Zrzucili na wyspę truciznę. Dzięki temu odrodził się wymarły gatunek
Został odkryty i opisany w 1973 r., ale większość informacji na temat tego wymarłego - jak się zdawało - gatunku czerpaliśmy raczej ze skamieniałości sprzed kilku tysięcy lat. One wskazywały na to, że podobny do małego smoka miejscowy gekon żył na wyspie Rabida na Galapagos. Żył, ale zniszczyły go szczury. Wtedy nad Galapagos pojawiły się śmigłowce z trującym ładunkiem.

W skrócie
- Gekon Phyllodactylus maresi z wyspy Rabida na Galapagos uznawany był za wymarły, lecz dzięki eliminacji inwazyjnych szczurów populacja tego gatunku odradza się.
- Walka z inwazyjnymi gatunkami, takimi jak szczury i kozy, była kluczowa dla ochrony unikalnej fauny Galapagos, a działania z udziałem śmigłowców przyniosły sukces.
- Badania genetyczne potwierdziły, że na Rabidzie i sąsiednich wyspach przetrwały populacje gekona, co pokazuje, jak szybkie efekty może przynieść skuteczna ochrona przyrody.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Inwazyjne gatunki zwierząt to wielki problem dla wyspiarskich ekosystemów, zwłaszcza tych odizolowanych od lat i tworzących mozolnie, latami własną faunę. Ma ona własny system powiązań przyrodniczych, które przybysze z zewnątrz łatwo mogą naruszyć. Tak właśnie stało się na Galapagos.
Mimo ogromnych wysiłków podejmowanych przez Ekwador i całą społeczność międzynarodową, by chronić wyspy Galapagos na Pacyfiku, wdarło się tu wiele inwazyjnych zwierząt. I dokonały sporych niszczeń.
Jednymi z największych niszczycieli są szczury wędrowne, które zeszły na brzeg Galapagos prawdopodobnie wraz z pierwszymi żeglarzami docierającymi tu setki lat temu. Pamiętajmy, że przez wiele lat Galapagos stanowiły bazę dla wielorybników, ale bazowali tu nawet piraci.
Szczury zeszły ze statków i zdemolowały przyrodę Galapagos
Na statkach były szczury, które po zejściu na ląd, zaczęły niszczyć miejscową faunę. A na Galapagos każda wyspa ma odmienną i wielokrotnie zdarza się, że unikalne gatunki powstają na poszczególnych wyspach w izolacji. Takim gatunkiem jest gekon Phyllodactylus maresi.
Cały rodzaj Phyllodactylus to nieduże gekony związane z kontynentem amerykańskim. Od Stanów Zjednoczonych po Argentynę wytworzyły tam wiele ciekawych gatunków, najczęściej niewielkich i zwinnie polujących na bezkręgowce za pomocą narzędzi, które natura dała gekonom.
Przypomnijmy, że te jaszczurki mają specyficzną budowę palców, których opuszki składają się z dziesiątków maleńkich blaszek. Na blaszkach zaś znajdują się maleńkie haczyki i za ich pomocą gekony są w stanie biegać po pionowych powierzchniach, nawet po suficie. Haczyki łapią nawet minimalne nierówności takich powierzchni i dają gadom przewagę w łowach na bezkręgowce, także w ludzkich domostwach (na idealnie wypolerowanej ścianie czy szybie gekon się nie utrzyma).
Nieduże gekony z rodzaju Phyllodactylus mają jeszcze palce rozczapierzone w formie czegoś, co przypomina małe listki. Dlatego często nazywa się je gekonami liściopalcymi. To jeszcze wspomaga ich zdolności do przemieszczania się po powierzchniach niedostępnych dla innych zwierząt.

Gekony podobne do małych smoków albo napowietrznych małych krokodyli przemykają wśród liści i gałęzi całej Ameryki, dotarły też na szereg amerykańskich wysp. I na nich stworzyły oddzielne, unikalne gatunki. Tak jest właśnie na Galapagos. Phyllodactylus maresi to gatunek z jednej tylko wyspy Rabida.
Ta wyspa jest przepiękna i zawsze przyciągała wycieczki, które chętnie oglądały miejscowe ptaki oraz kolonię uszanek galapagoskich. Ingerencja człowieka ma jednak swoje konsekwencje, bo Rabida została opanowana przez gatunki inwazyjne. Walka z nimi była niezwykle trudna, ale dla ratowania przyrody Galapagos było to jedyne wyjście. Trzeba było taką radykalną wojnę wydać.
Pierwszym problemem wyspy Rabida były zdziczałe kozy
I na początku lat siedemdziesiątych udało się wyeliminować jedną z najbardziej niszczycielskich plag na wyspie, jaką były zdziczałe kozy. Wypuszczone tu kiedyś, rozmnożyły się i zeżarły sporo wyspiarskiej roślinności. A to rzutowało na żyjące tu drobne zwierzęta, w tym gekona Phyllodactylus maresi.. Jeszcze większym zagrożeniem dla niego były jednak szczury wędrowne, obecne na Galapagos dopiero od dwustu lat. Ich wytępienie stanowiło większe wyzwanie niż pozbycie się kóz. Udało się jednak, a sprawę załatwiły... naloty.
W 2010 r. nad Rabidą pojawiły się śmigłowce wyposażone w ładunki, które zostały zrzucone na wyspę Rabida. Ładunki zawierały truciznę, która niszczyła szczury. Rok później naloty zostały ponowione w ramach szeroko zakrojonej akcji z udziałem Galapagos National Park, Charles Darwin Foundation i The Raptor Center. I - jak podaje BBC - szczury zostały wybite, a efekty ich likwidacji przyszły szybko. Już w 2012 r. zauważono pierwszego gekona Phyllodactylus maresi, który jednak przetrwał na wyspie, chociaż uważano go za gatunek wymarły. Był to jednak tylko pojedynczy osobnik, którego zdjęcie zresztą zaginęło gdzieś w kolekcjach muzealnych.

Teraz jednak udało się znaleźć i rozpoznać kolejne gekony tego gatunku, a ich tożsamość potwierdziły badania genetyczne, o których pisze "PLOS One".
Czytamy tam: "Z 11 gatunkami występującymi na wyspach Galapagos gekony liściopalce z rodzaju Phyllodactylus należą do najmniej znanych kręgowców lądowych archipelagu. Co zaskakujące, wiarygodne zapisy dotyczące Phyllodactylus z wyspy Rabida ograniczają się do wykopalisk z czasów holocenu i pojedynczej fotografii zwierzęcia z 2012 r. Badania genetyczne potwierdziły dopiero teraz, że gekony z wyspy Rabida przetrwały. Uznajemy populacje gekona z wyspy Rabida za przedstawicieli gatunku Phyllodactylus maresi, który występuje również na pobliskich wyspach (Santiago, Bartolomé, Mares), a także w Marchena. Populacje gekona z Rabida odniosła wyraźne korzyści z wytępienia inwazyjnych gryzoni".
A to już ewidentna sugestia, że wytępienie szczurów na Galapagos jest istotne i możliwe, a doprowadza w szybkim tempie do odrodzenia się gatunków uważanych nawet za wymarłe. To także pokazuje jak niszczycielski jest wpływ szczurów na miejscową przyrodę.