Dlaczego ptaki lecą do Afryki - wiadomo. Po co jednak stamtąd wracają?
Polowania i przeszkody na trasie, powiększająca się Sahara, wreszcie ocieplenie się klimatu i łagodniejsze zimy w Polsce - jest wiele argumentów przemawiających za tym, by ptaki dały sobie spokój z wyczerpującą i niebezpieczną migracją na południe, głównie do Afryki. - Tak łatwo z tego nie zrezygnują - mówi zoolog prof. Piotr Tryjanowski. Ptaki mają poważne powody, by lecieć i równie poważne, by wrócić.
Radosław Nawrot: Jest coś fascynującego w tym, że tak wielka część naszej awifauny jest teraz zupełnie gdzie indziej. Ptaki po prostu znikają z Polski na wiele miesięcy.
Prof. Piotr Tryjanowski: Przez wiele lat ludzie tego procesu nie rozumieli, ale dość szybko zorientowali się, że ptaki gdzieś odlatują. Arystoteles w starożytności już zaobserwował, że jesienią lecą w jednym kierunku, a wiosną - w drugim. Pisał o wędrówkach sezonowych jaskółek chociażby.
Co jednak dzieje się z naszymi ptakami podczas zimy, długo nie wiedzieliśmy. W epoce kolonialnej, gdy Europejczycy na większą skalę wkroczyli do Afryki, udało się dowiedzieć więcej. Zaobserwować, że nasze europejskie ptaki są na innym kontynencie i że jest to zjawisko powszechne, a nie przypadkowe. Podejrzenia jakie wywoływały chociażby wracające do nas bociany z afrykańską strzałą w skrzydle zaczęły się potwierdzać.
Przełomem było jednak dopiero obrączkowanie, bo ono pozwala wyłonić z tej masy ptaków poszczególne osobniki. I takie obrączkowanie zaczęło się w zasadzie dopiero pod koniec XIX wieku, najpierw w dość prosty sposób. Na przykład zakładano na nogę ptaka drewnianą obrączkę z napisem "ten bocian jest z Polski" i to wszystko. Nadajniki GPS montowane na ptasich nogach to kwestia może ostatnich 30 lat.
Czyli kiedyś informacje o wędrówkach ptaków były marne?
- Były takie, jakie udało się zdobyć, ale nie odkrywały wszystkich informacji. Często na przeszkodzie stawały kwestie zupełnie prozaiczne, chociażby koszty. Nawet takie jak koszt znaczka pocztowego, by przesłać wiadomość z Afryki do Europy. Pod tym względem kolonie brytyjskie okazywały się znacznie efektywniejsze niż chociażby francuskie. Brytyjczycy i ich kultura obserwacji ptaków sprawiły, że ich strony więcej się dowiadywaliśmy o ptakach zimujących w Afryce.
Dodajmy do tego problemy technologiczne. Na przykład znacznie łatwiej nam powiedzieć, gdzie w tej chwili znajduje się rzadszy u nas bocian czarny niż jakiś bocian biały. Powodem jest zasięg telefonii komórkowej. Bociany białe często przebywają w miejscach poza zasięgiem. Coraz mniej ich w Afryce, ale nadal są i wtedy trzeba poczekać, aż ptak zasięg odzyska. Nie jesteśmy w stanie obserwować go z minuty na minutę, chociaż pewnie wielu by chciało robić to tak, jak się obserwuje w internecie samoloty.
Nie wszystkie nasze ptaki zimują jednak w Afryce?
- Nie wszystkie. Dla wielu naszych ptaków miejscem docelowych zimowisk przez lata był basen Morza Śródziemnego czy wręcz zachodnia Europa. Mamy też kilka niezwykłych wyjątków ptaków takich jak dziwonia, wójcik, muchołówka mała. One nie lecą do Afryki, ale dość oryginalnie wybierają południową Azję, np. Indie.
Zresztą mamy w Europie ptaki, które lecą jeszcze dalej, nawet do Australii. W polskiej awifaunie takich gatunków nie ma, ale w europejskiej je znajdziemy. Do tego dochodzi wymiana ptaków z Ameryką Północną. Północnoamerykańskie gatunki docierają nawet do Polski.
Jeżeli jednak lecą do Afryki, pojawia się problem. Sahara.
- Od tysięcy lat ptaki z Europy potrafią radzić sobie z tą pustynią. W swych dziejach Sahara raz się powiększała, to znów kurczyła.
Teraz jednak znów się powiększa. W ostatnich 100 latach na przykład - o 10 procent.
- I to może być problemem dla ptaków, które pokonują ją wyczerpane, a każde dodatkowe kilometry piasku bez wody i jedzenia wyczerpują je dodatkowo. Powiększanie się Sahary, o ile będzie postępowało, może okazać się kluczową sprawą dla ptasiej migracji.
Ptaki mogą ją porzucić? Stać się osiadłe?
- Teoretycznie jest to możliwe, bo wiemy że takie zmiany zachodzą w trakcie zaledwie kilku generacji ptaków. U niektórych potrzebne są zaledwie 3-4 lata na takie zmiany i u nas najlepszym przykładem jest kapturka. Nie należy jednak się spodziewać, że zmiany te zajdą tak szybko w związku z rozrostem Sahary, trudami podróży czy ocieplaniem się klimatu i łagodniejszymi zimami w Europie. W wypadku ptaków odlatujących niedaleko to możliwe, ale u zwierząt migrujących na bardzo duże odległości mamy jednak do czynienia z bardzo konserwatywną grupą genów. Ptaki mają wędrówki ugruntowane od dawna, nie zrezygnują z nich całkowicie.
Zmiany jednak następują i to wyraźne. Mamy wszak badania dotyczące bocianów białych, których coraz więcej zostaje na Bałkanach i zimuje np. w Bułgarii. Hiszpańskie bociany nie odlatują w ogóle, albo włóczą się po całym Półwyspie Iberyjskim.
Ocieplenie się klimatu nie jest zatem wystarczającym argumentem, by dać sobie spokój z podróżami?
- Nie jest w tym sensie, że temperatura zimą z -20 stopni Celsjusza zmieni się na -5 czy -2 stopnie Celsjusza. To jednak nadal minus, to nadal zimno. Dla owadożernych ptaków temperatura jest tu bez znaczenia, kluczem jest to, że ich podstawowy pokarm czyli owady zniknął. Bezkręgowce musiałyby nauczyć się funkcjonować zimą, a to raczej nie nastąpi, a zatem takie ptaki jak wilga, gąsiorek, żołna, kraska nigdy nie staną się osiadłe z uwagi nie tyle na klimat, ale na dietę.
Dokarmianie zmienia zwyczaje migracyjne ptaków?
- Zmienia w taki sposób, że narusza warunki konkurencji. Musimy pamiętać o tym, że nie dokarmiamy tych ptaków, które odleciały, ale osiadłych i zostających w kraju. I zapewniamy im dodatkową przewagę.
Potrafię zrozumieć, dlaczego ptaki lecą jesienią do Afryki czy południowej Azji. Po co jednak stamtąd wracają, skoro tam obfitość pokarmu jest większa, a temperatura wyższa?
- Latem jest wręcz za gorąco. Ptakom europejskim jest po prostu za gorąco w ciepłych krajach, one są dla nich dobre na zimę, a nie na lato. To raz, a dwa że w Afryce też konkurencja jest potężna. Napływ sporej liczby nowych ptaków z Europy w okresie zimowym ją zwiększa. Żerowanie na tym kontynencie wcale nie jest takim eldorado, jak mogło by się wydawać, a nasze ptaki wchodzą w konkurencję z miejscowymi.
Wreszcie dużym zyskiem życia w strefie umiarkowanej, z którego pewnie my nawet nie zdajemy sobie sprawy, jest długość dnia latem. Afryka nie zapewnia zachodu słońca o godzinie 21, tu następuje on znacznie wcześniej i przez cały rok o tej samej porze. Europa jest bardziej zróżnicowana, a te kilka godzin długości dnia daje ptakom więcej możliwości. To ważne. To rekompensata tego, co noc zabiera zimą.
To także najważniejsze wytłumaczenie fenomenu Arktyki, do której tak wiele ptaków wraca mozolnie przez tysiące kilometrów. Można by się zastanawiać, po co. Po światło słoneczne.
Długość dnia to dla ptaków sygnał do odlotu?
- Wygląda na to, że tak. Fascynujące jest to, że ptaki doskonale wychwytują te różnice. Nawet przy zmianach klimatu, które likwidują mróz czy śnieg ich zegar odlotu nie zostaje naruszony, bo długość dnia daje im informację, że naszedł czas.
No dobrze, ale w jaki sposób orientują się, kiedy wrócić, skoro w Afryce dzień przez cały rok trwa równo?
- Prawie równo, a prawie robi wielką różnicę. Ptaki to czytają, wyłapują nawet drobne detale. To jest ich główny kalendarz, którego się trzymają, ale dochodzą i inne sygnały np. społeczne. Masowa pogoń za odlotem u innych osobników sprawia, że pojedynczy ptak podąża za resztą.
Po co jednak wiele z nich leci tak daleko? Bocian biały podróżuje na przykład aż do Republiki Południowej Afryki, chociaż w Sudanie jest może równie dobrze. Po co leci dalej?
- Nowe badania wskazują na to, że nie jest tak, jak nam się wydawało, że większość naszych bocianów leci do południowej Afryki. Większość zostaje właśnie w Sudanie czy innych krajach subsaharyjskiej Afryki. Przez lata informacji na temat ptaków dochodzących z RPA było znacznie więcej niż z innych krajów afrykańskich, stąd powstało to zaburzenie. Zresztą wiemy już, że bociany bynajmniej nie lecą w jedno konkretne miejsce w Afryce, by się go trzymać. Kręcą się po całym kontynencie, głównie w poszukiwaniu pożywienia. Podążają chociażby za szarańczą.
Wyobrażam sobie, że te wielkie pokłady białka w chmarach afrykańskiej szarańczy czy innych owadów to szczególny magnes dla ptaków.
- Jeśli zestawimy migracje ptaków z mapami występowania szarańczy publikowanymi przez FAO, wnioski okażą się nader ciekawe. Ptaki przenoszą niejako pozyskaną w ten sposób energię po zjedzeniu obfitości bezkręgowców w Afryce do nas, do Europy. Swoisty capital breeding.
Czy możemy zatem ustalić konkretnie, gdzie teraz znajdują się nasze ptaki? W których krajach?
- Nie za bardzo, gdyż po pierwsze dane uzyskujemy z opóźnieniem, a poza tym ptaki się przemieszczają. Najlepsze atlasy wędrówek ptaków budowane są w Niemczech i Czechach, gdzie ornitologia jest niezwykle rozwinięta, ale nawet oni tego do końca nie wiedzą.
Pytam o to nie tylko ciekawostkowo. Chodzi o to, by ochronę ptaków rozszerzyć na kraje afrykańskie, a wtedy trzeba wiedzieć, na które.
- To się już dzieje i rzeczywiście istotne jest by zrozumieć, że ptaki to dobro wspólne. Mocno międzynarodowe. To nie są nasze bociany czy nasze jaskółki, to także bociany czy jaskółki Sudanu, Etiopii, RPA, innych krajów odwiedzanych przez te ptaki w czasie migracji. Te zwierzęta nie znają granic, dzięki skrzydłom pokonują ogromne odległości, a zatem ich ochrona w jednym tylko kraju to za mało. Ptaki uczą nas współpracy międzynarodowej, bo nie mają jednego obywatelstwa.