Europejczycy łowią za dużo ryb. Będą surowe ograniczenia. "Za późno"
Unijne kraje zaakceptowały nowe limity połowów na Bałtyku w 2025 roku. Komisja Europejska proponowała wprowadzenie jeszcze większych ograniczeń dla rybaków z powodu dramatycznie kurczącej się populacji kilku gatunków ryb w morzu.
- Państwa członkowskie uzgodniły nowe kwoty połowowe na Bałtyku na 2025 rok.
- Kraje UE zgodziły się na niższe połowy większości gatunków, w tym szprota i dorsza, choć powyżej poziomów proponowanych przez Komisję Europejską.
- Wzrosły kwoty połowowe śledzia w środkowej części Bałtyku. Utrzymane zostały ubiegłoroczne limity połowowe dla gładzicy.
- Uzgodnione w poniedziałek przyszłoroczne kwoty zmniejszają połowy większości gatunków na Bałtyku zgodnie z zaleceniami naukowymi Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES).
Komisja Europejska wezwała we wrześniu do wprowadzenia większych ograniczeń połowów na Morzu Bałtyckim w 2025 r. W najgorszej sytuacji jest obecnie populacja dorsza, która nie zdążyła odbudować się pomimo wprowadzonego zakazu połowu.
Gatunek jest klasyfikowany jako narażony na wyginięcie, a nowe pokolenie w Bałtyku jest na najniższym obserwowanym poziomie w historii - ostrzega organizacja WWF.
Limity połowów - ograniczenia mogły być większe
Komisja proponowała, by zmniejszyć przydział na nieuniknione przyłowy dorsza o 73 proc. i o 68 proc. (na zachodnim i wschodnim Bałtyku). Sugerowano też, aby zwiększyć limit przypadkowego połowu śledzia o połowę w części morza - w zachodniej części Bałtyku utrzymuje się poniżej poziomów minimalnych.
Decyzją państw członkowskich w 2025 r. ograniczone zostaną połowy szprota (30 proc.) i dorsza (od 21 do 27 proc.), choć powyżej poziomów proponowanych przez Komisję Europejską. W środkowej części Bałtyku będzie można łowić więcej śledzi niż do tej pory.
Prezes Związku Rybaków Polskich (ZRP) Grzegorz Hałubek przekazał PAP, że decyzje dotyczące zmniejszenia kwot połowów na Bałtyku powinny zostać uzgodnione dużo wcześniej, tj. aż 12 lat temu.
Załamanie ekosystemu w Bałtyku
"Unia jak zwykle działa z pewnym opóźnieniem i musi się wydarzyć - jak na Bałtyku - katastrofa ekologiczna, jak mówią rybacy o tym co się dzieje. Unia, reagując z opóźnieniem jak teraz, doprowadziła do tej sytuacji. Zbyt wolne decyzje o zakazach połowów ryb na Bałtyku spowodowały pogłębienie się tego problemu" - powiedział Hałubek i dodał, że UE dziś obniża kwoty połowu na wszystkie gatunki poza śledziem, na co może mieć wpływ jakiś lobbing, co jest logiczną niespójnością tego działania.
Prezes ZRP ocenił, że rybacy są zadowoleni z decyzji - zwłaszcza jeśli chodzi o obniżenie połowów szprota, bo wcześniej nie było tak dużego ograniczenia połowów tej ryby, która jest pokarmem dla innych zwierząt.
"Ograniczenia połowów tylko dorsza, albo łososia, nie mają żadnego wpływu. Na Bałtyku trzeba chronić pokarm ryb drapieżnych, a nie tylko je odławiać" - stwierdził prezes ZRP. Hołubek jako przykład załamania ekosystemu przywołał mewy, które powinny żerować nad morzem, a żywią się na śmietniskach przybrzeżnych miast.
Prezes ZRP pokreślił, że UE jest obecnie "pod ścianą" zniszczonych zasobów - nie tylko ryb, ale fok, które chudną i wymierają z głodu.