Można nieźle zarobić. Sto dolarów za złapanie inwazyjnej ryby z Rosji
Ile może kosztować ryba? Nawet 100 dolarów, o ile jest to ryba groźna. A groźna jest wtedy, gdy jest inwazyjna. Władze w USA, zdesperowane w walce z obcymi inwazyjnymi gatunkami, postanowiły wypłacać nagrody pieniężne za zwierzęta schwytane przez mieszkańców. I to nie takie małe sumy. Bez pomocy sobie bowiem nie poradzą z plagami takimi jak inwazja amura czarnego.

W skrócie
- W USA ruszył program nagradzający mieszkańców za łapanie inwazyjnych ryb, przede wszystkim amura czarnego.
- Amur czarny zagraża lokalnym ekosystemom, wypierając rodzime gatunki i szybko się rozmnażając.
- Za każdą humanitarnie złapaną rybę można otrzymać 100 dolarów, pod warunkiem spełnienia określonych zasad.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Spis treści:
Amur czarny, podobnie jak tołpyga biała czy sumik błękitny oraz wiele innych gatunków spoza Ameryki Północnej, jest zwierzęciem inwazyjnym w Stanach Zjednoczonych. I przez to niezwykle groźnym, bowiem wpływ tej ryby na miejscowe ekosystemy jest ogromny.
Amury mnożą się na potęgę, zabierają pokarm i miejsca do żerowania innym, lokalnym rybom. Są żarłoczne, zjadają mnóstwo bezkręgowców, a ich przysmakiem są mięczaki. Także te rzadkie.
Rozmiar i szybkość rozprzestrzeniania się amura czarnego w Ameryce Północnej pokazują, jak niezwykle delikatne i ważne są stosunki wodne w tej części świata. Kontynent wielkich jezior i rzek, połączonych masą zależności, tworzy niespotykane wodne ekosystemy. Stąd każda inwazja obcego gatunku, czy to ryby, czy żaby, czy raka albo mięczaka, narusza tę budowaną od milionów lat strukturę.
Amur czarny podbił Europę i Amerykę Północną
A amur czarny nie jest oczywiście rodzimym gatunkiem amerykańskim. Widać to już po nazwie, która wywodzi się od rzeki na Dalekim Wschodzie. Dorzecze Amuru na wschodzie Rosji i w Chinach to ojczyzna tej ryby. Jej naturalny zasięg obejmuje także wschodnie Chiny i Tajwan, ale z całą pewnością nie Amerykę Północną i nie Europę.
Na obu tych kontynentach amur został jednak wypuszczony do wód i rozmnożył się na potęgę. Można go spotkać już nad Morzem Kaspijskim czy w dorzeczu Wołgi i Dniepru, gdzie wypuszczano go jeszcze czasach radzieckich. Opanował też dorzecze Dunaju, ale szkody wyrządzane przez to zwierzę w Europie są relatywnie mniejsze niż na kontynencie północnoamerykańskim.
Warto przy tym pamiętać, że to nie jest ten sam gatunek amura, który pływa w polskich rzekach i jeziorach. U nas introdukowano amura białego, także z Dalekiego Wschodu, ale o jasnym ciele i nieco innym wyglądzie. To pokrewny gatunek, sprowadzony u nas w 1964 r. On także opanował wiele miejsc na świecie, łącznie z Indiami, Australią, zachodnią Afryką, wreszcie Ameryką Południową i Północną.

Amerykanie mają wielki problem z dużymi, ekspansywnymi rybami inwazyjnymi jak amury, tołpygi czy sumy. Stąd United States Fish and Wildlife Service wprowadza program pilotażowy, który ma pomóc w ich zwalczaniu. Program nazywa się "Keep, Cool, Call", czyli "Zatrzymaj, zamroź i zadzwoń".
Wędkarze sporo zarobią, o ile pomogą w łapaniu amura
Jest wymierzony na razie w amura czarnego podbijającego dorzecze rzeki Arkansas. To potężny dopływ Missisipi i czwarta co do długości rzeka Stanów Zjednoczonych, płynąca przez stany Kolorado, Kansas, Oklahoma, a następnie do stanu Arkansas.
Program został skierowany do wędkarzy, którzy i tak łowią ryby w tym rejonie. W zamian za wyeliminowanie z dorzecza amura czarnego mają oni otrzymać pieniądze. I to niemałe.
Za każdą taką rybę złowioną w wyznaczonym obszarze wędkarz otrzyma 100 dolarów, aczkolwiek liczbę wypłat ograniczono do 10 miesięcznie na osobę. Trzeba też spełnić określone kryteria, tzn. ryba musi zostać złapana w sposób humanitarny, bez śladów znęcania się i poważnych ran.
Trzeba ją też umieścić w lodzie. Nie ma możliwości, aby amury dostarczać żywe, bo byłoby to złamanie prawa. Na terenie stanów takich jak Arkansas obowiązują bowiem przepisy, które zabraniają posiadania i transportu żywych gatunków z listy zwierząt inwazyjnych.

Jest jeszcze jeden warunek - aby dostać 100 dolarów, należy także dostarczyć informacje na temat miejsca złapania ryby z danymi GPS albo długością i szerokością geograficzną, a także dane o środowisku, wodzie i jej temperaturze, w której zwierzę złapano. Przyrodnicy chcą w ten sposób zgromadzić dane potrzebne do badań nad tymi rybami.
Program wprowadzono w dorzeczu Missisipi i Illinois, z czasem może zostać rozszerzony na większy obszar USA. A jeżeli przyniesie efekty, to może skorzystają z niego także inne państwa na świecie.