"Czerwony przypływ" uderzył we Florydę. Toksyczne zagrożenie
U wybrzeży południowo-zachodniej Florydy trwa intensywny zakwit toksycznych alg, znany jako "czerwony przypływ". Zjawisko to budzi poważne obawy wśród mieszkańców, turystów oraz ekologów, którzy apelują do gubernatora Rona DeSantisa o ogłoszenie stanu wyjątkowego w celu skuteczniejszego zarządzania kryzysem.

Czerwony przypływ to naturalnie występujące zjawisko, podczas którego dochodzi do masowego rozmnożenia mikroskopijnych glonów, głównie gatunku Karenia brevis. Wysokie stężenie tych organizmów nadaje wodzie charakterystyczny rdzawoczerwony kolor. Karenia brevis produkuje neurotoksyny zwane brewetoksynami, które zakłócają funkcjonowanie układu nerwowego organizmów morskich, prowadząc do ich śmierci. Kontakt z tymi toksynami może być szkodliwy również dla ludzi.
Obecny zakwit alg rozciąga się na ponad 300 kilometrów wybrzeża, od zatoki Tampa po Key West. W jego wyniku na plażach pojawiły się setki martwych ryb, a w pobliżu hrabstwa Collier odnotowano przypadki śmierci delfinów. Ekspozycja na brewetoksyny może powodować u ludzi podrażnienia skóry, problemy z układem oddechowym, takie jak kaszel czy duszności, a spożycie skażonych owoców morza prowadzi do objawów żołądkowo-jelitowych oraz neurologicznych. Osoby z chorobami układu oddechowego, takimi jak astma, są szczególnie narażone na negatywne skutki zdrowotne.
Przyczyny i nasilenie zjawiska
Naukowcy wskazują, że tegoroczny czerwony przypływ mógł zostać zainicjowany przez huragany Helene i Milton, które nawiedziły region w ubiegłym roku. Burze te mogły wzburzyć wody Zatoki Meksykańskiej, uwalniając składniki odżywcze sprzyjające rozwojowi Karenia brevis. Dodatkowo, działalność człowieka, w tym spływy zanieczyszczeń rolniczych bogatych w azot i fosfor, przyczynia się do intensyfikacji i przedłużania okresu trwania zakwitów. Zmiany klimatyczne, takie jak ocieplenie wód oceanicznych, również odgrywają rolę w zwiększaniu częstotliwości i intensywności tych zjawisk.
W obliczu narastającego problemu, organizacje ekologiczne oraz lokalne społeczności zwróciły się do gubernatora Rona DeSantisa o ogłoszenie stanu wyjątkowego. Taki krok umożliwiłby skierowanie dodatkowych zasobów i środków na walkę z kryzysem oraz wsparcie dla dotkniętych społeczności. W 2019 roku gubernator DeSantis powołał specjalną grupę zadaniową ds. czerwonego przypływu oraz zatwierdził 125 milionów dolarów na badania i rozwój technologii mających na celu łagodzenie skutków zakwitów. Jednak zdaniem ekspertów, dotychczasowe działania koncentrowały się głównie na inżynieryjnych rozwiązaniach, zaniedbując potrzebę kontroli źródeł zanieczyszczeń wód. Eric Milbrandt, dyrektor laboratorium morskiego w Sanibel-Captiva Conservation Foundation, podkreśla: "Podczas gdy finansowanie rozwiązań inżynieryjnych jest ważne, rząd nie radzi sobie wystarczająco dobrze z kontrolą lub naprawą zanieczyszczonych dróg wodnych".
Floryda szykuje się na miliardowe straty
Czerwony przypływ ma znaczący wpływ na gospodarkę Florydy, szczególnie na sektor turystyczny i rybołówstwo. Martwe ryby i nieprzyjemny zapach odstraszają turystów, prowadząc do spadku dochodów lokalnych przedsiębiorstw. Według danych stanowych, zakwit w 2018 roku spowodował straty w turystyce sięgające 2,7 miliarda dolarów. Długotrwałe zakwity mogą również prowadzić do zamknięcia łowisk, co negatywnie wpływa na społeczności zależne od rybołówstwa.
Eksperci podkreślają, że aby skutecznie przeciwdziałać czerwonym przypływom, konieczne jest kompleksowe podejście obejmujące zarówno działania krótkoterminowe, jak i długoterminowe strategie. Oprócz monitorowania i bezpośredniego reagowania na zakwity, ważne jest wprowadzenie polityk ograniczających zanieczyszczenie wód, takich jak kontrola spływów rolniczych oraz modernizacja infrastruktury kanalizacyjnej.