"Szczęki" jednak się nie myliły. Żarłacz biały widziany blisko Nowego Jorku
Kiedy Steven Spielberg nakręcił swoje "Szczęki" w 1975 r., zarzucano mu nie tylko pokazanie żarłacza białego jako morderczej bestii i nakręcenie spirali niechęci do rekinów. Był też zarzut, że przecież ten gatunek w wodach niedaleko Nowego Jorku nie występuje. Nowe nagranie Atlantic Shark Institute pokazuje, że nic podobnego. To pierwsze stwierdzenie żarłacza białego w wodach Rhode Island.

W skrócie
- Po raz pierwszy nagrano żarłacza białego w wodach Rhode Island, gdzie ten gatunek dotychczas nie występował.
- Film "Szczęki" w 1975 roku niesłusznie wywołał spiralę niechęci do rekinów i przyczynił się do wzrostu zainteresowania ich badaniami.
- Nagranie młodej samicy żarłacza białego świadczy o zmianach w zasięgu występowania tego drapieżnika.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Rhode Island to najmniejszy stan Stanów Zjednoczonych. Leży na południe od Bostonu i na północny wschód od Nowego Jorku. To tereny silnie zurbanizowane, więc tamtejsze wody nie są naturalnym akwenem żarłacza białego.
"Szczęki" namieszały w sprawie rekinów
Największy z mięsożernych rekinów (nie licząc tych żywiących się planktonem jak rekin wielorybi) nie jest tak liczny jak może się wydawać. Jest ich sporo np. na wybrzeżach południowej i południowo-zachodniej Afryki, a także na południowych wybrzeżach Australii czy Nowej Zelandii. Jeśli chodzi o wody Ameryki, więcej tych rekinów pływa na pacyficznym wybrzeżu, u brzegów Kalifornii czy Meksyku niż w wodach atlantyckich. A już zwłaszcza w wodach blisko Nowego Jorku.
A to właśnie akwen, gdzie rozgrywa się akcja "Szczęk" na podstawie powieści Petera Benchleya, która zekranizował Steven Spielberg. Fikcyjna miejscowość wypoczynkowa Amity, która w filmie zostaje zaatakowana przez ogromnego żarłacza białego, położona jest właśnie niedaleko Nowego Jorku i blisko Rhode Island. W tych wodach żarłacze białe to ogromna rzadkość, więc reżyserowi zarzucano, że decyzja o lokalizacji akcji miała na celu niepotrzebne nastraszenie ludzi.
Jak już pisaliśmy w Zielonej Interii, sam Steven Spielberg potem mocno żałował nakręcenia "Szczęk", właśnie z uwagi na niechęć do rekinów i lęk przed nimi, jaki film wywołał. I rzeczywiście, film spowodował wzrost polowań na żarłacze białe i spadek ich liczebności krótko po premierze.
Jednakże dzisiaj naukowcy na sprawę patrzą już inaczej. Rekinów istotnie jest mniej niż pół wieku temu, ale to nie tak, że "Szczęki" przyczyniły się do ich wybicia. Zdaniem badaczy morskiego życia - wręcz przeciwnie.

Film "Szczęki" spowodował bowiem gwałtowny wzrost zainteresowania rekinami. Nie w kwestii ich połowu i zabijania, ale poznawania. To w zasadzie lawina, która doprowadziła ostatecznie do tego, że przez pół wieku od premiery filmu dowiedzieliśmy się o nich więcej niż przez cały poprzedni okres.
"Rzadko spotyka się kogoś, kto zajął się biologią rekinów, nie inspirując się tym filmem. Nie ma znaczenia wiek czy pokolenie. Film działa cały czas i motywuje ludzi, których rekiny fascynują" - powiedział John Mandelman, główny naukowiec i wiceprezes Centrum Życia Oceanicznego im. Andersona Cabota w New England Aquarium.
Żarłacz biały pojawił się w zupełnie nowym miejscu
To, co Steven Spielberg pokazał w "Szczękach", miało być fikcją, ale okazuje się mieć osadzenie w prawdzie. Nagranie Atlantic Shark Institute uwieczniło żarłacza białego w wodach, które widzimy w hollywoodzkim filmie.
Młodą samicę rekina sfilmowano za pomocą zdalnie sterowanego, podwodnego systemu wideo w pobliżu Block Island. Naukowcy wykorzystują ten system kamer od czterech lat, nagrywając wcześniej inne zwierzęta morskie, ale nigdy nie widzieli żarłacza białego.
Rekin robi spore wrażenie, ale - zdaniem naukowców - to jeszcze nieduży, młody osobnik. Dorosłe żarłacze białe bywają znacznie większe, aczkolwiek rozmiary podawane dla ryby ze "Szczęk" są przesadzone. Tam pada, że żarłacz ma prawie osiem metrów. To nierealne, gdyż największy i rekordowy żarłacz biały nazwany Deep Blue został zmierzony u brzegów Meksyku w 1999 r. miał 6,1 m. Prawdopodobnie jeszcze większy był rekin widziany w 1945 r. koło Kuby. Długość jego ciała szacowano na 6,5 m.
"Żarłacze białe są nieuchwytne, zwłaszcza młode osobniki" - mówią ichtiologowie z Atlantic Shark Institute, zadowoleni, że udało im się nagrać drapieżną rybę. Nazwali to "znalezieniem igły w stogu siana". W wodach Rhode Island o wiele częstsze są żarłacze brunatne albo żarłacze błękitne.











