Po ataku niedźwiedzia zbierze się parlament Rumunii. Będą przesiedlenia
Rumunia od wielu lat ma największą liczbę niedźwiedzi w Europie (poza Rosją). Pod tym względem przebija wszystkich, także Słowację, gdzie wiosną dochodziło do tragicznych spotkań ludzi z tymi zwierzętami. Teraz takie ataki wstrząsnęły także Rumunią. Efektem poruszenia społecznego jest zapowiedź zwołania specjalnej sesji parlamentu. Rumunia chce zmiany prawa dotyczącego niedźwiedzi, co może zmienić sytuację tych ssaków w ich ulubionym kraju.
Ten rok już jest wyjątkowy dla Rumunii pod względem często fatalnych w skutkach spotkaniach ludzi z niedźwiedziami brunatnymi. Kraj ten od lat ma zdecydowanie najwięcej niedźwiedzi na swoim terytorium w całej Europie, nie licząc Rosji. Ona ma w samej europejskiej części ponad 35 tysięcy tych ssaków, ale znacznie mniejszą od niej Rumunię zamieszkuje ich nawet 6-7 tysięcy (dane rządowe mówią nawet o 8 tysiącach).
Dla porównania: Słowacja, o której było głośno tej wiosny z uwagi na krzyżowanie się dróg ludzi i niedźwiedzi oraz wypadki śmiertelne, ma ich ponad 1000. Polska - zaledwie 100.
Zobacz również:
Według rumuńskiego ministerstwa środowiska w latach 2016-2021 doszło do 154 ataków niedźwiedzi na ludzi, w wyniku których zginęło 14 osób. Powodem jest najczęściej wejście na terytoria zwierząt i schodzenie ze szlaków. Ten rok jest szczególnie obfity w takie tragiczne zdarzenia, a że przedostają się one łatwo do mediów, społeczeństwo rumuńskie tym żyje.
Seria tragicznych wypadków w Rumunii
Taki wypadek miał miejsce pod koniec kwietnia, gdy w Transylwanii niedźwiedź zaatakował szkockiego turystę w chwili, gdy ten robił sobie selfie. W ostatni weekend ogród zoologiczny w Târgu Mureș zdecydował się zastrzelić niedźwiedzicę, która w kilka kolejnych nocy włamywała się do zoo. Zabiła trzy jelenie i emu, a władze uznały, że zagraża ludziom.
Teraz w bardzo krótkim czasie doszło do kolejnego zdarzenia - zginęła 19-letnia turystka. Do tragedii doszło w paśmie Bucegi na południe od Braszowa w Transylwanii, gdzie niedźwiedzi jest zdecydowanie najwięcej. Niedźwiedź złapał kobietę za nogę i pociągnął za sobą. W tym czasie przerażona 19-latka rozmawiała z operatorem numeru 112, który słyszał jej krzyki i wezwania pomocy.
To wywołało w Rumunii panikę, której od wielu laty nie było. Tutejsi ludzie nauczyli się żyć z niedźwiedziami, zwłaszcza w Transylwanii mieszkańcy doskonale znają miejsca, w których te występują oraz zasady zachowania w ich obliczu. Rumunia była przez to stawiana jako wzór kraju, który mimo tak wielkiej liczby największych drapieżnych ssaków lądowych Europy, radzi sobie.
Przypomnijmy: w Rumunii jest sześć, a może i siedem razy więcej niedźwiedzi niż w Słowacji, dwa razy więcej niż w Szwecji, trzy razy więcej niż w Finlandii, pięć razy więcej niż w Bułgarii, sześćdziesiąt razy więcej niż w Polsce i sto razy więcej niż we Francji. Rumunia to ponad wszelką wątpliwość kraj niedźwiedzi.
Problem w tym, że niszczenie środowisk, ekspansja na tereny zamieszkiwane przez drapieżniki, rozrost miast i ich przedmieść, rozwój turystyki (Rumunia przeżywa pod tym względem wielki boom), wreszcie pozostawiania sporej masy odpadków, śmieci, niezabezpieczonych kubłów sprawiają, że drogi ludzi i niedźwiedzi krzyżują się częściej niż kiedykolwiek także tutaj.
Odwiedzający Rumunię wielokrotnie meldują, że widują je przy drogach albo przechodzące przez jezdnie, a nawet w miastach. Ogromne ssaki zaglądają tu do śmietników i na wysypiska, w Braszowie widuje się je nawet na blokowiskach, co nie zdarza się raczej w innych krajach Europy.
Atak niedźwiedzia na człowieka to temat głośny, społeczeństwo rumuńskie i media tym żyją. W efekcie premier Rumunii Marcel Ciolacu zaapelował o zwołanie nadzwyczajnej sesji parlamentu w Bukareszcie w nieokreślonym terminie w celu ustalenia środków interwencyjnych w sprawie niedźwiedzi. To rzadki przypadek, by kwestia niedźwiedzia stawała na forum parlamentarnym i część opozycji zarzuca mu zwykły populizm i grę pod publiczkę. Marcel Ciolacu uważa jednak, że prawo związane z ochroną niedźwiedzi powinno być zmienione.
Premier Rumunii Marcel Ciolacu zaapelował o zwołanie nadzwyczajnej sesji parlamentu w Bukareszcie w celu ustalenia środków interwencyjnych w sprawie niedźwiedzi.
Rumunia nie chce odstrzału niedźwiedzi
Gwoli ścisłości, rząd rumuński nie domaga się odstrzału niedźwiedzi, które podlegają ochronie także na mocy prawa europejskiego. Niedźwiedź brunatny jest wymieniony w Załączniku II Dyrektywy Siedliskowej UE. Oznacza, to że jest gatunkiem wyznacznikowym dla typowania obszarów Natura 2000 - ma on tu status gatunku priorytetowego. Niedźwiedzie chronione są również przez Konwencję Berneńską. Zaostrzenie prawa wobec niedźwiedzi oznacza wejście Rumunii na ścieżkę konfrontacji z przepisami unijnymi.
Rumunia chce raczej zmiany regulacji w tym kierunku, by mieć ścieżkę postępowania w wypadku niedźwiedzi agresywnych i niebezpiecznych oraz występujących na terenach, gdzie być ich raczej nie powinno np. w pobliżu ludzkich miast. Premier Marcel Ciolacu mówi: "W niektórych rejonach Rumunii mamy zbyt wielkie nasycenie niedźwiedziami, w innych jest znacznie mniejsze. Zwierzętom brakuje siedlisk i pokarmu, dlatego zbliżają się do ludzi".
To znaczy, że rozumie uwarunkowania, jakim podlegają niedźwiedzie brunatne w jego kraju. Pod względem liczebności góruje zwłaszcza Transylwania, czyli Siedmiogród w środkowej części kraju. Zwierzęta w tym kraju związane są głównie z górami i karpackimi dolinami. Zdaniem władz, przemieszczenie drapieżników może być pewnym rozwiązaniem.
Prezydent Rumunii Klaus Iohannis powiedział, że jest zszokowany ostatnimi atakami i że "nie można chronić zwierząt kosztem ludzi". Rumunia ma bardzo restrykcyjne przepisy chroniące niedźwiedzie. Nie wolno nie tylko ich zabijać, ale także gromadzić trofeów - np. zbierać ich pazurów. Od wielu lat próby zmiany tych regulacji wywołują gwałtowne dyskusje i rumuński parlament generalnie jest przeciw.
Już jednak zapadła decyzja od przesiedleniu 30 niedźwiedzi żyjących blisko Drogi Transfogaraskiej do rezerwatu Zărnești, który ma przestrzeń i przeszkolony personel do opieki nad zwierzętami. Decyzja zapadła po reportażu na temat tych zwierząt w rumuńskich mediach.