Największy znany żarłacz biały pojawił się koło dużego miasta. Waży 800 kg
Żarłacze białe uchodzą za największe i najbardziej żarłoczne rekiny, zwłaszcza gdy na ekranach kin pojawił się film "Szczęki". W rzeczywistości ani nie są największe, ani najbardziej żarłoczne, niemniej ryba widziana u wschodnich wybrzeży USA pobiła wszelkie rekordy. I tak jak w "Szczękach" - pływała blisko wielkiego miasta.

W filmie "Szczęki" ogromny żarłacz biały pływał przy plaży miejscowości Amity, która leżała u wrót Nowego Jorku i dla mieszkańców metropolii stanowiła miejsce letniego wypoczynku. Teraz żarłacz biały naprawdę zelektryzował media w Stanach Zjednoczonych - był widziany niedaleko Nantucket, bardziej na północ. To wyspa leżąca u wrót miasta Boston, też sporego.
Pewnie dlatego informacja jest tak poruszająca dla Amerykanów, gdyż mówimy o wielkim rekinie. Największym żarłaczu białym, jakiego widziano w Oceanie Atlantyckim i u wybrzeży Stanów Zjednoczonych.
Ryby te lubią tamte rejony. Żarłacz biały nie jest fanem tropików i mórz bardzo gorących. Woli wody umiarkowane i te, gdzie jest w stanie znaleźć odpowiednią zdobycz, np. duże ryby (tuńczyki i inne), a zwłaszcza morskie ssaki jak uchatki, foki czy słonie morskie. Na nie poluje najchętniej.
Najwięcej żarłaczy białych pływa w południowej Afryce
Stąd najwięcej żarłaczy białych spotyka się u brzegów południowej Afryki, zwłaszcza w tzw. "Białym Trójkącie" w rejonie Gansbaai, False Bay i Mossel Bay. Drapieżniki te chętnie patrolują też wybrzeża Kalifornii i Meksyku (zwłaszcza wyspa Guadaloupe), okolice Galapagos, a także wody Nowej Zelandii, południowej Australii czy Argentyny. W wodach atlantyckich są stosunkowo rzadkie.
Zwierzę widziane koło Nantucket to największy żarłacz biały obserwowany u brzegów USA i zapewne największy widziany w Atlantyku. Księga Rekordów Guinnessa podaje, że rekordzista świata w tym gatunku to rekin o długości 10,9 m złowiony w latach 70. XIX w. w wodach australijskich, w pobliżu Port Fairy.
Jeszcze większego olbrzyma znaleziono uwięzionego w pułapce śledziowej w Nowym Brunszwiku w Kanadzie w latach 30. XX w. Ten rekin miał według doniesień 11,3 m. Stąd wzięły się pogłoski, że żarłacz biały osiąga 10 i więcej metrów, a zatem wielkość orki. To jednak prawdopodobnie bzdura.
Po latach pomiary rekordzistów zostały zweryfikowane. Podczas mierzenia ryb popełniono masę błędów i wiele wskazuje na to, że pierwsze zwierzę mierzyło 5-6 metrów długości, czyli połowę tego, co mu przypisano.
Drugi rekin był rzeczywiście wielki, ale w wypadku tego osobnika z Nowego Brunszwiku doszło do błędu w klasyfikacji, być może na skutek uszkodzeń czy rozkładu ciała. To nie był żarłacz biały, ale długoszpar, zwany rekinem olbrzymim. To gigantyczna, rzeczywiście przeszło 10-metrowa ryba, ale żywiąca się planktonem.
Największe żarłacze białe mierzą około 6 metrów
Największy, wiarygodnie zmierzony żarłacz biały miał 6 m długości i został złowiony w Ledge Point w Australii Zachodniej w 1987 r. Była jeszcze samica tego gatunku złowiona u wybrzeży Wyspy Księcia Edwarda na kanadyjskim wybrzeżu Atlantyku w 1988 r. Mogła mieć 6,1 m długości. Brak tu jednak potwierdzenia.
Już jednak to pokazuje, że rozmiary tego zwierzęcia są mniejsze, niż zakładno i niż podawano w "szczękach". Mamy tam scenę, w której szeryf Brody, łowca Quint i ichtiolog Hooper widzą rybę z łodzi pierwszy raz.
"Ma ze sześć metrów" - mówi wtedy Hooper. "Prawie osiem" - poprawia go Quint, twierdząc że mierzy długość płynącego rekina dzięki proporcjom między płetwami.

Tak wielkim żarłaczy białych, które mierzyłyby "prawie osiem metrów" jednak nie ma. Zwierzę widziane w Nantucket oszacowano na 4,3 metra i wagę niemal 800 kg. To bardzo dużo, bo jest to więcej niż np. rozmiary nosorożca białego. To i tak jest rekord wśród atlantyckich żarłaczy białych, o ile nie uwzględnimy tej samicy z Wyspy Księcia Edwarda.
Zwierzę zostało nazwane "Contender", prawdopodobnie jest samcem i krąży między cieplejszymi wodami Florydy i Karoliny Południowej a tymi na północy, koło Bostonu i dalej. OCEARCH uważa, że rekin najprawdopodobniej udaje się w kierunku "chłodniejszych i bogatszych w zwierzynę wodną" wód wschodniej Kanady. Założono mu nadajnik, który pozwoli śledzić drapieżnika przez pięć lat.