Wymiana kopciuchów: Czasem gmina może więcej niż państwo

Niewiele ponad sto kopciuchów - tyle zostało do wymiany w Świeradowie-Zdroju. Znane polskie uzdrowisko chce zlikwidować wszystkie stare piece, jednak ostatni etap dotyczy już najuboższych mieszkańców, których unijne ani rządowe programy wsparcia nie obejmują.

Świeradów-Zdrój
Świeradów-Zdrójpixabay.com

Zielona Interia: Ostatni kopciuch ma zniknąć w województwie dolnośląskim do 1 lipca 2024 r. Jak wygląda wymiana pieców w Waszym mieście? 

Roland Marciniak, burmistrz Świeradowa-Zdroju: Systemowa wymiana pieców trwa od pięciu lat. Mamy finansowany z własnych środków program gminny, dzięki któremu wymieniliśmy setki starych pieców. Drugi to program unijny. Właśnie kończymy jego kolejny etap - modernizację 85 kopciuchów. Do wymiany zostało nam trochę ponad sto kominów. Dotąd było tak, że trzeba było wyłożyć własne pieniądze, a my je potem zwracaliśmy. Gmina daje 10 tys. zł, a Unia 12,5 tys. To około 90 proc. finansowania inwestycji. Teraz dochodzimy do etapu, który czeka każdą miejscowość. Okazuje się, że jest grupa ludzi, która nie wymienia kopciucha, bo ich na to nie stać. Nie mają, jak wyłożyć 15 tys. i nie mogą poczekać na zwrot pieniędzy od nas albo z projektów unijnych. Dlatego chcemy nasz program zmodyfikować tak, że to my będziemy płacić za wymianę. 

Rządowy program "Czyste Powietrze" również ma być zmodyfikowany tak, aby obejmował osoby najuboższe. 

Każde działanie w tym kierunku jest dobre. Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach. Porównując projekt unijny i nasz widać, że nasz jest bardzo prosty. I o to chodzi, żeby to były proste rozwiązania. Przy unijnych projektach ludzie wręcz składają całe książki, jako wnioski. My oczywiście w tym pomagamy. Mamy nadzieję, że przy programach rządowych te wnioski będą proste. Każda metoda finansowania jest dobra, a my jako samorząd jesteśmy gotowi na wszelkie inicjatywy, które zagwarantują środki na wymianę kopciuchów. 

Jak wygląda kwestia kontroli kopciuchów w mieście? 

Gmina zakupiła specjalny dron do pomiarów, ale z powodu pandemii jeszcze do nas nie dotarł. Bardziej niż na kontrolach skupiamy się na edukacji i propozycjach dla mieszkańców. Dzwonimy do takiego "kopcącego" właściciela budynku i diagnozujemy, dlaczego kopci, ale też robi tak, bo chce czy dlatego, że go nie stać na wymianę kotła. Potem dobieramy narzędzia i sprawdzamy, komu i kiedy możemy pomóc. To nie sztuka kogoś ukarać. Wiemy na przykład, że dana osoba ma kilkoro dzieci i zarabia niewiele. Nie chcemy nikogo zmuszać do inwestycji, na którą go nie stać. Wtedy byśmy usłyszeli, że "nie mam z czego tego zapłacić". 

Oprócz tego w mieście mamy zainstalowane cztery czujniki smogu. Nie mamy problemu z zanieczyszczeniem, ale jako uzdrowisko, chcemy mieć idealnie czyste powietrze.

W gminie wiecie, kto korzysta jeszcze ma u siebie kopciucha? 

Tak, wiemy. Przy każdym programie chodzimy po domach i rozmawiamy z mieszkańcami. Przy ostatnim naborze na unijny projekt nie mieliśmy chętnych. Finał wymiany kopciuchów to problem każdego samorządu. Dochodzi się do momentu, w którym zostało 100-150 pieców i jest problem z ich dalszą wymianą. Problemem prawie zawsze jest prefinansowanie. Ludzi, których nie obchodzą kwestie ochrony środowiska, jest naprawdę niewielu. Czasem to także problem niepoukładanych spraw właścicielskich. 

Jak państwo może Wam pomóc? 

My, jako samorząd, dobrze sobie radzimy. Przydałby się jednak prosty program wsparcia. Załóżmy: dostajemy milion złotych, podzielone na 10-15 tys. za jednostkę grzewczą. Wtedy minister czy fundusz ochrony środowiska rozlicza nas za realizację. Jednej osobie wystarczy to prefinansować, drugiej trzeba pomóc ze wszystkimi formalnościami. Przeciętny obywatel ma problem z tym, że musi pojechać do kilku oddalonych od siebie urzędów, zwłaszcza jeśli nie ma samochodu. Przez to mieszkańcy odkładają wymianę kopciucha. 

Podam przykład: mieszkańcy jednego z domów chcą złożyć wniosek o dofinansowanie z Unii, ale formalnie nie dysponują nieruchomością, bo trwa sprawa spadkowa. Gmina w takiej sytuacji może dać pieniądze na wymianę, bo nas nie interesuje właściciel, tylko piec. Chcielibyśmy, żeby ministerstwo tak samo do tego podchodziło. To z resztą problem wszystkich programów. Wymagana jest zbyt duża biurokracja, co przerasta wiele osób. W naszej gminie każda  wymianawymaga pozwolenia od konserwatora zabytków. To wszystko utrudnia, a powinno upraszczać.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas