Premier Morawiecki zaskoczył. W Sejmie mówił o tajemniczych wampirach
To najprawdopodobniej pierwszy przypadek, aby w przemówienia szefa polskiego rządu, a być może nawet u szefa jakiegokolwiek rządu, znalazły się minogi. Mateusz Morawiecki podczas inauguracji nowego Sejmu, gdy - zgodnie z prawem - składał dymisję, wspomniał o tych niesamowitych istotach. Mało kto je zna, mało kto wie, że istnieją, a jeszcze mniej osób wie, że są największymi wampirami w Polsce.
Mateusz Morawiecki wyszedł na mównicę sejmową, by przekazać sprawozdanie z działalności rządu, który - zgodnie z prawem - kończył swoją pracę wraz z rozpoczęciem obrad nowego Sejmu wyłonionego w nowych wyborach (z 15 października tego roku).
I to właśnie podczas tego sprawozdania premier Morawiecki powiedział: "Wszyscy oczywiście kochamy środowisko naturalne, ale grozić będzie to, że ci, którzy sobie pobudowali, prawda, w czasie, kiedy nie obowiązywały te reguły, dzisiaj nam zablokują rozwój poprzez to, że gdzieś znalezione zostanie siedlisko ślimaków czy minogów, i będą opóźniali realizację. To jest rzeczywistość, zapytajcie samorządowców".
To nawiązanie do obszarów chroniących siedliska rzadkich gatunków, które trzeba uwzględniać w planach inwestycyjnych. Takie podejście stało się unijnym standardem w ramach np. decyzji środowiskowych. Jeżeli chce się budować drogę, fabrykę czy dokonać jakiejś inwestycji, wówczas trzeba uwzględniać potrzeby unikalnych ekosystemów i siedlisk najrzadszych zwierząt i roślin.
Co do tego, czym są ślimaki, wątpliwości raczej nie ma. Co to takiego jednak owe minogi, które zrobiły tak wielką karierę i mają swoje pięć minut dzięki przemówieniu polskiego premiera?
Nie wiadomo, czy Mateusz Morawiecki był świadom, że wywołał na mównicę sejmową w zasadzie największego wampira polskiej przyrody. Minogi to zwierzęta, które spokojnie można tak zakwalifikować, bowiem wyspecjalizowały się w piciu krwi, która stanowi ich jedyne pożywienie.
Wampiry w Polsce. Wiele zwierząt żywi się krwią
Przyzwyczailiśmy się, że w polskiej przyrodzie jest wielu krwiopijców. Nie tylko te najbardziej znane, jak komary, kleszcze, krew (w tym ludzką) pije wiele innych zwierząt. Pisaliśmy o wielu takich bezkręgowcach, dla których krew to przysmak. Minogi są jednak kręgowcami, a wśród kręgowców takich zwierząt o wampirzych zapędach nie mamy wiele.
Niegdyś uważano, że minogi są rybami - dzisiaj wiemy, że to nieprawda. To jedni z ostatnich przedstawicieli pradawnej grupy kręgowców zwanych bezżuchwowcami albo bezszczękowcami, jako że rzeczywiście nie mają szczęk. Ich aparat gębowy jest chyba najbardziej niesamowitych cech zwierząt, bowiem wygląda iście jak z horroru albo filmu science-fiction. To przyssawka pokryta ostrymi ząbkami. Przypomina głowę stwora, którego wymyśliłby autor fantastyki.
Wymyśliła je jednak natura, a taki aparat gębowy jest przystosowany do picia krwi. Minogi bowiem przysysają się nim do skóry swych ofiar, a ząbkami ją rozcinają. Następnie sączą krew, którą się żywią. Ząbki ma nie tylko aparat gębowy, ale pokryty nimi jest także język zwierzęcia, stąd minóg ma wiele narzędzi do tego, by dobrać się do krwi.
Co więcej, przednia część układu pokarmowego tego niesamowitego zwierzęcia to w zasadzie jeden wielki tłok. Proste jelito ma niewielkie rozszerzenie, do którego wpada krew, ale nie strumieniem. Minogi zapobiegają zalewowi krwotoku dzięki regulującej przepływ wyssanej krwi zastawce. To zgrubienie jelita trawi płynny posiłek.
Na całe szczęście ofiarami minogów padają głównie ryby. Bardzo rzadko zdarza się, by przyssały się do skóry innych zwierząt w wodzie albo ludzi. Na pewno rzadziej niż pijawki - inne wodne organizmy żywiące się krwią. Takie przypadki zdarzyły się w Wielkiej Brytanii, gdzie w ostatnich latach wzrosła liczba minogów. Na wielu innych obszarach Europy, także Polski, są one jednak rzadkie i ginące.
Król Anglii zjadł minogi i zmarł
Minóg przypomina nieco czerwia, może małego węża albo węgorza. Nie jest jednak ani bezkręgowcem, ani gadem, ani rybą. Należy do prostych strunowców, które wraz ze śluzicami zalicza się do krągłoustych. Minogi nie mają bowiem łusek, a ich gładką skórę pokrywa śluz. Dlatego nie tak łatwo je schwytać, a chwytane były dawniej na potęgę. W dawnych czasach uważano je bowiem za postne danie, które można było spożywać zamiast mięsa. Ponoć król Anglii Henryk I zmarł w 1135 roku na skutek przejedzenia właśnie tym przysmakiem.
Do dzisiaj minogi uważa się za przysmak równy węgorzowi i sprzedaje za duże pieniądze. W krajach bałtyckich jak Łotwa czy Estonia kilogram minogów osiąga cenę kilkudziesięciu euro.
To przyczynia się do ich znikania z wód Europy, gdzie stanowią istotny element ekosystemu. Ludzie mają spory problem z zaakceptowaniem tego, że pasożyty są do czegoś potrzebne, ale z punktu widzenia przyrody tak właśnie jest.
W Polsce wciąż występuje kilka gatunków minogów. Półmetrowy minóg rzeczny spotykany jest jeszcze w Wiśle i jej dopływach, do niedawna objęty był ścisłą ochroną. Jeszcze rzadszy minóg strumieniowy spotykany jest w górnych biegach polskich rzek. Sporadycznie pojawiają się w Polsce także minóg morski, minóg ukraiński i minóg Władykowa.