Kleszcze afrykańskie nie są nowe w Polsce. Ekspert wskazuje większy problem
To nie są pierwsze przypadki stwierdzenia kleszczy afrykańskich Hyalomma w Polsce, jak to podawały media, ale to pierwsze przypadki dobrze udokumentowane. Jeden pajęczak spod Częstochowy i dwa z Wielkopolski trafiły teraz do rąk naukowców w ramach powszechnej akcji zwanej „narodowym kleszczobraniem”. Nie ma więc wątpliwości, że kleszcze afrykańskie w Polsce już występują. Czy są groźne?
- Kleszcz afrykański jest duży i dobrze widoczny. Z jednej więc strony łatwo go znaleźć na swoim ciele czy zwierzęcia, ale z drugiej takie zwierzę mocno działa na wyobraźnię - mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu po tym, jak trzy kolejne przypadku obecności kleszczy afrykańskich w Polsce zostały potwierdzone w "narodowym kleszczobraniu".
Kleszcze afrykańskie nie są nowe w Polsce
Na dzisiaj kleszcze afrykańskie z rodzaju Hyalomma stanowią bez porównania mniejszy problem niż klasyczne kleszcze żyjące w Polsce od lat, ale ich medialne oddziaływanie jest o wiele większe.
Chodzi wszak o rozmiary tych zwierząt. Kleszcz wędrowny Hyalomma marginatum ma 3,5 do ponad 5 mm długości. Dla porównania: kleszcz pospolity nie przekracza 4 mm (po napiciu się krwi pęcznieje do 11 mm). A zatem afrykański kleszcz wędrowny znacznie bardziej rzuca się w oczy, a jego gabaryty wywołują u ludzi wręcz objawy związane z arachnofobią. Jest też bardzo szybki, o czym pisaliśmy w Zielonej Interii. Przypomina, jak szybkimi zwierzętami są poruszające się na ośmiu nogach pajęczaki, do których te pasożyty należą.
Na wyobraźnię działa nawet jego ubarwienie, z pręgowanymi odnóżami, nie mówiąc już o egzotycznych nazwach chorób, które ten kleszcz przenosi. To chociażby: wirus Dugbe, wirus gorączki Zachodniego Nilu, wenezuelskiego zapalenia mózgu koni, afrykańskiego pomoru koni, choroby lasu Kyasanur, gorączka Q, teilerioza tropikalną, babeszjozę czy krymsko - kongijską gorączka krwotoczna.
Wszystko to razem sprawia, że kleszcze afrykańskie mocno działają na wyobraźnię i na media, które co chwilę informują, że zwierzęta te już są w Polsce, mimo iż są one tu już od dawna. Zdaniem naukowców, możliwe że od kilkudziesięciu lat.
- To może być sytuacja podobnej do tej w Niemczech, gdzie najpierw stwierdzono wektory egzotycznych chorób, a następnie dopiero znaleziono kleszcze, które patogeny przenoszą - mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, który bada kleszcze. Nie jest więc tak, że kleszcz wędrowny Hyalomma marginatum pojawił się nagle w tym roku. To kwestia tego, jak i gdzie udaje się go znaleźć i potwierdzić obecność.
W ramach akcji "narodowe kleszczobranie" można było wysłać do specjalistów informację, a także zdjęcie znalezionych nietypowych kleszcza. To głośna inicjatywa, która miała pomóc naukowcom w zorientowaniu się, jakie gatunki tych pajęczaków są już w Polsce i czy znajdują się wśród nich tzw. kleszcze afrykańskie, czyli mocno działające na wyobraźnię ludzi pajęczaki z rodzaju Hyalomma.
W ich ręce trafiły już nie tylko zdjęcia, ale i egzemplarz kleszcza afrykańskiego. "W końcu lipca dostaliśmy pierwszą przesyłkę z kleszczem Hyalomma. Został zebrany z konia z okolic Częstochowy" - poinformowała prof. Anna Bajer z Zakładu Eko-Epidemiologii Chorób Pasożytniczych na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, inicjatorka akcji "narodowe kleszczobranie".
Narodowe Kleszczobranie znalazło kleszcze afrykańskie
Ludzie dostarczyli 420 zgłoszeń, ale większość dotyczyła znanych w Polsce kleszczy. Poza osobnikiem znalezionym na koniu pod Częstochową mamy jeszcze kleszcza tego gatunku znaleziono we Wronkach koło Poznania i kolejnego, namierzonego 2 sierpnia w okolicach Barankowa pod Złotowem, także w Wielkopolsce.
Nie są to - jak podają media - pierwsze takie przypadki w Polsce. Już wiosną prof. Krzysztof Simon, specjalista chorób zakaźnych, w rozmowie z TVP3 Wrocław informował o znalezieniu kleszcza afrykańskiego na Dolnym Śląsku.
Afrykański gatunek został zanotowany w Europie po raz pierwszy w tym stuleciu w 2007 r. na terytorium Holandii. W 2012 r. dwa takie pasożyty zdjęto z krowy na Węgrzech. Ukąsiły ją na pastwisku, co było wówczas sporą sensacją. Skąd bowiem kleszcz typowy dla afrykańskich sawann na Węgrzech?
Oryginalnie bowiem ten kleszcz o nazwie Hyalomma marginatum występuje na terenach Afryki łącznie z Maghrebem i przyległymi obszarami Bliskiego Wschodu. Żyje w środowisku suchym, na stepach, sawannach, wśród krzewów, a zatem w miejscach odwiedzanych przez spore ssaki kopytne. To one są głównym żywicielem tego kleszcza, podobnie jak w wypadku naszych gatunków.
Afrykański gatunek został zanotowany w Europie po raz pierwszy w tym stuleciu w 2007 r. na terytorium Holandii.
Dzisiaj zakładamy, że kleszcze te trafiły do Europy z pomocą wędrownych ptaków i na ich ciałach. Przenoszą go głównie takie gatunki jak cierniówka i białorzytka zwyczajna, ale być może po prostu je na razie udało się zbadać. - Istotne dla nich są jednak zmiany zachodzące w świecie - mówi prof. Piotr Tryjanowski. - To kwestie migracyjne, turystyczne. Niewykluczone, że kleszcze afrykańskie roznoszą nieświadomie sami ludzie. Świat się kurczy, zwierzęta niedużych zwłaszcza rozmiarów mają nowe możliwości przemieszczania się na duże odległości w krótkim czasie.
Z kleszczami afrykańskimi, podobnie jak z wieloma innymi nowymi bezkręgowcami (np. komarami tygrysimi i innymi gatunkami z Azji i Afryki), musimy nauczyć się żyć. Na całe szczęście liczba tych gatunków egzotycznych w Polsce jest nadal niewielka.
- To margines - przyznaje prof. Piotr Tryjanowski. - Nadal bez porównania bardziej prawdopodobne jest ukąszenie przez nasze rodzime kleszcze, zwłaszcza z rodzaju Ixodes, mniej Dermacentor. Oczy i uszy miałbym jednak otwarte, bo Hiszpania 20 czy 30 lat temu także miała u siebie kleszcze afrykańskie stanowiące jakiś promil wszystkich pasożytów, a dzisiaj to już kilka procent.
Nie tylko ptaki przynoszą kleszcze z Afryki
Nie można więc wykluczyć, że kleszcze afrykańskie takie jak kleszcz wędrowny staną się częstsze w Polsce, ale zapewne minie kilkadziesiąt lat nim ich obecność stanie się bardziej zauważalna. Przypomnijmy, że zoologowie mówią, że o regularnym występowaniu tego zwierzęcia u nas będziemy mogli mówić w latach 2040-2070, w zależności od tempa, w jakim przeniosą go ptaki. Dzisiaj Hyalomma marginatum stanowi jedną piątą wszystkich kleszczy znajdowanych na migrujących ptakach.
- Przypadków, by patogeny chorobowe mocno wpłynęły na przyrodę nie ma zbyt wiele. Nawet ptasia grypa atakuje głównie lokalnie. Choroby nie zagrażają przyrodzie w takim stopniu jak zmiany klimatyczne czy drapieżnictwo - mówi prof. Piotr Tryjanowski. Dodaje jednak: - Choroby to jednak emocje. W skali całej przyrody mogą mieć małe znaczenie, dopóki nie dotkną akurat kogoś z naszych bliskich.
Badania w ramach "narodowego kleszczobrania" okazały się świetną dawką informacji nie tylko w kwestii kleszczy afrykańskich. Ludzie dostarczyli wiele cennych doniesień także w sprawie innych gatunków.
Jak mówi Anna Bajer z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, udało się chociażby ustalić, że kleszcz Hermacentor reticulatus wyraźnie rozszerzył swój zasięg w stosunku do poprzednich badań i jest obecny na południu Polski, gdzie go poprzednio nie było. "To będą ciekawe, nowe dane do analizy" - mówi Anna Bajer. "Mamy też kilka raportów o kleszczu jeżowym Ixodes hexagonus, głównie ze zwierząt, psów i kotów".