Jedyny jadowity wąż Polski w tarapatach. Zagrażają mu nawet jeże
Gdyby wierzyć tylko nagłówkom prasowym, żmija zygzakowata – nasz jedyny jadowity wąż – stanowi dla ludzi bezustanne zagrożenie i trzeba uważać. W rzeczywistości to jej zagrażają i to nie tylko ludzie, ale nawet jeże i bażanty. Nie jesteśmy nawet świadomi, że gdy spłoszymy żmiję, możemy doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Dla niej, nie dla nas.

Samorządy wydają ostrzeżenia, media grzmią nagłówkami, że oto pojawiły się żmije i powinniśmy uważać. Nagłówki medialne szkodzą tym gadom tak samo jak zmiany klimatu i utrata środowisk - uważają herpetologowie. Chociaż mamy w Polsce tylko jednego i to niezbyt groźnego węża jadowitego, i tak powstaje psychoza.
Polskie żmije są narażone zwłaszcza wiosną
Zwłaszcza wiosną, gdy żmije zygzakowate rzeczywiście wychodzą z kryjówek, aby zażyć kąpieli słonecznych. Są wtedy bardziej widoczne, zwłaszcza w takich miejscach jak góry.
- W górach głównym hot-spotem dla tych gadów są właśnie ścieżki i niewielkie polany, którymi często przemieszczają się turyści - mówi badający te gady dr inż. Mikołaj Kaczmarski, herpetolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. To dlatego wydaje nam się często, że żmija zygzakowata to głównie zwierzę górskie, widoczne w Tatrach, Beskidach czy Bieszczadach.

Tam wyleguje się, poszukując ciepła i słońca. Jak wiemy, jest zwierzęciem zmiennocieplnym i temperatura jej ciała zależy od temperatury otoczenia. Bez codziennego nagrzewania się nie może dobrze funkcjonować. Żmija szuka więc odpowiednich miejsc, w którym ze wschodem słońca może złapać bezcenne dla niej promienie i wtedy można ją napotkać.
Gad wypełza na słońce około godz. 6:00 rano, zaraz gdy ono wstanie, i o godzinie 9:00 już go nie zobaczymy. Stąd większość ludzi nie ma nawet szans spotkać żmii.
- Przy czym w górach to łatwiejsze na ścieżkach. Na nizinie odpowiednie dla żmij okienko pogodowe wykracza poza czas aktywności ludzi - opisuje Mikołaj Kaczmarski.
- Gad wypełza na słońce około godziny 6:00 rano, zaraz gdy ono wstanie i o godzinie 9:00 już go nie zobaczymy. Stąd większość ludzi nie ma nawet szans spotkać żmii. Gdy my idziemy na spacery po lesie czy łące, ona już jest w kryjówce i czeka na wieczór, by udać się na polowanie. Ponadto na nizinach homogenizacja jest znacznie bardziej posunięcia, takich zróżnicowanych i heterogenicznych środowisk przyrodniczych jest mniej - dodaje ekspert.

Żmija zygzakowata występuje w Polsce wyspowo
W rzeczywistości żmija występują niemal na terenie całego kraju. - Ale wyspowo. Kiedyś miała stały zasięg, ale tak już nie jest - od razu zaznacza dr Mikołaj Kaczmarski. - Ja pochodzę z Wielkopolski i tutaj żmija była niegdyś powszechna w krajobrazie. Mam jednak publikację z 1925 r. pokazującą jak bardzo była tępiona na tych terenach i dzisiaj można ją spotkać tylko na takich wyspowych fragmentach, np. koło Nekielki, Promna czy Obornik. To tereny na wschód i północny-wschód od Poznania.
Podobnie jest w wielu innych miejscach kraju, gdzie żmija zygzakowata jest spotykana tylko w określonych miejscach, a nie powszechnie. Pozostaje naszym jedynym krajowym wężem jadowitym i jednym z nielicznych. Mamy raptem pięć polskich węży. Do niedawna były cztery, czyli żmija zygzakowata, gniewosz plamisty, zaskroniec zwyczajny i największy w Polsce wąż Eskulapa, ale od niedawna mieszkańcem kraju jest też wąż piąty, czyli zaskroniec rybołów. W tym gronie jedynie żmija zygzakowata jest jadowita.
W Europie mamy 12 gatunków z rodziny żmijowatych, ale większość to mieszkańcy południa kontynentu. W tym gronie realne zagrożenie dla człowieka stanowi głównie żmija nosoroga z Bałkanów i Austrii. Żmija zygzakowata występuje najdalej na północ, aż po północne tereny Norwegii, szwedzką i fińską Laponię i Półwysep Kolski w Rosji. To skrajny zasięg u węży.
- Żmija zygzakowata jest ewidentnie gatunkiem północy - podkreśla poznański herpetolog. - To znaczy, że jest szczególnie narażona na zmiany klimatu i ocieplenie, bardziej niż chociażby nasz rodzimy gniewosz plamisty, który przy wzroście średniej temperatur radzi sobie dobrze. Ona nie. Może się to wydawać dziwne, skoro każdy gad potrzebuje ciepła i słońca do regulowania temperatury ciała, ale badania przeprowadzone na Węgrzech na żmijach łąkowych wykazały, że ich przeżywalność w jakimś środowisku wiąże się ściśle z poziomem wód gruntowych. Gdy on opada, robi się w ich siedliskach zbyt sucho. To dotyczy także żmii zygzakowatej. Globalne ocieplenie działa na nią niekorzystnie, mimo iż jest zwierzęciem zmiennocieplnym.
Spłoszona żmija się nie nagrzeje
Ludzie mają bardzo małe szanse na spotkanie żmii, zwłaszcza że to wąż, w którego naturze leży bezruch. To strategia przetrwania i strategia łowiecka. Żmije nieruchomieją na bardzo długi czas, dzięki czemu nie dostrzegą go ich wrogowie, ale także ofiary. I gdy zbliża się człowiek, wąż także stawia raczej na nieruchomość lub szybka ucieczkę.
Kiedy przepłoszone odpełzają, skutki mogą być poważne i to dla żmij, nie dla nas. - Przerwanie procesu podnoszenia temperatury ciała podczas wygrzewania się naraża je na komplikacje, na stres. Organizm węża nie działa wtedy prawidłowo. Czasem więc nieświadomie możemy je spłoszyć i narazić na takie turbulencje - mówi dr Mikołaj Kaczmarski.

Żmija zygzakowata wśród wielu innych przedstawicieli rodziny żmijowatych, nawet tych z innych części Europy, dysponuje słabym jadem, a i tak wywołuje niekiedy histerię wśród ludzi. - Nagłówki medialne potrafią jej zaszkodzić tak jak zmiany w środowisku - przyznaje herpetolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Nagonka wiąże się bowiem często z twardymi ostrzeżeniami, wytwarzaniem poczucia zagrożenia. W efekcie żmija obok wilka ma bardzo zły PR w Polsce, z najczęściej jednostronnym przekazem.
I dodaje: - Bagatelizować jej nie można, bowiem to jednak zwierzę jadowite. Jad to trucizna, w określonych okolicznościach może wywołać niepożądane skutki, zwłaszcza dla osób z chorobami krążenia, z chorobami współistniejącymi, a także dzieci z uwagi na ich mniejsza masę ciała i inny metabolizm. Takie osoby mogą odczuć działanie jadu, który u większości ludzi nie powoduje poważnych skutków. Zwłaszcza, że żmija jest zwierzęciem działającym racjonalnie. Wytworzenie każdego mikrolitru jadu jest bardzo kosztowne dla węża i jego marnowanie na istotę tak dużą, że nie może stanowić ofiary żmii jest bezcelowe. Stąd ukąszenia żmii są rzadkie, a nawet gdy do nich dojdzie, większość z nich to ukąszenia suche, bez wstrzykiwania jadu, przeznaczonego raczej dla nornic i myszy.
Podaje przy tym przykład: - Mój kolega podczas badań żmij zygzakowatych na Słowacji został ukąszony i był to cios mokry. Był to chłop o wadze 100 kg, więc mocno opuchł w miejscu ukąszenia. Biceps miał jak Schwarzenegger. Po 48 godzinach dolegliwości ustąpiły.

Co zrobić, gdy ukąsi nas żmija?
Takie są zresztą zalecenia związane z ukąszeniem przez żmiję zygzakowatą. - Działamy objawowo, o ile wystąpi opuchlizna, gorączka. Chociaż to może być bardzo emocjonalne, bo rzadkie zdarzenie, warto zachować spokój. Nerwowość przyspiesza krążenie krwi i tym samym transport trucizny. Nic nie wysysamy, nie wycinamy jak w "Krokodylu Dundee", bo może to spowodować zakażenia. Udajemy się do szpitala, gdzie zdecydują o dalszej pomocy - wylicza dr Mikołaj Kaczmarski i mówi, że o żadnym przypadku śmiertelnego w skutkach ukąszenia przez żmiję zygzakowatą nie słyszał.
- Przy spotkaniu z nią ważne są dwa punkty. Po pierwsze: czy żmija może sama odpełznąć, bo wtedy nie jest dla nas groźna i po drugie - czy nie wykonujemy wobec niej ruchów takich jak chwytanie, drażnienie. Jeśli nie, też nie jest groźna.
W gruncie rzeczy podczas takich spotkań bardziej zagrożony jest wąż. Wiele żmij, a także mylonych z nią zaskrońców, gniewoszy czy padalców, jest zabijanych ot tak, a przecież wszystkie one są gatunkami chronionymi w Polsce. Żmije cierpią z powodu świadomych i nieświadomych działań ludzi, chociażby z powodu... bażantów. Bażant nie kojarzy nam się ze śmiertelnym zagrożeniem dla węża, a jednak wypuszczane przez myśliwych ptaki zadziobują żmije na śmierć i zaburzają działanie ekosystemów.
Wrogów żmij można też szukać wśród jeży, lisów, kun, a także wielu ptaków szponiastych, z których krótkoszpon gadożer wyspecjalizowany jest w polowaniu na nie. O ile nasze psy podczas spacerów mogą zostać pokąsane przez węże, o tyle już np. wolno biegające albo bezpańskie koty same szybciej zabiją żmiję niż ta im zagrozi.