Rozpacz w Australii. Choroba zaatakowała symbol kraju, umiera 100 proc.
To bardzo trudna sytuacja, bo koszmarna choroba, jaką jest świerzb zaatakowała jedno z najważniejszych zwierząt Australii. Aż 200 wombatów jest teraz śledzonych przez działaczy ochrony środowiska i wolontariuszy, aby powstrzymać zagrożenie. Zaczyna jednak brakować środków i możliwości.
Reuters informuje nawet w sposób bardzo dramatyczny: "Australijscy wolontariusze walczą ze śmiertelną chorobą wombatów". Brzmi dosadnie, ale szczególne znaczenie ma słowo "wolontariusze".
Australia. Populację wombatów dziesiątkuje świerzb
Walka z rozprzestrzeniająca się w Australii epidemią świerzbu jest bowiem właśnie w rękach ludzi mocno zaangażowanych i poświęcających ocaleniu zwierząt swój czas. Problem jednak w tym, że takich ludzi zaczyna brakować, a rozwiązań systemowych na razie nie ma.
Czytaj więcej o torbaczach:
Mówiimy o chorobie bardzo poważnej, która zagraża australijskim wombatom. To świerzb, który jest wywoływany przez pasożytnicze roztocza. Mieszkają one na skórze zakażonych zwierząt, budują w niej norki. Wywołują wiele zmian w ciele, wypadanie włosów, dręczące swędzenie nasilające się zwłaszcza w nocy, gdy aktywność roztoczy jest największa. Żywiciel drapie się wtedy bezustannie, traci też siły, nie może funkcjonować, odżywiać się. Traci na wadze, w końcu ginie.
Wolontariusze z Australii mówią, że w tej chwili ginie 100 proc. zakażonych świerzbowcem wombatów, a jest to sporo. Obecnie śledzonych jest 200 osobników, aby stwierdzić, dokąd się przemieszczają i czy mają kontakt z innymi wombatami. To na szczęście zwierzęta prowadzące samotniczy tryb życia, ale jednak co jakiś czas się kontaktują i wtedy dochodzi do przenoszenia się choroby.
Choroba zagraża bezpieczeństwu biologicznemu Australii
Sprawa jest poważna, gdyż wombaty zakażone świerzbem są w zasadzie nie do uratowania i ważne jest, aby choroba się nie rozprzestrzeniła. We wschodniej Australii, w stanie Nowa Południowa Walia istnieje np. Blue Mountains Wombat Conservation Group, czyli grupa wolontariuszy walczących o przetrwanie tych torbaczy w regionie. Takich ludzi jednak brakuje, bo akcja walki o uratowanie wombatów jest coraz szersza i wymaga coraz większych nakładów pracy.
Zoologowie australijscy ostrzegają, że mamy do czynienia z poważnym problemem. Ta epidemia zagraża przetrwaniu gatunku. "To kwestia bezpieczeństwa biologicznego Australii" - podaje Reuters, a warto pamiętać, że wombaty są niedocenianym symbolem kraju.
U nas Australia kojarzy się z kangurami, koalą, ale na miejscu wombaty są wyjątkowo popularne. Budzą natychmiastowe skojarzenia, są wzorem zabawek pluszowych, maskotek, pojawiają się w mediach, książkach dla dzieci. Przypominają bowiem puchate niedźwiadki i niegdyś nazywano je niedźwiedziami workowatymi.
Nic dziwnego, wombaty to także ważny element australijskiego ekosystemu. Stanowią grupę ważnych roślinożerców kontynentalnej Australii i Tasmanii. Nauczyły się kopać nory i chronić w nich, radzić sobie z drapieżnikami, a gdy są bezpieczne, pasa się na trawiastych równinach.
Przed tysiącami lat to właśnie wombaty były największymi roślinożercami Australii, a nie kangury. Ogromne wombaty takie jak diprotodon to największe torbacze jakie kiedykolwiek istniały - to wymarłe 40 tys. lat temu zwierzę mierzyło 3 metry i ważyło 3 tony. Współczesne wombaty osiągają wagę 40 kg, czyli też nie tak mało.
Do czasów współczesnych przetrwały trzy gatunki tych prastarych zwierząt. Wombat tasmański, wbrew nazwie, nie żyje tylko na Tasmanii, ale także w południoiwo-wschodniej Australii. Dochodzą do tego wombatowiec szerokogłowy z południowej Australii i krytycznie zagrożony wombatowiec szortkowłosy, które żyje tylko na małym obszarze w Nowej Południowej Walii.
Świerzb to poważna choroba dziesiątkująca nie tylko zwierzęta Australii. Jest ona także dużym problemem i zagrożeniem dla naszych zwierząt. Powoduje śmierć wielu polskich rysi, a także lisów i wilków. W Ameryce Środkowej uważa się, że właśnie chore na świerzb i pozbawione włosów kojoty były zaraniem mitów o chupacabrze.