Wulkany na Antarktydzie mogą się obudzić. Skutki będą katastrofalne
Oprac.: Natalia Charkiewicz
Antarktyda skrywa w sobie wiele tajemnic. Jedną z nich jest to, że pod jej pokrywą lodową znajduje się aż 130 wulkanów. Są uśpione, ale globalne ocieplenie i topnienie lodowców może je obudzić. A to byłby początek katastrofy.
Co i rusz pojawiają się nowe doniesienia dotyczące zmian na Antarktydzie. Niedawno informowaliśmy, że nowe obserwacje satelitarne pokazują jasno, jak szybko postępuje ocieplenie Antarktydy. Dane wskazują, że roślinność, jeszcze kilka dziesięcioleci temu niemal nieobecna na Antarktydzie, pokrywa dziś obszar dziesięciokrotnie większy, niż w 1986 roku. Naukowcy alarmują, że ten trend jest bezpośrednim efektem zmian klimatycznych.
Od 1975 roku satelity Landsat, wspólne przedsięwzięcie NASA i United States Geological Survey, monitorują Ziemię, dostarczając miliony obrazów dokumentujących jej transformacje. Najnowsze badania opublikowane w Nature Geoscience wykorzystały 35 lat danych z satelitów Landsat 5 do Landsat 8, aby zbadać ekspansję roślinności na Antarktydzie. Analiza wykazała, że obszar pokryty nią na Półwyspie Antarktycznym wzrósł z 0,86 km² w 1986 roku do 11,95 km² w 2021 roku. To ponad 10-krotny wzrost w ciągu zaledwie trzech i pół dekady. Ekspansja roślinności jest najbardziej widoczna na cieplejszych obrzeżach półwyspu. Jednak to nie jedyne zmiany, które zachodzą na Antarktydzie.
Procesy sprzed tysięcy lat właśnie powtarzają się
Jak donosi portal Wprost oraz serwisu IFL Science wskazują, że aktywność uśpionych wulkanów pod lodami Antarktydy miało już miejsce w przeszłości. To daje niestety podstawy do niepokoju.
12-7 tys. lat temu, w okresie deglacjacji, aktywność wulkaniczna wzrosła od dwóch do sześciu razy w porównaniu do standardowego poziomu. Utrata lodu zmniejszyła ciśnienie wywierane na skorupę ziemską. To z kolei ułatwiało magmie przemieszczanie się ku powierzchni i sprzyjało częstszym erupcjom. Naukowcy przestrzegają, że globalne ocieplenie służy temu procesowi. Twierdzą, że przez zmiany klimatu do erupcji wulkanów na Antarktydzie może dojść szybciej. To z kolei miałoby opłakane skutki.
Mount Erebus, jedyny czynny wulkan Antarktydy, od lat regularnie wyrzuca pył wulkaniczny. Gdyby pozostałe wulkany, uśpione pod lodem reaktywowałyby się w efekcie stopnienia lodu, to wg naukowców mogłoby nastąpić sprzężenie zwrotne. Pył wulkaniczny uwalniany podczas erupcji zmniejszałby zdolność lodu do odbijania promieni słonecznych. To doprowadziłoby do jeszcze szybszego topnienia lodowców.