Ludzie nie mogą uwierzyć. Powszechnie znany ptak błyskawicznie wymiera
Gawronów jest mnóstwo. Kłębią się całymi stadami, a jesień nierozerwalnie kojarzy się z ich krakaniem - uważa zapewne wiele ludzi. Wystarczy się jednak rozejrzeć, by zrozumieć, że to nieprawda. Gawron jest dzisiaj jednym z najszybciej ginących ptaków Polski i wschodniej Europy. Tempo jego wymierania jest przerażające.
Ludzkie myślenie opiera się na pewnych stereotypach i skojarzeniach czerpanych jeszcze z dzieciństwa. Gawron, zwany powszechnie gapą albo glapą, to gatunek ptaka kojarzący się z czymś niezwykle pospolitym. Gdy byliśmy dziećmi, rzeczywiście można było tak powiedzieć.
"Gawrona zapewne nie było na tablicach pokazujących w szkołach gatunki ginące i chronione, za to można było go zobaczyć wszędzie wokół, w mieście, na wsi" - mówią ornitologowie.
Gawrony wymierają w przerażającym tempie
Dzisiaj gawron na takich tablicach powinien się już znaleźć. Należy bowiem do najszybciej wymierających ptaków wschodniej Europy. W zasadzie należałoby powiedzieć, że wymierających w tempie budzącym wręcz przerażenie.
Gongiem ostrzegawczym było wpisanie gawrona na "czerwoną listę polskich ptaków" w styczniu 2021 roku. Było to sporym wstrząsem, no bo jak to - gawron? Ginący? Przecież zawsze było go wszędzie pełno!
Wiejskie pola czerniły się gawronami kroczącymi dostojnie wśród orki, by wybrać z przerzucanej pługami ziemi owady i ich larwy. Miasta kłębiły się kraczącymi stadami, obsiadającymi trawniki, parki i budującymi hałaśliwe kolonie na drzewach w centrum.
Gawronów nigdy nie brakowało. Ich czarne pióra, sylwetki, wypukłe czoło, silny dziób z jasną nasadą, wreszcie charakterystyczny głos, znał każdy.
To o krukach ludzie zdążyli zapomnieć, za to gawrony stanowiły chleb powszedni.
Miasta witały ludzi krakaniem. Już nie witają
Tak było jeszcze kilkanaście lat temu. - W zasadzie w każdym większym mieście w Polsce gawrony witały krakaniem każdego przybysza przy dworcu czy ulicach prowadzących do centrum - mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Gawron nierozerwalnie kojarzył się z miastem, kojarzył się z wsią. Wszechobecny ptak, który zaczął znikać w szybkim tempie.
Ludzie zorientowali się z opóźnieniem. Nagle okazało się, że nie ma już krakania w mieście, a ptaki nie idą za pługami. Na polach łatwiej teraz o kruki, które od gawronów różnią się inną sylwetką, większymi rozmiarami, całkowicie czarnym dziobem i innym głosem. Pod względem liczebności poza miastami oba gatunki w zasadzie się rozminęły.
W miastach zaś mamy sporo srok, kawek, wron siwych, ale liczba gawronów dramatycznie spada. Został on umieszczony na czerwonej liście właśnie z uwagi na dynamikę tego spadku, która sięga przerażających 10 procent rocznie.
- Niedaleko Pałacu Chłapowskiego w Turwi w Wielkopolsce znajdowało się jedna z największych skupisk gawronów w Polsce. 25-30 kolonii, każda po wiele ptaków. Dzisiaj została tylko jedna kolonia koło Kościana - wymienia prof. Tryjanowski.
- Poznań stanowił niegdyś gawronie centrum kraju. Corocznie zimowało tu 110 tys. ptaków, głównie rosyjskich. Dzisiaj to 20 tys. gawronów. Zniknęły wielkie nadrzewne gniazdowiska na ul. Fredy czy Al. Niepodległości, niezwykle charakterystyczne niegdyś dla tej części miasta.
Podobnie jest w innych miastach zwłaszcza zachodniej Polski. Gawron trzyma się jeszcze we wschodniej części kraju, ale na zachodzie sytuacja jest dramatyczna. Spadki są tak duże, że z ptakami w tej części Polski za jakiś czas możemy się w ogóle pożegnać. A wtedy późna jesień z ogołoconymi z liści drzewami nigdy nie będzie już wyglądała i brzmiała tak samo.
Niewiele z tym można zrobić, gdyż paradoksalnie łatwiej chronić i tworzyć obszary chronione dla ptaków o specyfice występowania, ograniczonych do pewnych środowisk i obszarów. Gawron przez lata dostosował się do wielu środowisk, ale we wszystkich wymiera.
Gawron zawsze szedł za pługiem. Już nie idzie
Na polach niszczą go zmiany w rolnictwie. Nie służą mu wysokie i sztywne oziminy, fatalnie wpływa na niego przesunięcie rytmu prac rolniczych i orek - to może tłumaczyć zniknięcie chmar gawronów, które niegdyś podążały za pługami. Szukały wyoranych z ziemi larw, które teraz niszczą środki chemiczne. Brak pędraków i sama chemia rolnicza uderzają w gawrony.
W mieście nie ma już masowego niszczenia gawronich kolonii, do którego dochodziło 20-30 lat temu. Ludzie uważali, że stada kraczących ptaków obsiadających miejskie drzewa to utrapienie. Hałasują, brudzą, szpecą, więc gniazda niszczono metodycznie.
Po wielu związanych z tym aferach nagłaśnianych przez media i zmianach w przepisach proceder ustał. Gawronowi to jednak już nie pomogło. Znika także w miastach, nie do końca wiadomo jeszcze, z jakiego powodu. Może zmiany w topografii miast, ich wyglądzie, może zanieczyszczenia, a może coś innego źle na niego wpływa.
- Niedawno widziałem w mieście gawrona z żółtą obrączką. Byłem ciekaw, skąd przyleciał - mówi prof. Piotr Tryjanowski. - To jednak nie była obrączka. To był pętający mu nogę kawałek nakrętki z butelki. Nakrętki, co do których unijne przepisy budziły takie wątpliwości ludzi.
10-procentowy spadek w skali roku fatalne wieści, bo takie tempo może doprowadzić do zagłady ptaków we wschodniej Europie. Gawrony giną tu w znacznie większym tempie niż w zachodniej części kontynentu.
Chorwacja właśnie wybrała gawrona na Ptaka Roku 2024. Ma to pomóc w walce o ocalenie go w tym bałkańskim kraju. - W 1986 roku ogłaszano gawrona Ptakiem Roku w Wielkopolsce, ale wtedy po to, by sobie z nim radzić jako plagą. Teraz ogłasza się, by go chronić - mówi poznański ornitolog.
Ludziom nadal trudno przyjąć do wiadomości, że coś tak powszechnego - jak się wydaje - jak gawron może być gatunkiem ginącym. Dopóki tego nie przyjmą, gawron nadal będzie uchodził za ptaka pospolitego, którym już nie jest.