Testy na kotach były normą. Jedna osoba zwalczyła ten proceder
Urodzony w Antwerpii Henry Spira był jednym z najbardziej skutecznych aktywistów działających na rzecz zwierząt. W latach 70. XX w. skupił się na obronie praw zwierząt, a jego praca odniosła pozytywne skutki. Wszystko zaczęło się od opieki nad kotem, który skłonił etyka do działań. Dzięki niemu przerwano okrutne testy laboratoryjne prowadzone na kotach i królikach.
W latach 70. bioetyk Peter Singer opublikował przełomową - dziś zwaną "biblią praw zwierząt" - książkę "Wyzwolenie zwierząt". Spira poszedł śladami Singera i postanowił walczyć o prawa zwierząt.
Walka o katowane koty
Spira zainteresował się problematyką praw zwierząt po czterdziestce. Miał za zadanie zająć się kotem znajomych. Wtedy też zrodziła się w nim myśl dotycząca szowinizmu gatunkowego, czyli rozczulania się nad jednymi gatunkami zwierząt przy równoczesnym zjadaniu i złym traktowaniu innych.
Zacząłem się zastanawiać, czy przytulanie jednego zwierzęcia jest stosowne wobec wbijania noża i widelca w inne.
Pierwsza wielka akcja Spiry na rzecz zwierząt rozpoczęła się w 1976 r. Wtedy też w Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku przeprowadzano eksperymenty na kotach. Wiercono w ich mózgach, okaleczano narządy płciowe i zamykano w ciemnych pokojach, aby poznać mechanizmy zachowań seksualnych. Proces trwał ok. 20 lat.
Henry Spira uruchomił kampanię, której celem było wymuszenie zakończenia badań laboratoryjnych nad kotami. Rok później laboratorium zostało zamknięte. Zarówno media, jak i środowisko naukowe uznało kampanię Spiry za pierwszy sukces walki z wiwisekcją w Ameryce.
Na tym praca Spiry na rzecz zwierząt się nie skończyła. Działacz przekonał do swoich racji amerykańskie koncerny kosmetyczne.
Jeden człowiek przeciw koncernom
W latach 70. i 80. powszechne było sprawdzanie toksyczności kosmetyków, czy leków na zwierzętach. Rezultaty tych okrutnych testów Spira opisał w artykule opublikowanym w New York Times. Tekst dotyczył testów na zwierzętach wykonywanych przed wypuszczeniem na rynek kosmetyków Revlon. Na zdjęciu w gazecie pojawił się królik, któremu wstrzykiwano do oka próbki laboratoryjne. Spira sprzeciwił się przeprowadzaniu tzw. testu Draize'a (popularny tekst toksyczności substancji na oczy). "Ile królików Revlon oślepia w imię piękna?" - brzmiał tytuł tekstu.
Króliki były i w niektórych krajach są nadal okaleczane, ponieważ ich oczy nie łzawią. Można do nich "włożyć wszystko" i przekonać się o toksyczności substancji. Laboratoria prowadziły w tym czasie także testy na szczurach. Badano tzw. średną dawkę śmiertelną (LD50). Spira usłyszał od toksykologów, że badanie być może nie jest potrzebne w każdym wypadku, a tradycyjne testy Draize'a i LD50 są "nieuzasadnione, z wyjątkiem szczególnych sytuacji".
W Nowym Jorku zawrzało po kampaniach Spiry. Na jego tekst zareagowali giganci kosmetyczni - najpierw oskrażony Revlon, a później Avon, Bristol Meyers, Estée Lauder, Max Factor, Chanel i Mary Kay Cosmetics. Firmy obiecały wdrożyć alternatywne testy swoich kosmetyków i wpłaciły pieniądze na rzecz utworzenia Center for Alternatives to Animal Testing.
Wzór działań prozwierzęcych
W swoim dorobku działalności na rzecz zwierząt Spira miał również kampanie skieerowane do gigantów na rynku mięsnym, które dostarczały mięso z kurczaka do KFC i McDonald's. Spira przeciwstawiał się też badaniom wojennym na zwierzętach po tym jak zobaczył zdjęcie indyjskiej małpy więzionej przez marynarkę wojenną USA.
Obecnie uważa się, że kampanie Spiry zmieniły świadomość amerykańskiego społeczeństwa na temat testów na zwierzętach. Za Spirą podążyły setki tysięcy osób, które zaangażowały się później w ruchy na rzecz zwierząt.
Henry Spira zmarł w 1998 r. na raka przełyku w wieku 71 lat. Bioetyk Peter Singer napisał na cześć Spiry biografię zatytułowaną "Ethics into Action: Henry Spira and the animal rights movement".