Biden na COP26: Oczy historii są skierowane na nas

Wielkie inwestycje, ambitne cele klimatyczne i chęć przewodzenia w światowej polityce klimatycznej - oto cele Stanów Zjednoczonych, które na szczycie COP26 w Glasgow przedstawił prezydent Joe Biden.

To pierwszy szczyt klimatyczny ONZ dla Joe Bidena, jako prezydenta USA
To pierwszy szczyt klimatyczny ONZ dla Joe Bidena, jako prezydenta USABrendan SmialowskiAFP
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

- Czy będziemy działać, zrobimy to, co konieczne i skorzystamy z wielkiej szansy, która przed nami stoi, czy skażemy przyszłe pokolenia na cierpienie? To dekada, która zdeterminuje odpowiedź na to pytanie. Nauka mówi jasno: mamy wąskie "okno możliwości", aby zwiększyć nasze ambicje, aby zmierzyć się z tym zadaniem - powiedział prezydent Joe Biden.

Zdaniem prezydenta USA, cel 1,5 st. Celsjusza, dzięki któremu udałoby się uniknąć najgorszych skutków ocieplenia klimatu, możemy osiągnąć tylko razem, jeżeli wszyscy połączymy siły.

- Glasgow musi rozpocząć "dekadę ambicji i innowacji", aby ochronić naszą wspólną przyszłość. Zmiana klimatu już niszczy świat. Słyszeliśmy to od kilku mówców. Ona niszczy nasz dobytek i robi to każdego dnia. Kosztuje nas biliony dolary - stwierdził Biden. Amerykański prezydent przypomniał, że problemem są m.in. pożary lasów, powodzie czy fale upałów. - Stany Zjednoczone doświadczyły wszystkich kataklizmów - dodał.

Wyzwanie i szansa

Biden podkreślił, że w kryzysie klimatycznym jest "niesamowita szansa", nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale także dla reszty krajów. Społeczeństwa mają bowiem okazję w siebie zainwestować i stworzyć czystą przyszłość, a w międzyczasie wykreować miliony miejsc pracy. Dzięki temu powietrze stanie się czystsze, ekosystemy bezpieczniejsze, a oceany mniej zanieczyszczone.

Amerykański prezydent przypomniał, że walka z kryzysem klimatycznym jest nie tylko kwestią moralną, ale i gospodarczą. - W ten sposób wzmocnimy rozwój, a także stworzymy nowe miejsca pracy i lepsze możliwości dla naszych obywateli - powiedział Biden. - Musimy patrzeć na rosnące ceny energii nie jako coś negatywnego, a zachętę do dalszej transformacji systemu. Musimy zdywersyfikować nasze źródła energii, inwestować w nowe technologie, a także rozwijać obiecujące rozwiązania. Nie możemy polegać tylko na jednym źródle energii - dodał.

Działania na rzecz klimatu są w interesie każdego kraju nie, tylko aby zwalczać jego skutki, ale także, żeby wzmacniać jego odporność na zawirowania gospodarcze - mówił Biden.

Wielkie plany

Zgodnie z zapowiedziami, amerykański prezydent nawiązał do planowanych inwestycji w zieloną energię. Jego zdaniem są to "największe inwestycje, jakich kiedykolwiek się podjęto na świecie". Oprócz tego, Stany Zjednoczone do 2030 r. mają zredukować swoje emisje gazów cieplarnianych o ponad gigatonę. Planowany jest także rozwój branży energetyki OZE.

W Stanach Zjednoczonych ma powstać pół miliona stacji ładowania samochodów elektrycznych. Amerykańscy inżynierowie mają także rozwinąć technologię wyłapywania dwutlenku węgla z atmosfery.

Joe Biden przypomniał także o zobowiązaniu bogatszych państw do płacenia 100 mld dol. rocznie krajom rozwijającym się. W tym celu prezydent ma rozmawiać z Kongresem, aby uruchomić ponad trzy mld dol. na ten cel.

Klimatyczne frycowe

- USA wypełnią swoje ambitne zobowiązania klimatyczne. (...) Chcemy zademonstrować, że Stany Zjednoczone nie tylko wróciły do gry, ale także mogą stanowić przykład dla innych. Wiem, że ostatnio tak nie było, dlatego moja administracja pracuje nad tym jeszcze bardziej. Właśnie dlatego moją pierwszą decyzją był powrót do Porozumienia paryskiego - powiedział.

W ten sposób Biden nawiązał do prezydentury Donalda Trumpa, podczas której nie dość, że Stany Zjednoczone opuściły Porozumienie paryskie (choć formalnie trwało to zaledwie kilka miesięcy), to do tego Trump wielokrotnie podważał wiedzę naukową odnośnie ocieplenia klimatu i wpływu człowieka na atmosferę. Joe Biden podczas kampanii prezydenckiej zapowiadał powrót do Porozumienia, co było jego pierwszą decyzją po zaprzysiężeniu w styczniu. Zdaniem komentatorów, amerykański prezydent musi zapłacić "frycowe" za powrót do polityki klimatycznej, w której Stany Zjednoczone chcą objąć rolę światowego lidera i, tak jak mówił Joe Biden, przykładu dla innych krajów.

Szczyt klimatyczny w Glasgow. Ostatnia szansa na neutralność klimatyczną?eNewsroom
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas