Ten dzień stał się koszmarem. Uciekły wielkie węże i zaczęła się katastrofa
Wiele miejscowości zmiecionych z powierzchni ziemi, zniszczonych około 25 tys. domów i uszkodzonych 100 tys., 26 osób zabitych bezpośrednio i co najmniej 39 kolejnych pośrednio, około 27 miliardów dolarów strat - huragan Andrew był jednym z najbardziej niszczycielskich i kosztownych kataklizmów w dziejach Stanów Zjednoczonych i Florydy. Mało kto jednak spodziewał się, że po ponad 30 latach nadal będzie trzeba płacić rachunki po tym żywiole. Nurkując w bagnie i naprężając mięśnie w walce z ogromnymi bestiami, które uwolnił.
Spis treści:
Środowe wieści o tym, że w rezerwacie Big Cypress na Florydzie aż pięciu mężczyzn potrzeba było, by przez 45 minut mocować się z wielkim pytonem birmańskim i okiełznać go, mogą zdumiewać. Na logikę bowiem - jak to pyton birmański na Florydzie? Coś tu się nie zgadza...
Huragan Andrew sprawił, że na Florydzie zaroiło się od pytonów
Rzeczywiście, nazwa pyton birmański nie jest myląca. Ten podgatunek (przez niektórych herpetologów uważany wręcz za odrębny gatunek) pytona tygrysiego żyje w Birmie. Trzyma się tam blisko wody, lubi mokradła i lasy namorzynowe, gdzie poluje na gryzonie, ptaki, ale także spore ssaki kopytne jak jelenie, antylopy, dziki. Poza Birmą ten wąż, zwany także pytonem ciemnoskórym, zasiedla też inne kraje Azji Południowo-Wschodniej, np. Indochiny, południowe Chiny, Indonezję, gdzie na Jawie żyje karłowata odmiana tego dusiciela.
Zobacz także: Nagle z doniczki wypełza coś takiego. To wąż, nie robak
Pozostałe odmiany nie są jednak karłowate. Osiągają po kilka metrów długości, a rekordowy osobnik schwytany w 1912 roku na indonezyjskiej wyspie Celebes mierzyć miał nawet 9 metrów 79 cm. To stawiałoby pytona ciemnoskórego w jednym szeregu z anakondą zieloną w walce o miano najdłuższego węża świata.
Jak to się jednak stało, że azjatyckie giganty wylądowały na Florydzie i teraz trzeba je łapać? Nie bez trudu, bowiem łowy na ogromne pytony są w tym amerykańskim stanie zakrojone na dużą skalę. Władze na Florydzie wynajęły ludzi, płacą im od godziny poszukiwań, więc dziesiątki ludzi przetrząsają bagna Florydy. Znaleziska są niezwykłe, bowiem w 2023 roku schwytano już na Florydzie przeszło 200 pytonów, z czego kilka 5-metrowych. Paul Hobbs zdobył nawet nagrodę zwaną 2023 Florida Python Challenge za złapanie 20 pytonów w trakcie 10-dniowych poszukiwań. To okrągła sumka 10 tys. dolarów.
Pieniądze wypłacane są chętnie, bo tez problem z dusicielami jest na Florydzie ogromny i powoduje znaczne straty. A wszystko za sprawą jednego feralnego dnia.
W 1992 roku prezydentem USA był George W. Bush, Chicago Bulls z Michaelem Jordanem i Scottie Pippenem sięgnęli po mistrzostwo NBA, a polscy piłkarze z Andrzejem Juskowiakiem i Wojciechem Kowalczykiem - po srebrny medal igrzysk olimpijskich w Barcelonie. To wtedy nad oceanem uformował się huragan Andrew i z wielką mocą uderzył w wybrzeża Florydy. 16 sierpnia 1992 roku powstał na Atlantyku, 23 sierpnia przeszedł przez Bahamy przez kolejne pięć dni pustoszył wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Straty były ogromne, szły w ponad 27 miliardów dolarów. Zginęło kilkadziesiąt osób, a Andrew do dzisiaj znajduje się na siódmej pozycji na liście najbardziej intensywnych huraganów w dziejach USA - otwiera ją żywioł Labor Day z 1935 roku.
Miami zalało wówczas przeszło cztery metry wody, a opad osiągnął 25 cm, czyli tyle ile podczas huraganu Katrina w Nowym Orleanie. Porywy wiatru osiągały około 269 km/h. Niewiele mogło się ostać.
Pytony - uciekinierzy ze sklepu zoologicznego
Nie ostał się także sklep zoologiczny, z którego rozbitych terrariów wypełzła nieokreślona do dzisiaj liczba węży. Były to gady z prywatnej kolekcji przeznaczone na sprzedaż. Przetrwały huragan, burzę i okazało się, że warunki panujące na Florydzie bardzo im odpowiadają. Pytony ciemnoskóre stały się przykładem znakomitej adaptacji zupełnie obcego gatunki do nowego środowiska. Z sukcesem dla niego.
Nie dla środowiska jednak. Każda z samic pytona składa 50-100 jaj, a dusiciele są dość opiekuńcze podczas wychowu młodych. Nic dziwnego, że węże szybko się rozmnożyły i opanowały całą okolicę. Fakt, że tak często urastają do wielkich rozmiarów sięgających 5 metrów (co w Azji jest sporym gabarytem) świadczy o tym, że mają w USA dobre warunki, pogodę, sporo wody i pokarmu. Nic im nie przeszkadza.
Miejscowe zwierzęta nie nauczyły się bronić przed wielkimi wężami i łatwo padają ich ofiarami. Pytony wtargnęły do środowiska zajmowanego dotąd przez miejscowego drapieżnika szczytowego i innego gada - aligatora mississippijskiego. Dochodzi do konkurencji pokarmowej, zwarć.
Sprawa pytonów zagraża USA
Teoria o tym, że plaga pytonów na Florydzie to pokłosie huraganu sprzed 31 lat jest powszechnie obowiązująca, ale wielu naukowców ją kwestionuje. Uważają, że to zbyt płytkie wyjaśnienie tego zjawiska. Do roku 1995 rzeczywiście nie widywano na Florydzie pytonów, ale gdy zaczęły się pojawiać, to czas i położenie geograficzne inwazji nie zgadzają się z tym, jak uderzała burza. Zdaniem herpetologów, przyczyny pojawienia się węży na Florydzie mogą być bardziej złożone.
I jako przykład podają fakt, że pierwszego pytona w tym stanie USA widziano już w 1979 roku. Ktoś go wypuścił albo komuś. Oba przypadki są częste, gdy ludzie nabywają wielkie węże, a potem one się im nudzą albo nie dają sobie rady z trudami i kosztami opieki nad zwierzęciem. Ucieczka pytona także nie jest trudna - to zwierzę sprytne i zwinne. Wejdzie w każdy zakamarek, czego nauczyło się w Azji w poszukiwaniu gryzoni.
Nie zmienia to faktu, że pyton ciemnoskóry jest jednym z największych biologicznych zagrożeń w USA. Już naruszył stabilność ekosystemu Florydy, a zagraża poważnie miejscowym aligatorom, którym odbiera pokarm, a także największym w Ameryce koloniom ptaków brodzących i wodnych.