Rolnik głodził zwierzęta, a gmina dała mu czas na ich sprzedaż do rzeźni

Magdalena Mateja-Furmanik

Całą Polskę obiegła informacja o gospodarstwie w Łazisku w gminie Tomaszów Mazowiecki. Rolnik głodził tam zwierzęta gospodarskie i trzymał je w fatalnych warunkach. Gmina, zamiast odebrać zwierzęta od razu, zwlekała. W międzyczasie rolnik sprzedał zwierzęta do rzeźni.

Zwierzęta gospodarskie prawdopodobnie trafiły do rzeźni.
Zwierzęta gospodarskie prawdopodobnie trafiły do rzeźni. 123RF/PICSEL

Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Rolnictwa, organizacje prozwierzęce mają mieć odebrane prawa do odbioru zwierząt. Te najczęściej są zabierane od rolników, a przecież, zdaniem ministra Kowalczyka, "nikt tak nie dba o zwierzęta jak rolnik". O dobrostan zwierząt mieliby dbać urzędnicy. Jak pokazuje Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt (DIOZ) regularnie na swoim profilu na Instagramie, znaczna większość urzędów jest wybitnie nieudolna. 

Chociaż trudno w to uwierzyć, członkowie DIOZ niejednokrotnie spotkali się z sytuacją, gdy urzędnik gminy bądź funkcjonariusz policji na własne oczy widział skrajnie zagłodzonego, wyliniałego psa z guzem nowotorowym wielkości grejpfruta lub z ropą sączącą się strumieniami i nie widział podstaw do odbioru zwierzęcia. Dzięki skrupulatnie przeprowadzanym relacjom z interwencji, które DIOZ publikuje w postaci filmów i zdjęć, można przekonać się o tym samemu. 

W przypadku interwencji we wsi Łazisko, o której pisaliśmy tutaj, sprawa nie wyglądała inaczej.  

Nieudolność i okrucieństwo gminy 

Na miejsce przyjechały urzędniczki, które od początku utrudniały odbiór zwierząt. Chociaż mogły wydać natychmiastowo decyzję o odebraniu zwierząt, nie zrobiły tego. 

Warto przypomnieć, że zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, której często nie zna ani gmina, ani policja, prawo do odebrania zaniedbanego zwierzęcia posiada policja, straż gminna lub organizacja, której celem statutowym jest ochrona zwierząt. Jeśli zwierzę jest w stanie zagrożenia życia lub zdrowia powyższe instytucje nie tylko mogą, ale mają obowiązek odebrać zwierzę. Do odebrania zwierzęcia nie jest konieczna opinia lekarza weterynarii. Może być jedynie używana jako pomoc w ocenie stanu zwierzęcia, ale nie jest ona niezbędna. 

Urzędniczki gminy postanowiły jednak działać na zwłokę i sabotowały próby odbioru zwierząt, przez co mimo nalegań DIOZu, nie udało się tego zrobić od razu. Ich zdaniem należało najpierw poczekać na zgodę Powiatowego Lekarza Weterynarii. Same urzędniczki stwierdziły, że nie ma podstaw do odbioru. 

Bardzo szybko pojawił się jednak głos radnego Adriana Witczaka, który zapewnił, że zrobi wszystko, by zwierzęta były oddane. 

Kolejnego dnia Powiatowy Lekarz Weterynarii zawnioskował o odbiór zwierząt przez gminę. Pomimo tego faktu, gmina nic nie zrobiła. 

Co robi gmina?

DIOZ z nieoficjalnych źródeł dostał informację, że pani sołtys z nakazu wójta gminy zwołała ludzi do sprzątania, aby "pomóc rolnikowi". Czy jednak wystarczyłoby tylko posprzątać, by zaprowadzić porządek w tym gospodarstwie? Są co do tego wątpliwości. 

Dzisiaj DIOZ pojechał na miejsce zdarzenia, by samemu odebrać zwierzęta. Na miejscu okazało się jednak, że rolnik w międzyczasie prawdopodobnie zdążył sprzedać wszystkie zwierzęta do rzeźni. Zostały tylko cztery świnie. 

Warto przypomnieć, jak te świnie wyglądały:

Skrajnie wychudzona świnia z gospodarstwa we wsi Łazisko.Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierzątmateriały prasowe

Powiatowy Lekarz Weterynarii nie wyraził jednak zgody na jej odbiór, ze względu na ASF oraz przez to, że DIOZ nie posiada poideł smoczkowych. Zdaniem DIOZ to absurdalne, bo świnia może pić z koryta, w którym w ich ośrodku ma stale dostęp do wody. Na terenie DIOZ znajdują się już świnie, które są w świetnej kondycji.

Zdaniem PLW świnie z Łaziska nie mogą być również odebrane dlatego, że w chlewie, do którego by miały być przeniesione, znajduje się otwór o średnicy 5 cm, przez który może wlecieć ptak. 

Jednocześnie to wieś Łazisko znajduje się w niebeiskiej strefie ASF, a na nagraniu widać, jak jedna ze świń swobodnie biega sobie po podwórku. Urzędnicy nie widzą jednak w tym zagrożenia.

Członkowie DIOZ mówią, że nie znajdują słów na to, by skomentować ten absurd. W ich ośrodku świnie mogą swobonie wychodzić na zewnątrz i nie przeszkadza im przelot owada czy ptaka.

Na miejsce zdarzenia przyjechała również policja, która jednak groziła członkom DIOZ. Policja uniemożliwiała odbiór zwierząt i groziła zastosowaniem środków przymusu bezpośredniego. 

Jest jasne, że już nie pierwszy raz instytucje nie tylko nie pomagają, ale robią wszystko, by utrudnić ratowanie zwierząt.

Konrad Kuźmiński z DIOZ podsumował krótko całe zajście:

To państwo nie funkcjonuje jeśli chodzi o prawa zwierząt.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas