Londyn oniemiał. Przez miasto jechał powóz zaprzężony w zebry

Eksperyment Waltera Rothschilda, który na oczach całego Londynu zaprzągł powóz w zebry i przejechał nim do Pałacu Buckingham, miał udowodnić rodzinie królewskiej i całemu światu, że udomowić się da nie tylko zebry, ale i każde zwierzę, tak jak tysiące lat temu udomowiono psa (wilka), konia czy bydło. Udowodnił coś zupełnie innego, dzięki czemu nasza wiedza o ewolucji jest większa.

Powóz Waltera Rothschilda zaprzężony w zebry. Zdjęcie z The Picture Magazine z 1902 roku
Powóz Waltera Rothschilda zaprzężony w zebry. Zdjęcie z The Picture Magazine z 1902 rokuJ. T. NewmanWikimedia Commons

Londyn przełomu XIX i XX wieku był pełen podobnej egzotyki. Wraz z rozwojem kolonializmu, z poznawaniem kolejnych fragmentów świata, następującymi po sobie wyprawami w odległe zakątki, powstawała też moda. Także moda na egzotykę i zwierzęta z odległych krain. Ogrody zoologiczne powstawały jeden po drugim, aby pokazać ludziom, jak wyglądają zwierzęta z innych kontynentów.

To jednak nie wystarczało.

Kiedy sir Thomas Lipton wpadł na pomysł, by w miejsce zmasakrowanych upraw kawy na wyspie Cejlon posadzić tamtejsze wzgórza herbatą, a następnie otworzył w Londynie sklepy sprzedające ten specjał, zorganizował przemarsz przez miasto korowodu złożonego m.in. z prawdziwych cejlońskich słoni. Szły z głośnym trąbieniem, wzbudzając sensację i reklamując jego sklep. Z kolei baron Walter Rothschild zorganizował przejażdżkę na karapaksie wielkiego żółwia słoniowego, na bazie którego Charles Darwin budował swą teorię ewolucji na Galapagos.

Walter Rothschild stał się miłośnikiem zwierząt i egzotyki od chwili, gdy jego rodzice sprezentowali mu muzeum zoologiczne. Miało to być pocieszenie za znienawidzoną przez niego pracę w rodzinnym banku. Rothschildowie byli wszak rodziną bankierów, ale akurat Waltera to nie pasjonowało. W swoim muzeum zapragnął zgromadzić gatunki zwierząt z całego świata, a szczególnie pasjonowały go te wymierające. Zebrał łącznie półtora miliona eksponatów, które po wielkim kryzysie lat trzydziestych trafiły do muzeum. Ponoć Rothschild był szantażowany przez kobietę i musiał pozbyć się tych zbiorów.

Żyrafa Rothschilda z pięcioma różkami

Był ekscentrykiem i łowcą sensacji, ale w 1907 roku to on wydał wspaniale ilustrowaną i przełomową książkę "Extinct Birds", poświęcona wyłącznie wymarłym gatunkom czasów współczesnych i kopalnych. On także opisał nowy podgatunek żyrafy ze wschodniej Afryki, o pięciu różkach zamiast dwóch. Ta nietypowa żyrafa miała też białe nogi i była najwyższym ze znanych podgatunków. Przez lata nosiła nazwę żyrafa Rothschilda, którą potem zmieniono na żyrafę Baringo, a dzisiaj obowiązuje nazwa żyrafa ugandyjska.

Żyrafa Rothschilda sfotografowana w Ugandzie Bernard DUPONTWikimedia Commons

Rothschild użyczył też swego nazwiska kilku gatunkom ptaków, takich jak astrapia żabotowa (gatunek rajskiego ptaka), afrokulczyk arabski czy najbardziej znany z nich, przepiękny szpak balijski.

Słowem: był propagatorem nauki i zoologii, który dogłębnie się nią interesował, a zainteresowanie to objawiało się niekiedy w niezwykły sposób. Gdy np. Rothschild wyjechał na studia do Cambridge, zabrał z sobą całe stadko ukochanych, nowozelandzkich ptaków kiwi. Podczas gdy istniejące czasopisma naukowe stosowały dwumianową terminologię łacińską (tylko rodzaj i gatunek), on preferował typ trójmianowy (rodzaj, gatunek i podgatunek).

Szpak balijski nazwany na cześć Waltera Rothschilda Bernard DUPONTWikimedia Commons

Jego największą ekstrawagancją były jednak zebry. 

W 1898 roku Rothschild, czy to pod wpływem jakiejś dyskusji w klubie, czy zakładu, który ostatecznie zawarł, czy po prostu kolejnego pomysłu, który wpadł mu do głowy, postanowił wykazać, że tak jak niegdyś udomowiono psa, świnię, bydło, konia czy owce, tak i teraz można udomowić zupełnie dowolne zwierzę na świecie. Choćby i zebry, których nikt w odkrywanej przez Europejczyków Afryce nie używał ani do jazdy wierzchem, ani do prac. Nie tak jak konia. 

Rothschild uważał, że zebry nadają się do tego tak samo, jak i konie. Posługiwał się przykładem cyrków rzymskich z czasów Karakalli na przełomie II i III wieku n.e. Wówczas to zebry zaprzęgano do rydwanów, które te ciągnęły po antycznej arenie ku uciesze widzów. Była to jednak tylko czcza rozrywka, a nie użytkowe wykorzystanie tych zwierząt. Odkąd w 1762 roku zebra trafiła do króla Jerzego III i królowej Charlotty, stając się sensacją Londynu, uważano ją za wierzę dzikie i nie do oswojenia.

Jednakże Rothschild się uparł. Zatrudnił trenera o nazwisku Hardy, który słynął jako wybitny jeździec i treser koni. Nigdy nie dał się zrzucić z "francuskiego konia", czyli bujanego rumaka, na którym szkolono kawalerzystów. Baron poprosił go, aby wytrenował mu dwie pary zebr sprowadzonych z Afryki. Tak, aby wygrał zakład, głoszący, że nie uda mu się przejechać przez miasto zaprzęgiem z zebr. Zakład ten sporo go kosztował, bowiem na sprowadzenie czterech zwierząt z Afryki i dwuletnie ich szkolenie wydał mnóstwo pieniędzy. Dopiął jednak celu. Powóz z zebrami przejechał pod Pałac Buckingham.

Skoki z wykorzystaniem zebryLibrary of CongressWikimedia Commons

Baron Rothschild triumfował. Ewolucja również

Baron triumfował. Twierdził, że człowiek ujarzmi każde zwierzę, ponadto zebry są odporne i wytrzymałe. Świetnie znoszą upał, wysiłek i nie imają się ich choroby, chociażby te przenoszone przez muchy tse-tse. Mogłyby zastąpić konie, co jednak nigdy się nie wydarzyło. Owszem, pomysł ekscentrycznego barona miał naśladowców - w latach trzydziestych taki powóz jeździł z reklamami w amerykańskim mieście St. Louis, na początku XX wieku doktor Rosendo Ribeiro dojeżdżał w Nairobi w Kenii zebra na wizyty domowe, ale na stałe nikt jej nie udomowił.

Doktor Rosendo Ribeiro na zebrzeRosendo Ayres RibeiroWikimedia Commons

Oficjalnym powodem był... brak takiej potrzeby. Koni było więcej, służyły człowiekowi we wszystkim. Ponadto nadchodził wiek maszyn i pary, w którym zaprzęgi końskie powoli znikały. Zebra pasowałaby tu jak... wół do karety.

Nieoficjalnie wiadomo było jednak, że przeszkolenie czwórki zebr przez dwa lata tylko po to, by dało się nimi powozić, stanowiło absurd i mijało się z celem. Rothschild wygrał zakład, ale w gruncie rzeczy zaprzeczył swojej tezie, iż udomowić można każde zwierzę. Zebra była zupełnie niepodatna na takie praktyki. Chociaż tak podobna do konia, jako jego krewniaczka zupełnie nie nadawała się co prac. Niechcący więc Rothschild swym zakładem dostarczył dowodów ewolucjonistom na to, iż zwierzę takie jak zebra wtórnie uzyskało pod wpływem warunków życia nowe cechy, których nie miały konie. Możliwe, że ewoluując pod presją wielu dużych drapieżników z Afryki, w tym wczesnych ludzi, stały się bardziej agresywne, utrudniając w ten sposób udomowienie.

Po co nam pszczoły?Stowarzyszenie Czysta PolskaStowarzyszenie Program Czysta Polska
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas