W Stanach Zjednoczonych zapada wyrok na sowy. Mogą zginąć tysiące
Nawet pół miliona sów ma zostać zastrzelonych w północno-zachodnich rejonach Stanów Zjednoczonych, z czego 20 tysięcy w ciągu najbliższego roku. Wniosek w tej sprawie właśnie jest rozpatrywany i analizowany. Co ciekawe, nie jest to wniosek myśliwych, ale samych przyrodników. Złożyły go US Fish i Wildlife Service. Ich zdaniem nie ma innego wyjścia.
Sprawa dotyczy konkretnego gatunku sów, jakim jest puszczyk kreskowany, a akcja zapoczątkowana przez amerykańskich przyrodników ze stanów Oregon i Waszyngton na północnym-zachodzie Stanów Zjednoczonych ma na celu ratowanie innego gatunku, puszczyka plamistego. Różnica wydaje się pozornie niewielka - puszczyk plamisty i puszczyk kreskowany brzmią podobnie. To jednak zupełnie różne sowy, z których jedna całkowicie stłamsiła drugą.
Puszczyki to jedne z najczęściej spotykanych sów na świecie. Także w Polsce puszczyk zwyczajny jest bezdyskusyjnie najliczniej występującą sową w naszym kraju. Tak jest zresztą w całej Europie. Jeżeli zobaczymy nocą lecącą gdzieś sowę w dowolnym miejscu w Polsce, a już zwłaszcza w Karpatach, Małopolsce, na Podkarpaciu i w Polsce wschodniej oraz na Mazurach, to jest wielce prawdopodobne, że będzie to właśnie ten puszczyk. To sowa, która radzi sobie znakomicie i zasiedla także miasta - Warszawę, Poznań, Kraków, Wrocław.
Jednakże poza nim spotkamy niekiedy w Polsce inne gatunki puszczyków, znacznie rzadsze - na Zamojszczyźnie, Kielecczyźnie czy w Karpatach zjawia się puszczy uralski, a w XXI wieku coraz częściej pojawia się u nas wielki puszczyk mszarny. Niegdyś sporadycznie spotykany w Puszczy Białowieskiej i na Podlasiu, teraz zjawia się także w innych miejscach kraju.
Puszczyki w USA konkurują na całego
Tereny północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych zamieszkuje kilka rodzimych gatunków puszczyków. W Oregonie to chociażby wspomniany puszczyk mszarny, typowy dla tajgi i borów całej półkuli północnej, a także puszczyk plamisty i puszczyk kreskowany. Puszczyk plamisty jest coraz rzadszy. Ma status NT, czyli bliski zagrożenia. W zachodniej części Kanady, Stanów Zjednoczonych i Meksyku zostały nieliczne populacje. Podgatunek z Kalifornii jest skrajnie nieliczny.
Puszczyk kreskowany, czyli inaczej puszczyk huczek, to zupełnie inna historia. Ten ptak swym zasięgiem obejmuje raczej wschodnią część Ameryki Północnej oraz południową Kanadę. Przez lata nie wchodził w paradę krewniakowi na zachodnim wybrzeżu, ale w ostatnich latach te sowy powiększają szybko swój zasięg. Opanowały Kolumbię Brytyjską, Oregon, stan Waszyngton i Idaho. Są już w Montanie, Newadzie i północnej Kalifornii, a także w Albercie i na Terytorium Jukon w Kanadzie.
W żadnym razie nie można powiedzieć, że puszczyk kreskowany jest gatunkiem ginącym. Przeciwnie, zwiększa zasięg i liczebność, jest ekspansywny. Jego liczebność szacuje się obecnie na grubo ponad 3 miliony, co czyni go jedną z najliczniejszych sów świata.
Wynika to stąd, że ta sowa ma wyjątkowo małe wymagania środowiskowe i pokarmowe. Je wszystko - poluje jak inne sowy na gryzonie i małe kręgowce, króliki, ale w zasadzie nie pogardzi żadną zdobyczą. Wiemy, że chwyta węże, żaby, owady, wyławia z wody raki i ryby, zjada padlinę, odwiedza śmietniki. Poluje także za dnia. Ma charakterystyczne prążki na piórach - stąd nazwa.
Zdaniem ornitologów konkurencja między tymi dwoma gatunkami puszczyków w zachodniej Ameryce Północnej jest nierówna. Puszczyk plamisty nie ma szans, podobnie jak wiele innych rzadkich sów. Populacja puszczyka plamistego w zachodnich USA spada w dramatycznym tempie 12 proc. rocznie. Należy je chronić. Jak?
USA ogarnął spór o zabijanie sów
Pomysł organizacji takich jak United States Fish and Wildlife Service jest dość zaskakujący, bowiem organizacje te opowiadają się za wyeliminowaniem części ekspansywnych ptaków. I to nie byle jakiej liczby, bo łącznie pół miliona!
Pierwsze 20 tys. puszczyków kreskowanych miałoby zostać odstrzelonych w ciągu roku, a następnie plan zakłada eliminowanie 30 tys. osobników rocznie przez wiele lat. Jak czytamy, nie chodzi jedynie o konkurencję pokarmową i środowiskową sów, ale także o bardzo niebezpieczne krzyżowanie się puszczyków kreskowanych i plamistych, co prowadzi do powstania hybryd.
Gwoli ścisłości, organizacje przyrodnicze w USA przedstawiły szeroki plan poradzenia sobie z problemem, a odstrzał sów jest tylko jednym, najbardziej radykalnym punktem. Istnieje jeszcze pięć innych, w tym odłów, ochrona siedlisk, itd.
Plan będzie publicznie konsultowany na początku 2024 roku. Gdy zostanie przyjęty, odstrzał ma ruszyć w 2025 roku. Ma doprowadzić do wyeliminowania 30 proc. populacji tych sów.
Kontrowersje są olbrzymie. Bob Sallinger, dyrektor wykonawczy Bird Conservation Oregon, powiedział "Seattle Times": "Możliwe, że po przyjęciu tego planu wyrządzimy więcej szkody niż pożytku. Czy naprawdę chcemy, aby grupa ludzi w lesie strzelała do ptaków, które w innym przypadku byłyby chronione? Jestem przeciwny tego rodzaju programom. Prowadzi do wielu nieporozumień i kłopotów. Ta akcja nie będzie miała zwycięzców".
Robin Bown, kierownik ds. strategii zarządzania sowami w US Fish and Wildlife Service dodaje: "Puszczyki kreskowane przeniosły się ze wschodniego wybrzeża USA na zachód, bo tu znalazły odpowiednie środowiska i lasy, które na wschodzie wycięto. To sprawka człowieka. Teraz nie mamy wyjścia. Nie chcemy łapać i wypuszczać tych ptaków gdzie indziej na Zachodnim Wybrzeżu i rozprzestrzeniać tę sowę gdzie indziej. Te puszczyki mogą mieć duży wpływ na te gatunki. To byłoby zgubne".