Kwitnie raz na 10 lat i okropnie śmierdzi. "Trupi" kwiat przyciągnął tłumy
Oprac.: Jakub Wojajczyk
Potocznie nazywa się go "trupim kwiatem", a to ze względu na niepowtarzalny zapach przypominający padlinę. Dziwidło olbrzymie właśnie kwitnie w jednym z ogrodów botanicznych w Australii. Zdarza się to raz na 10 lat, więc nic dziwnego, że kwiat chcą obejrzeć całe tłumy.
"Cuchnie" - mówią wprost osoby, które miały już okazję obejrzeć (i powąchać) dziwidło znajdujące się w ogrodzie botanicznym w Geelong na południu Australii. "Pachnie jak coś martwego" - mówią inni zwiedzający w rozmowie z CNN Travel.
Australia. W Geelong zakwitło dziwidło olbrzymie
Dziwidło olbrzymie to kwiat wyjątkowy w każdym tego słowa znaczeniu. Nietuzinkowa jest już nazwa, która zdradza, że nawet botanicy byli w szoku, opisując tę roślinę. I rzeczywiście, w porównaniu z naszymi kwiatami polnymi czy nawet balkonową pelargonią gatunek ten wygląda kosmicznie. Bliżej mu do flory Pandory z filmu "Avatar" niż jakiegokolwiek miejsca na Ziemi.
A jednak. Amorphophallus titanum to jak najbardziej ziemski okaz. Odkryto i opisano go po raz pierwszy pod koniec XIX w. na Sumatrze, gdzie można się na niego natknąć w lasach tropikalnych. W naturze kwitnie rzadko, w hodowli - jeszcze rzadziej. Ale dzięki nietypowemu wyglądowi i zapachowi staje się atrakcją coraz większej liczby ogrodów na świecie.
Dziwidło zakwitło niedawno po raz pierwszy nawet w Polsce - stało się to w 2021 r. w Warszawie na terenie Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Teraz podobny widok mogą podziwiać mieszkańcy i turyści w Geelong w Australii.
W internecie transmitują kwitnięcie śmierdzącej rośliny
Tamtejszy okaz zaczął kwitnąć w poniedziałek, po wielu dniach oczekiwania. W kolejce, aby zobaczyć niesamowity kwiat ustawiło się ok. 5 tys. osób. Władze miasta są bardzo dumne z tego okazu - do tego stopnia, że w internecie trwa nawet transmisja pokazująca najpierw otwierający się, a teraz zamykający kwiat dziwidła.
Co ciekawe, nieprzyjemny zapach rośliny to kwestia zaledwie kilkunastu, może kilkudziesięciu godzin właśnie podczas zakwitu. To rodzaj przynęty na okoliczne owady, które żywią się padliną lub składają jaja w gnijącym mięsie. Dla dziwidła są jednak zapylaczami.
Osoby, które widziały okaz w Geelong odór porównują do śmierdzącego stawu bądź martwej myszy. Analiza chemiczna kolby kwiatu wykazała, że za osobliwe aromaty odpowiadają takie substancje jak trisiarczek i dwusiarczek dimetylu (woń sera i czosnku), trimetyloamina (zapach gnijącej ryby) czy kwas izowalerianowy (odór przepoconych skarpet). Miszmasz już na papierze zabójczy. Na dodatek roślina w trakcie kwitnienia rozgrzewa się, co wzmaga doznania zapachowe.
Swoistą wisienką na torcie jest to, że dziwidła to kwiaty ogromne, osiągające ponad trzy metry wysokości (taki był rekordowy okaz wyhodowany w Belgii). Waga bulwy to z kolei ok. 100 kg. Kolba ma kremowy kolor, zaś otaczająca ją pochwa - kontrastującą z kwiatami barwę ciemną i wiśniową.