Niezwykły ptak powróci po 300 latach. Historia jak z "Parku Jurajskiego"

Budząca ogromne wątpliwości umowa między Colossal Biosciences a Mauritian Wildlife Foundation została podpisana, a to znaczy, że amerykańska firma biotechnologiczna i genetyczna odtworzy wymarłego kilkaset lat temu dronta doda - symbol wyspy Mauritius. Cześć naukowców łapie się za głowę i porównuje te eksperymenty do "Parku Jurajskiego". Inni widzą w nich ogromną szansę.

Dront dodo i las na Mauritiusie
Dront dodo i las na MauritiusieTravel CollectionEast News

Brzmi to bowiem istotnie osobliwie i zakrawa na książkę Michaela Crichtona i film Stevena Spielberga. Różnica jest taka, że w wypadku dronta dodo z wyspy Mauritius nie mówimy o gatunkach sprzed milionów lat, ale kilkuset. I nie o gatunkach zgładzonych przez procesy naturalne, ale wybitych przez człowieka. W zasadzie wymordowanych z zimną krwią, bo taki był los dodo. Wreszcie - tu nie trzeba materiału genetycznego wydobywać ze skamielin.

Dodo powróci na Mauritius po 300 latach

Słowem, o ile odtworzenie dinozaurów ze skamieniałych szczątków mezozoicznych, o czym opowiada "Park Jurajski", uważa się za czystą fikcję, o tyle odtworzenie dodo jest realne. Tak przynajmniej uważa firma Colossal Biosciences zajmująca się inżynierią genetyczną i biotechnologiczną.

Firma ta, zainspirowana - czego nie ukrywa - planami odtworzenia mamuta włochatego, opracowała plan przywrócenia naturze dodo wybitego przez człowieka i zawleczone przez niego na Mauritius zwierzęta. Dront dodo był największym znanym przedstawicielem gołębi, osiągał wielkość indyka i początkowo żeglarze przybyli na Mauritius uważali go właśnie za ptaka tego typu. 

Wielki ptak ważył 10, a może nawet 14 kg - to jest masa łabędzia niemego, co daje nam obraz, z jak dużym gatunkiem mieliśmy do czynienia. Dront nie latał. Ewolucja na odległych wyspach sprawiła, że ta umiejętność nie była mu potrzebna.

Dront dodowikipedia.plWikimedia Commons

Dront dodo nie latał. Wybili go błyskawicznie

Niewiele wiemy o tych ptakach. Uważano go kiedyś za kuraka, chruściela, krewnego strusia, nawet za jakąś formę ptaka spokrewnionego z sępami! Portugalczycy w XVI wieku brali dodo za pingwiny, które już widzieli w południowej Afryce. Dopiero późniejsze badania doprowadziły do powiązania ich z gołębiami, a dokładnie z treronami - barwnymi i egzotycznymi gołębiami żyjącymi w Afryce, Azji i Oceanii. 

Ptak został nazwany dodo, co jest przekształceniem portugalskiego słowa oznaczającego "głupka". To Portugalczycy odkryli Mauritius w 1505 roku. Najprawdopodobniej pierwszy opis dodo sporządził Heyndrick Dircksz Jolinck. Jego wyprawa dotarła na Mauritius w 1598 roku. Holendrzy skolonizowali wyspę i gdy w XVIII wieku przejęli ją Francuzi, drontów zapewne już nie było.

Wielkie gołębie były zabijane masowo przez żeglarzy. Nie bały się ludzi, dawały się łatwo złapać. Oznaczało to rzeź na ogromną skalę i to nawet w sytuacji, gdy okazało się, że większość mięsa dodo jest niejadalna - za przysmak uchodziły pierś i żołądek. I tak je zabijano, często bez powodu. Nie wiadomo, kiedy zabity został ostatni dodo - zakłada się, że pod koniec XVIII wieku. Nawet jeżeli jakieś ptaki przetrwały dłużej, wykończyły je zwierzęta zawleczone tu przez Europejczyków - szczury, świnie. Dodo zniknął i to zniknął tak bardzo, że jeszcze w XIX wieku kwestionowano, że taki ptak w ogóle istniał.

Na niedalekiej wyspie Rodrigues żył do 1790 roku krewny dodo - dront samotny. Niektóre opisy mówią, że gdy gromadził zapasy tłuszczu, mógł osiągać wagę może nawet większą niż krewniak z Mauritiusa. Także wymarł. W jego wypadku nie mamy nawet żadnego wypchanego okazu. Takie egzemplarze zabitych dodo się zachowały.

Niesamowicie wyglądająca głowa dodowikipedia.plWikimedia Commons

I to był punkt startu do prób odtworzenia ogromnego gołębia. 

W 2022 roku Beth Shapiro, ekspertka ds. dawnego DNA zwierząt, która jest doradcą naukowym Colossal Biosciences, ogłosiła, że odszyfrowała pełną sekwencję genetyczną, czyli genom dodo. Aby odtworzyć ptaka, należało go porównać z sekwencją najbliższego żyjącego krewnego dodo, czyli nikobarczyka zwyczajnego z południowej Azji (inny gatunek tego rodzaju - nikobarczyk plamisty już także wymarł) i znaleźć różnice. 

Sekwencje specyficzne dla dodo mają zostać następnie umieszczone w konkretnych komórkach nikobarczyka. Jego DNA będzie stopniowo modyfikowane - tak, aby przypominało DNA dodo.

Wielkie kontrowersje. "To nie będzie dodo"

To już wywołuje wielkie kontrowersje, bowiem wielu naukowców kwestionuje sens takich eksperymentów i tworzenia nie tyle dawnego dodo, co jego atrapy. Modelu opartego na bazie innego gatunku. 

Colossal Biosciences broni się, że to jedyna metoda, bowiem zwykłego klonowania nie można tu zastosować. "Nie ma dostępu do ptasiej komórki jajowej w tym samym czasie rozwojowym, co u ssaka, a tego wymaga klonowanie" - wyjaśniają badacze. Plan zakłada wykorzystanie pierwotnych komórek rozrodczych (PGC), które pochodzą od embrionów ptaków i mają zdolność wytwarzania komórek jajowych i plemników. PGC nikobarczyka po modyfikacji wyprodukują jajo i plemnik dodo. 

Krytycy mówią: "Nadal nie powstanie dodo, ale ptak tylko do niego podobny. Ponadto nie da się w ten sposób odtworzyć zachowań i zwyczajów tych wymarłych ptaków, nie mówiąc o ich środowisku". Zmieniło się przez czterysta lat.

Najbliższy kuzyn dodo.prinprince123RF/PICSEL

"Dodo to nie tylko symbol wyspy Mauritius, ale na dodatek jeden z największych wyrzutów sumienia ludzkości. Jeżeli ktoś każe nam wymienić przykład wymarłego zwierzęcia, często podamy właśnie dodo. Odtworzenie go będzie symbolizowało nasze wysiłki dla ochrony przyrody i naprawienia wyrządzonych jej szkód" - powiedział Vikash Tatayah, dyrektor ds. ochrony przyrody w Mauritian Wildlife Foundation. Argumenty o tym, że stworzy jedynie atrapę dronta dodo, odrzuca.

Niezależnie od tej krytyki amerykańska firma podpisała umowę z Mauritian Wildlife Foundation, zajmującą się ochroną przyrody wyspy Mauritius. Dodo będzie odtwarzany, a dodatkowo firma pomoże Mauritiusowi w ratowaniu zagrożonego innego gatunku gołębia z tej wyspy - synogarlicy rdzawosternej, której los pół wieku temu był niemal przesądzony.

Pożyteczne ptaki. Jerzyki odleciały już do AfrykiPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas