Składowali baterie i kwasy, zarobili miliony. Mafia śmieciowa przed sądem
Prokuratura Okręgowa w Łodzi skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko grupie przestępczej, która nielegalnie transportowała i składowała niebezpieczne odpady, w tym kwasy i baterie zawierające rtęć. Według prokuratury jeden z oskarżonych uzyskał z przestępstwa niemal 6 mln zł zysku.

O skierowaniu do sądu aktu oskarżenia w aferze śmieciowej poinformował w środę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Paweł Jasiak. Chodzi o pięciu mężczyzn działających w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem miało być popełnienie m.in. przestępstw karnych skarbowych, a te polegały na nielegalnym transportowaniu i składowaniu substancji niebezpiecznych na terenie całej Polski.
Zarzuty obejmują dwa lata do 2023 r, kiedy na zlecenie prokuratury policja zatrzymała szefa firmy. Został aresztowany podobnie jak jego wspólnicy. Obecnie cała piątka jest już na wolności i będzie odpowiadać z wolnej stopy.
"Firma oskarżonego odbierała odpady niebezpieczne od kontrahentów i składowała je w magazynach wynajmowanych w kilkunastu miejscowościach na terenie całej Polski, m.in. w woj. łódzkim, mazowieckim i w Wielkopolsce. Zamiast do utylizacji, odpady trafiały na pola i do lasów, a współpracująca z oskarżonym spółka w zamian za prowizję wystawiała fałszywe faktury" - powiedział prokurator Jasiak.
Grupa transportowała i składowała odpady, m.in. szlamy wodne zawierające farby i lakiery z rozpuszczalnikami organicznymi, szlamy z obróbki metali zawierające oleje, odpady zawierające kwasy, baterie i akumulatory niklowo-kadmowe i baterie zawierające rtęć.
"Odpady były przechowywane w taki sposób, że mogło to zagrozić zdrowiu lub życiu ludzi albo spowodować obniżenie jakości wody, powietrza i powierzchni ziemi. Biegły z zakresu pożarnictwa wskazał ponadto, że sposób magazynowania substancji stwarzał bezpośrednie niebezpieczeństwo w postaci pożaru' - powiedział prokurator Jasiak.
48-letni główny podejrzany przyjmował odpady od różnych firm z całej Polski. Współpracował z pośrednikiem, który miał kontakty zarówno z firmami oddającymi odpady, jak i z podmiotami zajmującymi się ich utylizacją.
Faktycznie odpady nigdy nie docierały do spółki wskazanej w dokumentach, a żeby ukryć proceder, pracownicy 48-latka wykonywali fikcyjne kursy ciężarówkami, które miały pozorować wożenie substancji do właściwego miejsca. Transporty miały obejmować ponad 1200 ton śmieci.
- Podejrzany wystawiał fałszywe dokumenty, w których poświadczał nieprawdę co do odbioru odpadów i okoliczności ich transportu, a pośrednik wystawiał głównemu podejrzanego fałszywe faktury za usługi o łącznej wartości 1,5 mln zł - dodał prokurator.
W opisany przez prokuratora sposób oskarżony uzyskał co najmniej 5,9 mln zł korzyści z tytułu oszczędności na kosztach właściwej utylizacji odpadów.
Dodał, że pozostałym czterem oskarżonym, którzy pracowali jako kierowcy zarzucono udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz poświadczanie nieprawdy w dokumentach. Cała piątka po spędzeniu w areszcie kilkunastu miesięcy będzie odpowiadać z wolnej stopy.
Akt oskarżenia, który trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi to tylko część większego śledztwa, które już obejmuje 80 podejrzanych. Planowane są dalsze zatrzymania, zarzuty oraz skierowanie kolejnych aktów oskarżenia.










