Nieprawidłowości w szkole dla psów w Poznaniu. Trenerzy zabrali głos

W jednej ze szkół zajmujących się treningiem psów w Poznaniu interweniował powiatowy inspektorat weterynarii. Zdaniem jego pracowników psy mogły być głodzone. Właścicielce szkoły, która prowadzi w mediach społecznościowych popularne profile związane ze szkoleniem czworonogów, odebrano aż 15 przebywających na miejscu psów.

Szkole dla psów z Poznania odebrano niedawno 15 zwierząt. Według pracowników powiatowego inspektoratu weterynarii, psy mogły być głodzone
Szkole dla psów z Poznania odebrano niedawno 15 zwierząt. Według pracowników powiatowego inspektoratu weterynarii, psy mogły być głodzone123RF/Instagram/Mam psa i co dalej123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Chodzi o szkołę "Mam psa, i co teraz?" oraz fundację "Pies OdNowa" z Poznania. Jak relacjonuje w rozmowie z Zieloną Interią Sylwia Ilasz z Powiatowego Instytutu Weterynarii w Poznaniu, w ośrodku znajdowało się 17 psów. 15 z nich zostało odebranych. Interwencja odbyła się w poniedziałek, 13 listopada.

Inspektorat weterynarii odebrał 15 psów z hotelu w Poznaniu

- W ośrodku znajdowało się 17 psów, w tym 13 psów znajdowało się w kojcach lub transporterach, dwa psy miały możliwość swobodnego przemieszczania po obiekcie oraz dwa psy znajdowały się na dworze (jeden w kojcu zewnętrznym, a jeden na wybiegu) - przekazała nam Sylwia Ilasz, st. Inspektor ds. zdrowia i ochrony zwierząt. W sumie odebrano 15 psów. Pozostawiono dwa, które "miały możliwość swobodnego poruszania się".

Wiele wskazuje na to, że czworonogi nie były odpowiednio karmione. - U wszystkich psów można było zauważyć oznaki głodzenia, m.in. widoczne żebra, wystające guzy biodrowe, odznaczający się kręgosłup, ślinienie się na widok pokarmu i łapczywe pobieranie pokarmu - informuje Sylwia Ilasz.

W ocenie Powiatowego Lekarza Weterynarii w Poznaniu w sprawie zachodzi podejrzenie znęcania się nad zwierzętami.

Ośrodek "Psia Od-Nowa" w internecie reklamowany jest jako "hotel", "przedszkole" i miejsce stacjonarnego szkolenia psów. Najbardziej promowana usługa, czyli miesięczna "terapia dla psów", to koszt 5400 zł. Właściciele szkoły uprzedzają, że "psy odpoczywają w klatkach" oraz że "pierwsze kilka dni (...) może się wiązać ze stresem, a co za tym idzie - brakiem apetytu" u czworonogów.

Trenerzy zabrali głos

Pracownicy szkoły i fundacji w sobotę, 18 listopada, po nagłośnieniu sytuacji przez lokalne media, opublikowali oświadczenie w związku z odebraniem psów. "Psy zostały przewiezione do lecznicy weterynaryjnej celem zbadania, a następnie w związku z dobrym stanem zdrowia i brakiem jakichkolwiek zastrzeżeń zostały wydane właścicielom" - stwierdzono.

Te informacje są sprzeczne z opinią wydaną przez powiatowego lekarza weterynarii oraz notatką z interwencji, do której dotarł Filip Siuda z poznańskiej "Gazety Wyborczej". Psy najpierw rzeczywiście trafiły do kliniki na badania, ale później przewieziono je do schroniska. Dopiero stamtąd mogli odebrać je właściciele. Dwa psy należące do prowadzących szkołę zostały w schronisku.

"Małgo (właścicielka szkoły - przyp. Red.) jest obiektem niezasłużonego hejtu medialnego, mimo że przeciwko niej nie toczy się żadne postępowanie i nie została ona pozbawiona prawa do psów" - czytamy w oświadczeniu na profilu szkoły, który obserwuje prawie 50 tys. osób.

"Czynności polegające na zatrzymaniu i odebraniu zwierząt zostały przeprowadzone bez żadnego dokumentu i do dnia dzisiejszego brak jest doręczenia stosownego orzeczenia zatwierdzającego powyższe" - twierdzi w oświadczeniu szkoła. Zapewniono, że "szkoła pozostaje otwarta na dialog społecznością i mediami", ale pod oświadczeniem zablokowano możliwość komentowania.

Sytuacja się powtarza

To nie pierwszy raz kiedy w lokalnych mediach pojawiają się doniesienia o nieodpowiednim traktowaniu psów w tym miejscu. Wcześniej szerokim echem w Poznaniu odbiła się historia psa Coffiego, którego właścicielka oddała na szkolenie do "Mam psa...". Golden retriever był trzymany w ciasnej budzie, miał założony kaganiec i dławik, a z pyska leciała mu krew.

Szkoła po odebraniu psa przez inną fundację na początku października zadeklarowała, że przejdzie restrukturyzację i kompleksowy audyt, aby odzyskać "nadszarpnięte" zaufanie klientów. Na przełomie października i listopada aktywiści broniący praw zwierząt odebrali Małgorzacie Kaczmarek kolejnego psa - Toffika. Kontrola PIW z 27 października wykazała szereg nieprawidłowości. Na miejscu znaleziono również dławiki i obrożę elektryczną.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas