Tak powstał pierwszy smog. Kosztował życie 1063 osób
Słowo smog, którym dzisiaj posługujemy się wszyscy, pochodzi z języka angielskiego. Chyba jednak dopiero w naszym kraju osiągnęło pełnię grozy. Dym (ang. smoke) plus mgła (ang. fog) dają nam smog. A to po polsku brzmi niemal jak niosąca zniszczenie bestia. Za pierwszym tego typu atakiem nie stało co prawda żadne mityczne zwierzę, ale jedno jest pewne - życie straciło wówczas mnóstwo osób.
Brytyjczyk Harold Antoine des Voeux z Coal Smoke Abatement Society jako pierwszy użył określenia "smog" w 1905 r. To on połączył mgłę z dymem, co dawało gryzącą, duszącą i trującą mieszankę nazwaną smogiem.
Skąd wziął się smog?
Nie on to określenie wymyślił, ale to des Voeux odpowiada za jego spopularyzowanie. Nie było to zresztą trudne, bowiem wraz z nastaniem XX w. smog stał się codziennością wielu uprzemysłowionych miast Europy, z tymi brytyjskimi na czele.
Wielka Brytania była liderem rewolucji przemysłowej. To ona zbierała żniwo tej zmiany, która, mniej więcej dwieście lat temu, miała odmienić oblicze świata. Zamglić to oblicze, zamazać, zasłonić trującą zasłoną.
Wszak nie bez kozery z rewolucją przemysłową wiąże się dzisiaj początek zmian klimatycznych, nowego globalnego ocieplenia zachodzącego tym razem za sprawą człowieka, wreszcie nowego wymierania zwierząt. Nigdy za sprawą rąk ludzkich nie ginęło ich tak wiele, jak w XIX w. i na początku XX w.
Świat się zmieniał i odtąd nieodwracalnie miał to być świat pogrążony w smogu.
Des Voeux nie poprzestał na objawieniu światu nazwy "smog".Także sporo o nim pisał, publikował. Już w 1906 r. spod jego ręki wyszło przełomowe jak na tamte czasy opracowanie "The Abatement of Smoke From Private Houses", czyli "ograniczanie dymu wydostającego się z prywatnych domów".
Dymu jeszcze, nie smogu, ale już wtedy mężczyzna przeczuwał, że także domy prywatne, a nie tylko fabryki i zakłady przemysłowe, przyczyniają się do powstania gryzącej i trującej mgły. A takich domów, opalanych węglem, zasilanych paliwami kopalnymi, było coraz więcej.
Tak zaczęła się walka o klimat i czyste powietrze
Ostrzeganie ludzi przed konsekwencjami palenia czym popadło należało do zadań nie tylko des Voeuxa, ale całego towarzystwa Coal Smoke Abatement Society. Dzisiaj takich organizacji jest wiele, wszystkie walczą o czyste powietrze, czystą Ziemię i nasze czyste płuca. Brytyjczycy byli jednak wtedy pierwsi na świecie. To protoplaści walki o oczyszczenie atmosfery i baczenia na klimat.
Tę organizację pozarządową już w 1898 r. założył sir William Blake Richmond, artysta i twórca chociażby mozaik w Katedrze św. Pawła w Londynie. Tworzył głównie ze szkła i w pewnym momencie zorientował się, że... brakuje mu światła słonecznego. Londyn jest całkowicie ciemny, większość miast brytyjskich jest ciemna, świat stał się ciemny - zauważył.
W 1898 r. napisał w "The Times" głośny tekst na temat tego, co dzieje się z powietrzem nad Wielką Brytanią i Londynem, jak przestało przepuszczać promienie słoneczne, jak szalenie jest brudne. "Ciemność tę można porównać do całkowitego zaćmienia słońca" - konstatował autor i słusznie powiązał mrok z zanieczyszczeniami.
To spowodowało, że w tym samym roku powstała organizacja CSAS, czyli Coal Smoke Abatement Society dążąca do ograniczenia węglowych wyziewów. Do ograniczenia smogu. Na ówczesne czasy - absolutna awangarda. Zwiastun powstających ruchów ekologicznych i świadomości ludzi, że ktoś ich truje. Że oni sami się trują.
CSAS odegrała istotną rolę w uchwaleniu pierwszych konwencji antysmogowych jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym. A także w uświadamianiu Brytyjczyków i Europejczyków. Nie było to trudne, bowiem już w 1909 r. doszło do tragedii, która wstrząsnęła Wyspami i która ugruntowała nazwę "smog" już na zawsze jako oznaczenie trującego demona.
Ludzie w Szkocji zaczęli masowo umierać
Wraz z nastaniem jesieni 1909 r. i nasileniem się ogrzewania węglowego w każdym punkcie dwóch największych szkockich miast, Glasgow i Edynburgu, zaczęła raptownie rosnąć liczba zgonów ludzi z niewyjaśnionych przyczyn.
Złe samopoczucie, bóle głowy, duszności - lekarze nie nadążali z ich diagnozowaniem. Umierali nie tylko astmatycy i suchotnicy, ale także osoby starsze i dzieci. Dusili się w toksycznej mgle. Niebo nad Glasgow i Edynburgiem cuchnęło siarką, więc ludzie panikowali. Uważali, że otworzyły się oto bramy piekieł i sam Szatan schodzi na świat.
Wtedy Harold Antoine des Voeux i Coal Smoke Abatement Society oświecili ich, że za powietrzem cuchnącym siarką i zatruwającym ludzi nie stoi Szatan, ale człowiek. To smog - ogłosił des Voeux i wskazywał Glasgow i Edynburg jako dobitne przykłady na to, co dzieje się z atmosferą Ziemi.
Oblicza się, że w dwóch falach smogowych od października do grudnia 1909 r. zmarło w Glasgow i Edynburgu aż 1063 osób. Tyle zgonów zakwalifikowano jako bezpośrednio wywołane toksyczną mgłą.
Nie był to pierwszy przypadek tak trującego zanieczyszczenia powietrza, bo historycy wskazują na toksyczną mgłę, która spowiła Londyn już w 1873 r. W 1909 r. był to jednak pierwszy wypadek, któremu towarzyszyła nowa i budząca odtąd przerażenie nazwa - smog.