kraje południa kontynentu takie jak Republika Południowej Afryki czy Botswana przebijają ją pod tym względem. A gdyby nie zagłada wielu miejscowych zwierząt właśnie w XIX wieku, byłaby jeszcze bogatsza.
Afryka Południowa ogołocona ze zwierząt
Niektóre z tych gatunków udało się zawrócić znad krawędzi. Gnu brunatne chociażby - krewny powszechnie znanego z wielkich stad na sawannach gnu pręgowanego, ale znacznie rzadszy i o innym trybie życia, a także bontbok, czyli sasebi przylądkowy - one przetrwały. Cudem, bo na początku XX wieku, po stu latach wybijania stały się tym, czym żubr w Polsce czy bizon w Stanach Zjednoczonych. Część zwierząt jednak wymarła, chociażby kwagga - krewna zebry o ciele paskowanym tylko do połowy. Takim zwierzęciem był też antylopowiec modry, zwany antylopą modrą.
Modrą, gdyż jego ciało miało wspaniałe ubarwienie wpadające w niebieski kolor. Zgodnie z opisami, stada tych zwierząt musiały wyglądać wręcz oszałamiająco i antylopowca modrego często uważa się za najpiękniejszą antylopę, jaka kiedykolwiek istniała.
Zwierzę było blisko spokrewnione z żyjącymi do dzisiaj antylopowcem szablorogim i antylopowcem końskim - dużymi i przepięknymi antylopami afrykańskimi o sylwetce podobnej do końskiej, a także o potężnych i wygiętych szablowato ku tyłowi rogach. Dawniej uważano antylopowca modrego za podgatunek antylopy końskiej, ale badania genetyczne to wykluczyły. Był to odrębny, mniejszy gatunek. O ile antylopowiec koński ma sierść rudą, a samce antylopowca szablorogiego - kruczoczarną, o tyle antylopa modra była niebieskawa. jej sierść miała na dodatek zmieniać odcień błękitu w zależności od padającego światła. To musiało być porażające, ale nikt nigdy nie zdołał sfotografować tego zwierzęcia.
Śmierć przepięknej antylopy
Wraz z początkiem XIX wieku ono wymarło. Oficjalnie - w 1803 roku, a zatem w czasie początku wielkich walk Brytyjczyków z Burami i Zulusami o ten fragment Afryki. Jej nie udało się uratować, zachowały się tylko reprodukcje i kilka wypchanych egzemplarzy, które można zobaczyć w muzeach z Wiedniu, Sztokholmie, Paryżu i Lejdzie w Holandii.
Zespół badaczy pod kierownictwem prof. dr Michaela Hofreitera z Uniwersytetu w Poczdamie pobrał DNA z muzealnego okazu antylopy błękitnej. Wyniki badan opublikowane zostały w "Current Biology". Wynika z nich, że antylopowiec modry tworzył w południowej Afryce grupy, ale nigdy nie były one zbyt liczne. Jednocześnie materiał genetyczny zwierzęcia nie zawiera żadnych oznak zagrożenia, tzn. nie ma w nim śladów wad genetycznych ani chowu wsobnego. Występuje on wówczas, gdy populacja jest bardzo mała i osobniki zbyt blisko spokrewnione krzyżują się ze sobą. Tu tak nie było, co znaczy że do chwili przybycia osadników brytyjskich na przełomie XVIII i XIX wieku ta antylopa nie miała podobnych problemów. Nie była zagrożona, więcej - populacja przystosowała się do niskiej liczby zwierząt i nie stanowiło to dla niej problemu.
A jednak wymarła, a wyginięcie przyszło nagle. To prowadzi do wniosku, że odpowiedzialni za to są wyłącznie kolonizatorzy. Nie choroby, nie zmiany środowiskowe, nie czynniki naturalne, ale polowania i zamiana siedlisk ssaka w pastwiska i grunty uprawne. Europejscy osadnicy zgładzili najpiękniejszą antylopę świata w zaledwie ponad 30 lat po jej naukowym rozpoznaniu i opisaniu w 1766 roku. To jeden z najbardziej spektakularnych i najtragiczniejszych przypadków w dziejach świata.