Pandemia przyniosła ulgę gorylom. Kiedy ludzie chronili się przed COVID, one mogły oddychać bezpiecznie

Wielkie małpy, takie jak goryle, mogą zarażać się ludzkimi chorobami. W przeszłości tworzyło to poważne zagrożenie zwłaszcza dla najbardziej zagrożonych wyginięciem goryli górskich. Obostrzenia wprowadzone z powodu pandemii COVID-19 sprawiły, że zdrowie tych zwierząt zdecydowanie się poprawiło.

Gorylica górska jedząca liście.
Gorylica górska jedząca liście.CC BY-SA 4.0
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Park Narodowy Wulkanów w Rwandzie to jedno z ostatnich na świecie miejsc, gdzie goryle górskie mogą cieszyć się wolnością. To jeden z najbardziej zagrożonych wymarciem gatunków ssaków świata: do 2010 r. ich liczba spadła do około 600 osobników rozrzuconych w niewielkich grupkach po górskich regionach Rwandy, Ugandy i Demokratycznej Republiki Konga.

Od 2010 r. ich sytuacja nieco się poprawiła dzięki wysiłkom rządów i organizacji walczących o ich przetrwanie. Populacja wielkich małp wzrosła od tej pory o ok. jedną czwartą, ale zagrożenie pozostało. Zwłaszcza że blisko spokrewnione z człowiekiem małpy są podatne na choroby zarażające nas. A częste kontakty z turystami, biologami czy weterynarzami sprawiały, że okazji do przeskoczenia na nie ludzkich chorób nie brakowało.

Pandemiczna ulga

Gdy wybuchła pandemia COVID-19, uczeni obawiali się, że przypadkowe zarażenie goryli tą chorobą może zdziesiątkować żyjące dziko małpy i ponownie zagrozić przetrwaniu gatunku. "Siedzieliśmy jak na szpilkach" - powiedział "New York Timesowi" dr Kirsten Gilardi, dyrektor wykonawcza organizacji Gorilla Doctors. "Zastanawialiśmy się - co stanie się, kiedy ten wirus zacznie zarażać goryle górskie?".

Obawy sprawiły, że w marcu 2020 r. Rwanda zamknęła park narodowy. Gdy kilka miesięcy później ponownie go otwarto, wprowadzono ostre środki bezpieczeństwa. Wszyscy turyści mieli zachowywać duży dystans od goryli, musieli też przez cały czas pobytu w parku nosić maseczki. Wydaje się, że środki bezpieczeństwa przyniosły skutek: do tej pory nie odnotowano przypadków zarażenia goryli COVID-19.

Miały jednak także skutek uboczny, który wyszedł gorylom całkiem dosłownie na zdrowie. Ograniczenie kontaktów z ludźmi sprawiło, że drastycznie spadła liczba wszystkich chorób układu oddechowego, jakich doświadczały małpy. Wcześniej badacze notowali średnio 5,4 przypadki takich infekcji rocznie. Po wprowadzeniu obostrzeń liczba przypadków spadła do zaledwie 1,6. Na obszarach parku dostępnych dla turystów mieszka 10 rodzin goryli liczących łącznie 175 osobników. Kolejnych 10 rodzin mieszka w miejscach, do których wstęp osób postronnych jest zabroniony.

Raport epidemiologiczny, opublikowany właśnie w magazynie "Nature" wskazuje, że warto rozważyć utrzymanie podobnych obostrzeń także w przyszłości, aby bardziej rygorystycznie chronić zagrożone małpy przed możliwym zakażeniem ludzkimi chorobami.

Małpi katar

Choroby układu oddechowego to jedno z największych zagrożeń, przed jakimi stanęły goryle, które cierpią także z powodu kłusownictwa i utraty naturalnych siedlisk. Infekcje są jedną z głównych przyczyn ich zgonów, a ogniska infekcji pojawiają się w dzikich populacjach regularnie.

Część z nich to patogeny naturalnie infekujące małpy, ale naukowcy zidentyfikowali też liczne przypadki zakażenia ich patogenami ludzkimi, w tym rinowirusami i koronawirusami odpowiedzialnymi za przeziębienia. W wielu przypadkach zakażenia przebiegają łagodnie i powodują jedynie katar, kichanie, łzawienie oczu czy ospałość - objawy niemal identyczne jak te towarzyszące drobnemu przeziębieniu u nas.

W niektórych przypadkach jednak mogą wywoływać o wiele poważniejsze problemy, w tym prowadzące do śmierci na zapalenie płuc. W 2009 r. ludzki wirus zainfekował 11 z 12 członków jednej z rodzin goryli mieszkających w Rwandzie. Pięć zwierząt wymagało opieki lekarzy, a dwa inne, w tym niemowlę, umarły.

Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody już w 2015 r. wystosowała zalecenia mające ograniczyć możliwość powtórzenia się takiej tragedii, które wyglądały bardzo podobnie do tych towarzyszących pandemii: obejmowały utrzymywanie dystansu co najmniej 6 metrów od zwierząt i noszenie maseczek. Ale aż do pandemii większość krajów zwlekała z ich wprowadzeniem, często z obawy o utratę wpływów z turystyki.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas