W Chinach wybito miliard wróbli. Efektem był ludzki głód

Wojciech Słomka

Konstytucyjna wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji leży u podstaw demokracji. Przestrzeń społeczno-medialna zapewnia nam takie prawo. Źle i bardzo źle dzieje się w momencie, kiedy przekonania własne jednostki stają się obowiązującym prawem tym bardziej, kiedy są sprzeczne z nauką. Szkody wyrządzone przyrodzie przez pseudospecjalistów, potrafią nie tylko utrudniać życie, ale mogą nawet prowadzić do śmierci. Chińska kampania walki z czterema plagami - oby nigdy więcej nie powtórzył się taki scenariusz. Nawet w najmniejszym stopniu.

Wróble stały się symbolem klęski propagandy w Chinach
Wróble stały się symbolem klęski propagandy w ChinachRegis Cavignaux / Biosphoto/Bios Photo/East NewsEast News

120 procent normy to ciągle za mało

Cztery lata po zakończeniu II wojny światowej, po krwawej i brutalnej wojnie domowej, na terytorium dzisiejszych Chin, do władzy doszli komuniści. Dość szybko przystąpili do budowania kraju według własnego uznania i modelu w dużym stopniu opartego na systemie panującym w zaprzyjaźnionym Związku Radzieckim. W tym samym roku, w 1949 r. na czele Chińskiej Republiki Ludowej staje wieloletni Przewodniczący Komunistycznej Partii Chin - Mao Zedong (Mao Tse-tung). 

Wysoki (mierzył 180 cm, co w Chinach uznawane było za wartość ponad średnią normę), wychowany przez matkę buddystkę, interesował się konfucjonizmem, zawzięcie nie znosił demokracji oraz nie tolerował jakiejkolwiek formy sprzeciwu względem własnego zdania i opinii. Historia pokazała, że przez jego działania, zginęło więcej ludzi niż przez Stalina i Hitlera. Mao Zedong postanowił zrewolucjonizować zacofane i zniszczone po wojnach Chiny. W 1953 r. wprowadza pierwszą, ogólnokrajową reformę gospodarczą. 

Tak zwany Pierwszy Chiński Plan Pięcioletni, oparty na stalinowskim modelu rozwoju przemysłowego, miał zaspokoić marzenia Mao. Nie udało się jednak i w 1957 r., w czterdziestą rocznicę rewolucji bolszewickiej, podczas konferencji w Moskwie, ambitny Mao Zedong, aspirujący do roli lidera całego bloku komunistycznego, podjął wyzwania rzucone przez Nikitę Chruszczowa. Zadeklarował, że Chiny w ciągu 15 lat prześcigną Wielką Brytanię, uznawaną wówczas za potęgę przemysłową. Osobiście uważał również, że ma szansę na pokonanie ZSRR. 

Wraz z tymi słowami ruszyła krwawa ideologia kampanii zwanej Wielkim Skokiem Naprzód. Jednym z jej filarów była Kampania walki z czterema plagami. Chciano doszczętnie wybić: szczury, muchy, komary i wróble. Uznano je za szkodniki, w znacznym stopniu ograniczające i spowalniające rozwój Chińskiej Republiki Ludowej. Mao nie był zainteresowany wzrostem gospodarczym o 120 lub 150 proc. Miało być dwukrotnie więcej.

W Chinach chciano doszczętnie wybić: szczury, muchy, komary i wróble.materiały prasowe

"Specjaliści" w służbie systemu

Mao dość szybko dokonał przewrotu wśród swoich doradców. Podobno nie należał do osób o dużych zdolnościach intelektualnych. W pierwszych latach swojego urzędowania przeprowadził czystkę administracyjną, tym samym usuwając ze swojego otoczenia dosłownie wszystkich, którzy mieli odwagę poddawać pod wątpliwość jego plany i założenia. Tak stało się również w przypadku kampanii dotyczącej walki z szczurami, muchami, komarami i wróblami. Ponadto, do głosu doszły jego osobiste animozje. 

Dziecińsko i wczesne lata młodzieńcze spędził wśród rolników, którzy notorycznie narzekali na ptaki wyjadające ich plony. Do 1961 roku, Mao Tse-tung uwięził około 4 tysięcy uczonych i doradców z różnych dziedzin, którzy w sposób dowodowy i naukowy udowadniali, że jego plany zakończą się porażką. Szybko otoczył się "specjalistami", którzy popierali jego pomysły. 

Jednym z nich był biolog Zhou Jian, który w raporcie przedstawionym komunistycznym władzom dowodził, że szybka akcja eliminacji wróbli doprowadzi do błyskawicznego rozwoju rolnictwa i gospodarki. Udowadniał, że pojedynczy ptak w ciągu roku zjada nawet 4,5 kilograma ziarna pochodzącego z upraw. Ideologicznie twierdził, że milion żerujących wróbli pozbawia jedzenia około 60 tysięcy osób. 

W zaprezentowanym raporcie wróbel nie były jednym gatunkiem. Dosłownie wszystkie ptaki podobne do naszego wróbla domowego lub mazurka uznano za ptaki zagrażające stabilności gospodarczej kraju. Dodatkowo Zhou Jian twierdził, że ptaki te już nie raz doprowadzały do ruiny finansowej kraje na całym świecie. Twierdził, że ich szkodliwy wpływ na człowieka znany jest od starożytności. Przekonał również Mao Tse-tunga, że należy użyć wszelkich dostępnych i znanych metod, żeby pozbyć się tego "szkodnika". 

Przekonał, że po pozbyciu się wróbli, problem szczurów, much i komarów sam zacznie ustępować. Stwierdził, że skoro to wróble najaktywniej wizualnie znajdują się blisko ludzi, to na pewno one najbardziej zagrażają stabilności kraju. Historia pokazała jednak, że w rezultacie ptaki te padły ofiarą procesu adaptacji do warunków stworzonych przez ludzi. Szczury prowadziły skryty tryb życia, a muchy i komary trudno było usuwać masowo i spektakularnie. Za to wróble były dosłownie obok i były widoczne w ciągu dnia.

Wycieńczone i zamęczone na śmierć

Po roku trwania zmasowanego zabijania wróbli, na chińskim niebie praktycznie nie widziano tych ptaków ani innych do nich podobnych. Wybito nie tylko wróble domowe i mazurki, ale również: wróble skalne, mongolskie, śródziemnomorskie i cynamonowe. Za wróble uznano również: śnieżki tybetańskie, czarnoskrzydłe, rdzawoszyje i płowe. Ponadto pozbywano się: ryżowców, pliszek, świergotków a nawet zięb, jerów, dziwoni, gilów, dzwońców, szczygłów i grubodziobów. 

Władza dość prędko ogłosiła sukces i zachęcała do kontynuowania likwidacji wróbli. Do dwóch latach, chińskie niebo zamarło, było cicho. Z perspektywy czasu oszacowano, że w ciągu tego okresu wybito miliard wróbli lub ptaków podobnych do nich a kolejne 2-3 miliardy należały do gatunków, które były przypadkowymi ofiarami ustrojowego szaleństwa. Stosowano przeróżne metody walki z wróblami. Ich naturalne zachowania skierowano przeciwko im samym. Ptaki te nie są dobrymi, długodystansowymi lotnikami. 

Aktywnie w powietrzu potrafią przebywać od 15 do 40 minut. Tysiące Chińczyków wykorzystując metody dźwiękowe, tłukąc kijem w blaszane pojemniki, zmuszało wróble do ciągłego lotu. Po kilkudziesięciu minutach, bez sił, padały na ziemię i były dobijane. Prawdopodobną przyczyną śmiercią wróbli był zawał serca. Ponadto rozsypywano ziarno zatrute różnego rodzaju "chemią", w tym wszechobecnym DDT. 

Po dwóch latach szału społecznego skierowanego przeciwko wróblom, chińskie magazyny z środkami ochrony roślin świeciły pustkami. Ponadto zatrute ziarno zjadały kury, kaczki, gołębie, a one same padały ofiarami drapieżników, w tym ptaków drapieżnych, lisów, wilków i psów domowych. 

Obłęd kampanii przeciwko wróblom sięgał zenitu w momentach, kiedy urządzano ogólnokrajowe zawody w zabijaniu wróbli. 100 tysięcy wróbli w ciągu jednego dnia, Yang Seh-mun jako bohater narodowy za zabicie 20 tysięcy wróbli to nieliczne przykłady pokazujące jak sprawnie działała machina propagandy. Pod koniec 1959 roku, zaczęły pojawiać się głosy o spadku produktywności w gospodarce. Rolnicy nie otrzymali obiecanego, nowego sprzętu, brakowało środków ochrony roślin i coraz częściej pojawiały się głosy o zmasowanych atakach owadzich szkodników na polach uprawnych.

Miliony ludzi za miliony wróbli

Do dnia dzisiejszego, rząd chiński przyznaje się do 15 milionów ofiar wśród ludzi, osób zagłodzonych w wyniku wielkiego głodu, który był skutkiem kampanii walki z czterema plagami. Rośliny uprawne zostały zjedzone i zniszczone przez liczne gatunki owadów, których liczebność regulowały do tej pory wróble i gatunki do nich podobne. Ludzie jedli dosłownie wszystko. 

Obłęd kampanii przeciwko wróblom sięgał zenitu w momentach, kiedy urządzano ogólnokrajowe zawody w zabijaniu wróbli. 100 tysięcy wróbli w ciągu jednego dnia, Yang Seh-mun jako bohater narodowy za zabicie 20 tysięcy wróbli to nieliczne przykłady pokazujące jak sprawnie działała machina propagandyAI 190852980123RF/PICSEL

Dramat był niewyobrażalny i trudny do opisania. Trudno również uwierzyć, że jeszcze 60 lat temu, na terenie Chin istniały zorganizowane grupy przestępcze, które porywały lub wykupowały ludzi z przeznaczeniem do zjedzenia. 

Kanibalizm stał się powszechny i notowano go również w stolicy kraju. Z perspektywy czasu oszacowano, że ofiar wielkiego, chińskiego głodu mogło być nawet pięć razy więcej, niż dane przedstawione przez rząd. Przemilczeniu umyka fakt rozprzestrzenienia się chorób zakaźnych przenoszonych przez muchy i komary, tych samych z którymi ustrój miał walczyć. Szczurom podobno wiodło się również dobrze, chociaż stanowiły przysmak wśród przeraźliwie głodnych Chińczyków.

Komuniści z kraju czerwonego smoka starali się opanować sytuację. Zaczęli nawet importować wróble z Związku Radzieckiego, ale na ratunek było już za późno. Podjęli również decyzje ustrojowe. Znaleźli nowego wroga. Tym razem były to pluskwy domowe, które odpowiadały między innymi za roznoszenie: wirusa zapalenia wątroby, bakterie wywołujące gorączkę Q, gronkowca złocistego oraz pierwotniaki wywołujące chorobę Chagasa. Ponadto szukano winnych wśród doradców Mao. Dotychczasowy współpracownik przywódcy, biolog Zhou Jian, został uznany za dywersanta, szpiega i przeciwnika ustroju. Ponadto władza postanowiła skorzystać z potencjału najbardziej zaangażowanych w walkę z wróblami. 

Wyszukiwano młodych chłopców i mężczyzn charakteryzujących się najokrutniejszymi metodami działaniami, by stworzyć z nich krwawe bandy, które bez mrugnięcia oka wyszukiwały, torturowały i mordowały przeciwników partii komunistycznej. To właśnie z nich i z ich pokolenia stworzono Czerwoną Gwardię (Hunwejbinów), komunistyczną organizację młodzieżową, bezwzględnie oddaną Mao Tse-tungowi i z wielką zaciekłością niszczącą chińską inteligencję. 

Morskie powietrze w WarszawiePolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas