Po atakach niedźwiedzi zrobili referendum. Padło jedno, tendencyjne pytanie
Ostatnie wydarzenia wstrząsnęły Włochami, zwłaszcza rejonem Trudent-Górna Adyga na północy kraju. Niedźwiedzie, które dotąd były rzadko widywane, teraz stosunkowo często zapędzają się blisko ludzi. Jedna osoba zginęła. Dlatego wśród mieszkańców tej okolicy rozpisano referendum. WWF uważa je za absolutnie skandaliczne.
Wypadki z udziałem niedźwiedzi przybrały na sile w Rumunii (gdzie przez lata się nie zdarzały) czy Słowacji, gdzie nie tylko wzrosła liczba niedźwiedzi brunatnych, ale na dodatek pojawiły się one na nowych terenach, także nizinnych.
Coraz więcej ataków niedźwiedzi w Europie
Zdaniem przyrodników zwierzęta przyciągają ludzkie uprawy, zwłaszcza szaleństwo związane z sadzeniem kukurydzy, którą największe lądowe drapieżniki Europy się objadają.
Wzrost liczby niedźwiedzi w niektórych krajach jest faktem. U nas, w Polsce, ich populacja ani drgnie. To ok. 100 osobników, z których wiele gawry zakłada za granicą. Tymczasem liczba niedźwiedzi na Słowacji wzrosła do 1,5 tys., a Rumunia liczy ich 5-7 tys.
Sporo niedźwiedzi mają też kraje skandynawskie. W Szwecji żyją ich nawet 3 tys., w Finlandii ich liczba zbliża się do 2 tys. W krajach bałkańskich też jest ich sporo. W Chorwacji, Słowenii, Bośni i Hercegowinie oraz Bułgarii liczba niedźwiedzi przekracza 1 tys. w każdym z tych państw.
Włochy jak Polska. Niedźwiedzi tu niewiele
Pod tym względem Włochy przypominały dotąd Polskę. Tutaj także niedźwiedzie brunatne żyły jedynie w górach i to nie wszystkich. Co więcej, nawet nie wszędzie w Alpach, ale w przyległej do Austrii okolicy Górnej Adygi i Trydentu. W pozostałych częściach Alp oraz Apeninach niedźwiedzie kiedyś występowały, ale wymarły.
Liczbę włoskich niedźwiedzi szacowano na 100 osobników jak w Polsce. Może nawet mniej. Niewiele osób je widziało, spotkanie olbrzyma było ekstremalnie rzadkie, a o atakach na ludzi w ogóle nikt nie słyszał. Teraz się to zmieniło.
W tym roku mieliśmy atak na francuskiego turystę w rejonie Trydentu (doszło do tego w lipcu, Francuz miał poharatane nogi) oraz do niezwykle osobliwej sytuacji wiosną, gdy niedźwiedź osaczył liczącą głosy komisję wyborczą w Bozanno. Musiała ona ściągnąć na pomoc karabinierów.
W 2023 r. mieliśmy we Włoszech ofiary śmiertelne ataków (zginął np. trenujący biegacz), a teraz poważnie ranny został 31-letni grzybiarz. Zbierał on samotnie grzyby niedaleko Rango w pobliżu Trydentu. Niedźwiedź wyskoczył na niego z gąszczu i poważnie poranił. Ofiara ma duże rany pleców i ramion. To było niemal to samo miejsce, w którym latem rany odniósł francuski turysta.
Liczbę włoskich niedźwiedzi szacowano na 100 sztuk, jak w Polsce. Może nawet mniej. Niewiele osób ich widziało, spotkanie olbrzyma było ekstremalnie rzadkie, a o atakach na ludzi w ogóle nikt nie słyszał. Teraz się to zmieniło.
Wreszcie kilka dni temu - jak informowaliśmy w Zielonej Interii - doszło do ataku niedźwiedzia na biegacza. Został on poraniony, zwierz poharatał mu plecy i ramiona. Mężczyzna przeżył, ale incydent wywołał falę dyskusji we Włoszech.
"Czy uważasz niedźwiedzie i wilki za szkodliwe?"
Na fali tej dyskusji rozpisane zostało w regionie Trydentu-Górna Adyga nawet referendum, w którym mieszkańcy mieli się wypowiedzieć w kwestii niedźwiedzi, a także - co ciekawe - wilków. Ich liczba w Europie także wzrosła, a wraz z nią wzrósł opór ludzi przeciw kluczowemu drapieżnikowi europejskich lasów, bez którego te niedomagają zupełnie.
W Niemczech, krajach Beneluksu, Francji czy Szwajcarii wilki dopiero wracają po długiej przerwie, ale akurat Włochy mają ich od dawna sporo. Mówi się nawet o 3 tys. osobników, czyli więcej niż w Polsce. Przy czym włoskie wilki żyją głównie dalej na południu, w Abruzji, na wysokości Rzymu nad Adriatykiem, a także w Kalabrii.
W Alpach i Górnej Adydze pojawiły się po wielu latach przerwy niedawno, co przypomina sytuację z Polski. Tu także ludzie, którzy od dziesięcioleci nie widzieli wilków, panikują z ich powodu. Ci, którzy żyją z nimi od dziesięcioleci na co dzień (np. w Białowieży) nie mają tego rodzaju uprzedzeń.
Tak jest właśnie w okolicach Trydentu, zarówno z wilkami, jak i niedźwiedziami, które wprowadzono tu w ramach programu Life Ursus na przełomie wieków. Początek odradzającej się włoskiej populacji dały osobniki sprowadzone z ówczesnej Jugosławii. Włosi żyją zatem z nimi dopiero od ćwierćwiecza.
Referendum w okolicach Trydentu polegało na odpowiedzi ludzi na pytanie: "czy uważasz, że obecność niedźwiedzi i wilków na gęsto zaludnionych obszarach, takich jak Valli di Sole, Peio i Rabbi, stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznegooraz szkodę dla gospodarki i ochrony lokalnych zwyczajów i tradycji?". Referendum było inspirowane przez komitet Insieme per Andrea Papi, nazwany na cześć biegacza, którego niedźwiedź rozszarpał w zeszłym roku,
Frekwencja wyniosła 63 proc. To bardzo dużo, więc temat ludzi obchodzi. 98 proc. głosujących odpowiedziało twierdząco.
Plebiscyt nie ma żadnej mocy wiążącej, nie oznacza wydania wyroku na wilki i niedźwiedzie, ale stanowi pewną podstawę do dalszego procedowania. Teraz organizatorzy referendum mogą pokazywać, że mieszkańcy regionu nie chcą tu tych zwierząt.
Ekologowie protestują, głos zabrał ranny biegacz
Jak donosi "La Republicca", już osiem organizacji przyrodniczych, w tym WWF oraz Legambiente, czyli organizacja ekologiczna wyrosła jeszcze w latach osiemdziesiątych na gruncie protestów antynuklearnych, potępiło plebiscyt.
Wyraziły one swoje oburzenie i nazwały go absolutnie skandalicznym. Ich zdaniem to bardzo niebezpieczny precedens, wychowujący ludzi w duchu nie korelacji z przyrodą, ale szerzenia nienawiści wobec zwierząt, które są drapieżnikami i siłą rzeczy mogą stanowić niebezpieczeństwo dla ludzi. Są jednak niezbędne ekosystemom.
Organizatorzy referendum bronią się tym, że giną ludzie i że reintrodukcja niedźwiedzi we Włoszech wymknęła się spod kontroli. Projekt Life Ursus zakładał obecność 50 zwierząt w rejonie Trydentu, a jest ich już 100 plus 200 nowych wilków. Domagają się reakcji i odstrzału.
"La Republicca" donosi, że zareagował już włoski minister środowiska Gilberto Pichetto Fratin. On sprzeciwia się odstrzałowi, ale wyraził poparcie dla kampanii mającej na celu sterylizację niedźwiedzic.
Do dyskusji włączył się też biegacz, który dochodzi w szpitalu do siebie po ostatnim ataku niedźwiedzia. Na łamach dziennika "La Stampa" zaapelował, by niedźwiedzi nie zabijać i sprzeciwił się odstrzałowi. Jego zdaniem wystarczające środki bezpieczeństwa to staranny monitoring i oznaczanie zwierząt.