Wrócił gatunek, którego nasze ptaki obawiają się szczególnie. I mają powody
Blady strach padł na wiele polskich ptaków, które już zdążyły po powrocie z zimowisk połączyć się w pary, zbudować gniazda, a nawet znieść jaja w dobrze zakamuflowanym miejscu. Nie chroni ich to jednak przed wielkim niebezpieczeństwem. Tu i ówdzie widać bowiem przeciwnika, z którym poradzić sobie najtrudniej, gdyż stosuje podstęp. To kukułka, gotowa odebrać od innych ptaków swój haracz.
Z naszego punktu widzenia pasożytnictwo to okropność. Pasożyt przychodzi na gotowe, przyczepia się, żeruje, spija śmietankę, chociażby miała nią być krew. Wreszcie - i tu słowo najmocniejsze - szkodzi. Szkodzi z ludzkiego punktu widzenia, bo przyroda wśród stworzonych przez siebie gatunków widzi to inaczej.
Szkodzić mogą pestycydy, zmiany klimatyczne, zachwianie równowagi ekologicznej, ale w zdrowym ekosystemie bez takich zmian pasożyty także mają swoje miejsce. Sprowadza się ona do zupełnie innej z przyrodniczego punktu widzenia dystrybucji dóbr, innego udziału w biomasie.
Pod tym względem kukułka to świetny przykład. Wygląda na darmozjada. Jako pasożyt lęgowy, nie kwapi się do budowy gniazd. Ewolucja jej tego nie nauczyła, czy może raczej należałoby powiedzieć, że odwrotnie - właśnie oduczyła.
Kukułki to bowiem bardzo liczna grupa ptaków o najczęściej mocnej budowie, nierzadko z silnymi dziobami, ale ich największym osiągnięciem ewolucyjnym jest intelekt i idący za nim spryt. Kukułki może nie są na tym poziomie intelektualnym co krukowate albo papugi, ale sprytem mogą zadziwić każdego.
Kukułki wpadły na ryzykowny pomysł
W tej grupie znajdziemy bowiem dużą rozpiętość gatunków i okazuje się, że najbardziej prymitywne (co nie znaczy, że gorsze, po prostu najstarsze) kukułki to ptaki, które budują gniazda. Nie są pasożytami, same wyprowadzają lęgi. Takimi ptakami są chociażby kukuły, takie jak kukuła białoca z Filipin, a także kukale jak kukal bażanci z Australii i Nowej Gwinei czy też żyjące na Madagaskarze kuje.
To dość stare ewolucyjnie ptaki, których dopiero następcy wytworzyli pomysł na podrzucanie swoich jaj do innych gniazd. Tak rozpoczął się wyścig zbrojeń, w ramach którego gospodarze nauczyli się rozpoznawać kukułcze jaja i usuwać je z gniazd, a kukułki odpowiedziały na to jeszcze większym sprytem, tj. tworzeniem jaj niemal do złudzenia przypominających te składane przez właściciela gniazda.
Ptaki latają tam i z powrotem. To czas ich wędrówek. Co o nich wiesz? [QUIZ]
David Attenborough w swym filmie poświęconym kukułkom pokazał, że jeżeli do gniazd ptaków atakowanych przez tego pasożyta podłożymy atrapy kukułczych jaj, ale w zmienionych barwach, właściciel zorientuje się i je wyrzuci. To znaczy, że kukułka musi naprawdę się postarać, aby go wyprowadzić w pole i tym samym odnieść sukces lęgowy. Zwłaszcza, że jaja ptaków mają rozmaite barwy i ornamentykę, układy plamek i ciapek. Niewykluczone, że to właśnie ich obrona przeciw kukułkom. Ptaki mogą czytać te plamy jak kod kreskowy, jak linie papilarne.
To ma jednak swoje konsekwencje. Skoro kukułka musi wytworzyć takie jaja, by do złudzenia przypominały miejscowe, sama ogranicza sobie pole manewru. Specjalizuje się, bo jeśli wybierze jeden gatunek ptaka, na którym pasożytuje, trudno jej będzie podrzucić jajka innemu. To zagrożenie, które oznacza zbytnie uzależnienie się od kogoś. Jeżeli właściciel wymrze albo stanie się rzadki, przełoży się to na kukułkę.
Egzotyczne kukułki mają swoich wyspecjalizowanych żywicieli. Ogromna żłobianka z Australii, o dziobie wielkim jak dzioborożec, wybiera dzierzbowrony gwiżdżące i kurawongi żyjące na tych terenach bardzo licznie. Kukiel wielki z południowej Azji wybiera także liczne wrony orientalne. W wypadku naszej rodzimej kukułki zwyczajnej mamy nieco inną strategię.
Kukułka w wyścigu zbrojeń na kolor jaj
Można powiedzieć, że nasza kukułka wykonała kolejny krok w wyścigu zbrojeń na linii żywiciel - pasożyt. Skoro gospodarze orientują się, gdy jajko nie przypomina ich własnych, a zarazem przyklejenie się do jednego żywiciela, nawet dzisiaj występującego licznie, może być ryzykowne, można spróbować innej strategii. Polskie kukułki składają rozmaite jaja, różnej wielkości, barw i w różne układy ciapek. I do nich dostosowują żywiciela.
Są niezwykle elastyczne i zarazem wydolne produkcyjne. Mogą zmieniać desenie i wzory w swej fabryce jaj w zależności od sytuacji i potrzeb.
Być może to właśnie teraz robią kukułki, które już pojawiły się w Polsce po powrocie z zimowisk w Afryce subsaharyjskiej i Azji. Rozpoznają teren. Sprawdzają, czy i jakie ptaki w okolicy założyły gniazda, jak wyglądają ich jaja i do czego mogą się w związku z tym dostosować.
Polskie kukułki nie wybrały sobie jednego gatunku któregoś z naszych ptaków. Ornitologowie obliczają, że jest ich aż około 200. W tym gronie znajdą się trzciniaki, trzcinniczki gniazdujące w sitowiu, ale także kopciuszek, pleszka, jarzębatka, piegża, pliszki, świergotki, a także dzierzby. Rozpiętość jest spora. Niektórych ptaków kukułki unikają, np. kosów. Być może uznały, że zdolność tych akurat ptaków do rozpoznania podrzutka jest zbyt duża. W każdym razie mamy zestaw ptaków o różnych jajach i rozmaicie ubarwionych, a kukułka się do tego dostosowuje.
Dla ptaków stanowiących ich cel gra idzie o wysoką stawkę. To kwestia życia i śmierci, bowiem kukułka w toku wyścigu ewolucyjnego przestała się szczypać w tańcu.. Jej pisklę nie ma zamiaru czekać wraz z przybranym rodzeństwem na swoją część posiłku. Jest zaborcze, także z tego powodu, że bardzo szybko rośnie i nieduże gniazdo szybko staje się za małe dla niego i sąsiednich piskląt.
Mała kukułka ma na skórze place wrażliwe na dotyk. Gdy poczują sąsiedztwo, już w kilka godzin po wykluciu zaczynają się rozpychać. Wyrzucają jaja i ewentualnie młode gospodarza, aż zostaną same. Wtedy zaczyna się natarczywe domaganie się pokarmu, do czego mała kukułka używa nie tylko otwartego dzioba z pomarańczowym obramowaniem, na które reagują przybrani rodzice, ale nawet dźwięków odpowiadających żywicielom. To odgłosy naśladujące cały lęg ptaka.
Trzeba przyznać, że aby osiągnąć tak zaawansowane techniki szpiegowskiego kamuflażu, potrzeba było tysięcy pokoleń i przystosowań.
Ewolucja pchnęła kukułki ku włochatym gąsienicom
Związek żywicieli z nowym pisklęciem jest sprawą nadal dość tajemniczą, bowiem zakrawa na syndrom sztokholmski. Rodzice muszą widzieć, że młode jest ogromne i w niczym nie przypomina ich piskląt, a jednak je karmią. Mało tego, znoszą kukułce jedzenie jeszcze w jakiś czas po opuszczeniu przez nią gniazda.
Możliwe, że kukułki wybierają rodziców niedoświadczonych, a może właśnie bazują na utartych szlakach. W każdym razie atak kukułki na gniazdo oznacza katastrofę dla żywiciela - śmierć jego lęgu i utratę czasu na wyprowadzenie nowego. To zatem straty poważniejsze niż splądrowanie gniazda przez drapieżnika, które daje jeszcze czas na nowy.
Zanim jednak potępimy kukułkę, zwróćmy uwagę na to, że wybiera ona ptaki dość liczne, korzystając z ich sporych zasobów. Kukułczy rodzice w tym czasie mogą zająć się czym innym, a ich wkład w kontrolowanie liczby owadów jest ogromny. Kukułki słyną z tego, że zjadają larwy owadów, których nikt nie chce np. pokryte parzącymi włoskami gąsienice. To efekt specjalizacji pokarmowej, która wywodzi się stąd, że nie chcą konkurować o inny pokarm z innymi ptakami. Te wszak mogą zbierać go dla... ich dzieci.