Wysoka cena luksusu. Wygodne życie 7 Polaków zabija jedną osobę

Emisje CO2 zabijają. Najnowsza analiza pokazuje, że każde 4434 tony dwutlenku węgla wpompowane do atmosfery prowadzą do śmierci jednego człowieka.

Tłum we Władysławowie
Tłum we WładysławowieWojciech Strozyk/East News

Według autorów opracowania opublikowanego w "Nature Communications" styl życia trzech statystycznych Amerykanów kosztuje życie jednej osoby. Ponieważ styl życia statystycznego Polaka wiąże się z emisjami niższymi o prawie połowę, oznacza to, że do śmierci jednego człowieka przyczynia się siedmiu Polaków. Z tego samego badania wynika, że działalność jednej elektrowni zabija średnio 904 osoby.  

To pierwsza analiza wprost badająca śmiertelność wywołaną emisjami gazów cieplarnianych. Zespół naukowców pod kierownictwem prof. Daniela Bresslera z Columbia University oparł swoją analizę na badaniach dotyczących skutków zdrowotnych podwyższenia temperatur. Z wyliczeń badaczy wynika, że wzrost temperatury wywołany przez każde dodatkowe 4434 tony CO2 wpompowane do atmosfery spowoduje przedwczesną śmierć jednej osoby. 

Z drugiej strony, z tej samej kalkulacji wynika, że wyeliminowanie emisji CO2 do 2050 r. uchroniłoby jeszcze w tym stuleciu od przedwczesnej śmierci 74 mln osób. 

Bressler zastrzega, że wyniki analizy mogą być "bardzo zaniżone", bo obejmują jedynie zgony bezpośrednio wywołane rosnącymi temperaturami. Nie biorą pod uwagę ofiar powodzi, burz, susz i głodu wywołanych katastrofą klimatyczną. Ani ludzi umierających bezpośrednio na skutek zanieczyszczenia powietrza. Z opublikowanego w lutym badania Uniwersytetu Harvarda wynika, że każdego roku zabija ono 8 mln ludzi na świecie. 

Winny biznes i politycy

"Prowadzenie polityki klimatycznej bardziej agresywnej, niż podejście "business as usual" mogłoby uratować wielu ludzi" - twierdzi Bressler dodając: "Sam byłem zaskoczony tym, jak wielka jest liczba przewidywanych zgonów. Jest ona obarczona pewną niepewnością - może być niższa, ale może być też dużo wyższa".

Uczeni podkreślają, że ich badanie jaskrawo pokazuje ogromne nierówności w emisjach generowanych przez konsumpcję mieszkańców różnych części świata. Za śmierć jednego człowieka odpowiadają łączne emisje 3,5 Amerykanów, 25 Brazylijczyków lub 146 Nigeryjczyków. 

U podstaw opracowania Bresslera leżała koncepcja "społecznego kosztu węgla". To kwota określająca koszty krańcowe wywołane przez wyemitowanie każdej kolejnej tony CO2, w tym zniszczenia spowodowane przez ekstremalne zjawiska pogodowe. Twórca koncepcji "społecznego kosztu węgla" William Nordhaus został za jej opracowanie uhonorowany Nagrodą Nobla z ekonomii. 

Model Nordhausa zakłada, że w 2020 r. koszt społeczny węgla to 37 dol. za tonę. Ale kalkulacje dokonane przez Bresslera podnoszą go drastycznie do 258 dol. za tonę. Wynika z nich, że wyeliminowanie emisji CO2 do 2050 r. to polityka ekonomicznie optymalna, bo pozwalająca uniknąć drastycznych kosztów wywołanych przez zmiany klimatyczne.  

Bressler podkreśla, że choć jego model wskazuje liczbę zgonów będącą efektem stylu życia mieszkańców konkretnych państw, to rozwiązanie problemu nie leży w rękach konsumentów, ale polityków i biznesu. "Uważam, że nie powinniśmy brać tych wyliczeń śmiertelności zbyt osobiście" - mówił badacz brytyjskiemu Guardianowi. "Nasze emisje są rezultatem technologii i kultury miejsca, w którym mieszkamy".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas