Zoolog: Liczba bocianów białych w Polsce kurczy się na naszych oczach
- Sytuacja tych ptaków w Polsce się pogarsza, liczebność leci jak po sznurku. Najgorzej wygląda to dzisiaj w zachodniej i południowej Polsce. - mówi Zielonej Interii zoolog prof. Piotr Tryjanowski.
Radosław Nawrot: Na nowej, zaktualizowanej Czerwonej Liście Ptaków Polskich bociana białego nie ma.
Prof. Piotr Tryjanowski: A powinien być!
Tak powszechny i pospolity ptak?
- Tak, gdyż z tą jego pospolitością nie jest już tak różowo. Nie znalazł się na liście ginących gatunków ptaków, gdyż zależy to od przyjętej metodologii i kryteriów umieszczania tam zwierząt. Mówimy o ptaku długo żyjącym, więc w jego wypadku należy analizować dane na kilkadziesiąt lat wstecz, tylko wtedy można prawidłowo ocenić stan populacji i jej perspektywy. A w przypadku bocianów białych akurat takie dane są, bo to prawdopodobnie najdłużej badany gatunek zwierzęcia może i na całym świecie. Badania nad bocianami w Oldenburgu w Niemczech prowadzone są od 130 lat, w Polsce mamy kilkanaście obszarów, na których występują, z których badania co roku napływają niezmiennie od 1973 roku.
Dopiero gdy przyjrzymy się danym na temat bocianów białych w takim okresie czasowym, zauważymy pewien trend. A mówi on, że sytuacja tych ptaków w Polsce się pogarsza, liczebność leci jak po sznurku. Najgorzej wygląda to dzisiaj w zachodniej i południowej Polsce.
Jest aż tak źle?
- Liczba bocianów białych w Polsce kurczy się na naszych oczach. Dwa miesiące temu opublikowaliśmy raport, z którego wynika, że liczebność tych ptaków w zachodniej i południowej Polsce w ostatnich 30 latach spadła o 30 procent. To bardzo dużo. Bocian biały to nasz ptak narodowy, jeszcze nie tak dawno co czwarty bocian na świecie był Polakiem. Teraz - może co piąty.
Kiedyś pod koniec listopada spotkałem bociana białego w Etiopii. I wówczas rzeczywiście pomyślałem sobie, że mam 25 procent szans, że to mój rodak na zimowisku. Pan mi mówi, że mniej?
- Akurat w wypadku Etiopii to może być nawet więcej, może jedna trzecia bocianów białych zimujących w tym kraju jest z Polski. Proszę bowiem pamiętać, że rosnące w siłę populacje bocianie z zachodniej Europy, zwłaszcza te iberyjskie nie lecą do Etiopii ani wschodniej Afryki. Tam zimują właśnie ptaki ze środkowej i wschodniej Europy.
To ta niechęć bocianów do lotu nad otwartym morzem?
- Niechęć to mało powiedziane. Niegdyś uważaliśmy, że rzeczywiście bociany nie lubią latać nad otwartym morzem i wolą nadłożyć drogi, byleby poruszać się nad lądem, ale nie było na to ani dowodów, ani badań. Odkąd zamontowaliśmy ptakom nadajniki, wiemy na ten temat znacznie więcej. Okazuje się na przykład, że bociany unikają morza w sposób skrajny, nawet jego małych połaci i lecą nad nim tylko wtedy, gdy absolutnie nie ma innej drogi. Jest to dla nich niezwykle ważny niuans, niczym dla pilotów szybowcowych. Podobnie jak oni, bociany korzystają z prądów wznoszących ciepłego powietrza, których nad wodą nie ma.
Bez tych prądów lot jest dla nich zbyt wyczerpujący?
- Tak, lot dla bociana jest bardzo kosztowny. Badania wskazują na to, że różnica w zużyciu energii podczas pokonywania jednego kilometra trasy w sytuacji, gdy bocian musi machać skrzydłami i w sytuacji, gdy nie musi i może wznosić się na ciepłym powietrzu jest rzędu osiem do jednego.
Z tego powodu prawdopodobnie opóźniają się przyloty bocianów do Polski. Czekają one zawsze na słoneczną pogodę i jeżeli utrzymują się u nas chłody, wstrzymują przybycie.
Kiedyś o bocianach mawiano, że są jak w zegarku. Na sejmiki przed odlotem zbierały się niemal dokładnie 15 sierpnia, a wracały na św. Józefa, czyli 19 marca.
- Ta zegarkowa dokładność bocianów to raczej pochodna ludowych opowieści i porzekadeł. W rzeczywistości populacja bocianów ma sporą zmienność. O ile data sejmików przed odlotem jest dość stabilna, to z przylotami już naprawdę różnie bywa.
Może dlatego, że sejmiki są po ciepłym lecie, gdy takiej niepewności pogodowej nie ma?
- Zapewne tak, bocianom łatwiej się jest wtedy ogarnąć. Tak prosto to jednak nie wygląda, bowiem cały cykl bociani to naczynia połączone. A zatem jeżeli później wrócą one z zimowisk, wtedy mają mniej czasu na dobranie się w pary i wychowanie młodych, a pisklęta później opuszczają gniazda. Wszystko się przesuwa. Wygląda jednak na to, że z odlotem bociany nie czekają. Wiosną jednak bywa już z tym różnie.
To zaczyna mi się kleić ze zmianami klimatycznymi na świecie. Załamania pogody na wiosnę sprawiają, że bociany wracają coraz później?
- To nie do końca tak. Po prostu wykazują pod tym względem większe zróżnicowanie. Forpoczta pojawia się nawet wcześniej w stosunku do średniej z kilkudziesięciu lat. Główny rzut wracających bocianów przylatuje jednak nieco później, o ile weźmiemy pod uwagę badania z ostatnich 10-15 lat. Kiedy sięgniemy do badań w dłuższym okresie, a w Wielkopolsce np. prowadzimy je od 1983 roku, okaże się, że jest odwrotnie.
Forpoczta? To znaczy ma pan na myśli szpiegów?
- Tak właśnie. Bociany mają swój wywiad, czyli grupę ptaków przylatujących na zwiad znacznie wcześniej niż pozostałe. Niestety, jeżeli mają one wybadać teren i warunki pogodowe na miejscu, to wciąż nie wiemy, w jaki sposób komunikują to reszcie grupy. Może wystarcza fakt, że nie wrócą, co znaczy że się udanie osiedliły. Trzeba jednak pamiętać, że jakaś część zwiadu ginie i to mogłoby się okazać mylące dla głównej fali migracyjnej bocianów. Nie wiemy tego do końca.
Wiemy natomiast, że u bocianów dziedziczność zachowań migracyjnych jest spora, zatem może ptaki z forpoczty przylatują szybciej, znajdują lepsze miejsce na gniazdo, co za tym idzie znajdują też łatwiej partnerki, bo samice zawsze zjawiają się później, wyprowadzają więcej młodych, a te dziedziczą podobne zachowania.
Dziedziczność zachowań migracyjnych oznacza, że jeżeli jakiś ptak spędzał zimę, dajmy na to, w Malawi, to jego dzieci też poleca do Malawi?
- To jest pytanie pokazujące, jak wiele jeszcze nie wiemy o bocianach. Wydawać by się mogło, że to najlepiej zbadany kręgowiec, który jest na wyciągnięcie ręki, a jednak luki w wiedzy o tych ptakach są nadal ogromne. Brakuje wiedzy o migracjach, o powtarzalności zachowań, o dyspersji. O tym, jak bociany spędzają czas w Afryce niemal nie mamy pojęcia. Czarny Ląd to największa biała plama.
Czyli potrzeba więcej badań nad bocianami, ale prowadzonych w Afryce?
- Owszem, ale są one wyjątkowo frustrujące. Afrykę postrzegamy na podstawie map w atlasie, rzut oka na globus pozwala już łatwiej uświadomić sobie o jak ogromnym obszarze zimowisk mówimy. Badanie bocianów białych w Afryce przypomina czasem szukanie wiatru w polu, więc widziałem wielu ornitologów, którzy z takich badań wracali sfrustrowani. W Afryce paradoksalnie nie tak łatwo spotkać nasze bociany, najczęściej zjawiają się dopiero na pożarzyskach.
Widziałem je w Afryce tylko dwukrotnie - w Etiopii i Zimbabwe.
- Bociany mają swoje ulubione tereny w różnych miejscach Afryki. Akurat w Etiopii i Zimbabwe zimuje ich całkiem sporo. Bociany z Wielkopolski na przykład wybierają głównie Sudan i Czad, co jest ryzykownym wyborem, bowiem miejscowa ludność czci miejscowy gatunek bocianów, jakim jest bocian białobrzuchy, a naszego bociana białego uważa za intruza i zły omen. Ten ptak jest tam prześladowany.
W polskiej kulturze zakorzeniło się z kolei czczenie bociana białego. Norwid pisał: "Do kraju tego, gdzie zbrodnią jest dużą popsować gniazdo na gruszy bocianie, tęskno mi, Panie".
- U nas bocianów się nie tyka, ale na świecie nie jest to żadną regułą. Przeciwnie, na bociany poluje się na większości tras ich wędrówek. W Afryce tworzy się nawet specjalne narzędzia podobne do bumerangów, by strącać te ptaki.
Mimo wszystko to 4-5 kg mięsa, które kusi nie tylko serwala czy karakala.
- Mimo wszystko tak i trudno mieć do tych ludzi pretensje. Często ich działaniami powoduje głód. Zjadają wszystko, co uda im się upolować.
Jednocześnie warto pamiętać, że bociany są zwierzętami związanymi ludźmi od bardzo dawno. Badania wskazują na to, że od czasów dawniejszych niż nam się zdaje. Być może już kilkaset tysięcy lat temu. Na indonezyjskie wyspie Flores przodkowie bocianów o wysokości dwóch i pół metra żyli wraz z ludźmi o półtorametrowym wzroście, słynnymi Hobbitami z Flores.
Kiedyś bociany białe bytowały na skałach?
- Na skałach, na drzewach w terasach zalewowych rzek. Potem bociany związały się z ludźmi i to oznaczało dla nich ogromny zysk ewolucyjny. Przeszły przemianę w ptaki, które przeniosły się w pobliże ludzkich siedzib.
Wiemy o tym, że Polska straciła już pierwsze miejsce na świecie pod względem liczebności bocianów na rzecz Hiszpanii. Po piętach depczą jej jednak już Niemcy. Zostaje brązowy medal?
- Tak źle nie jest. Jesteśmy na silnej drugiej pozycji, ale faktycznie populacje bocianów w Hiszpanii i Portugalii rozwijają się szybko. Jest to pewne pokłosie zmian klimatycznych. Tamtejsze bociany przestały odlatywać, co najwyżej kawałek do Maroka. To ważne, bo podczas migracji ginie niekiedy nawet połowa młodych ptaków.
Ponadto na Półwyspie Iberyjskim rozprzestrzenił się inwazyjny gatunek skorupiaka, rak luizjański. Bociany zaczęły go masowo jeść, więc pokarmu im nie brakuje, a te raki na dodatek zawierają karotenoidy, które sprawiają, że bociany szybciej dojrzewają.
To taki fast food bocianów?
- Tak, można powiedzieć, że zaczęły żywić się w nieoczekiwanym fast foodzie.
Prześladowania w Afryce, problemy podczas wędrówek, daleka podróż - to wszystko skłania do zadania kluczowego pytania: po co w takim razie bociany lecą tak daleko? Czasami aż do Zimbabwe i Republiki Południowej Afryki?
- W ewolucji istnieje pojęcie zwane zapadką Mullera, mówiąca o nieodwracalności pewnych zmian genetycznych. A zatem pewne przyzwyczajenia ewolucyjne bocianów z dawnych epok są trudne do odwrócenia. Prawdą jest, że na skutek zmian klimatu coraz więcej bocianów porzuca migrację. Na Bałkanach istnieją liczne grupy zimujących bocianów, zwłaszcza w Bułgarii. To jednak długi proces.
Czytaj też: Konflikty zbrojne zagrażają migrującym bocianom
Chce pan powiedzieć, że bociany białe nauczyły się migrować w epoce lodowcowej, za czasów mamutów, gdy uciekały przez zimnem, i tak im zostało do dzisiaj?
- W zasadzie tak. To jest w ogóle jednak z najpoważniejszych teorii wyjaśniających powstanie wędrówek sezonowych ptaków.
Może się jednak okazać, że jeśli bociany nie wymrą, to przestaną odlatywać do Afryki?
- Jest to bardzo wyobrażalne. Takie zjawiska zachodzą już w różnych miejscach Europy, nie tylko na Bałkanach czy w Hiszpanii, ale także tam, gdzie populacje bocianów są mocno wymieszane. Dobrym przykładem jest Szwajcaria, gdzie populację bocianów odtwarzano przy pomocy osobników z różnych miejsc ich zasięgu bocianów polskich czy marokańskich. W efekcie często widujemy szwajcarskie bociany tkwiące w śniegu.
U bocianów białych procesy fizjologiczne działają zupełnie prawidłowo do -23 stopni Celsjusza, więc teoretycznie nie ma przeszkód, by teraz nie odlatywały. W epoce lodowcowej, ale i całkiem niedawno, mroźniejsze zimy były normą, chociaż oczywiście i teraz może się taka trafić, a wtedy zimującą u nas populację może trafić szlag. Podstawa do zmian ewolucyjnych jest. Pamiętajmy, że zasięg bociana białego jest bardzo zróżnicowany, bo obejmuje tereny od Hiszpanii aż po Skanię w południowej Szwecji czy Estonię, a także Wielką Brytanię, gdzie odtwarza się populację tych ptaków, zresztą dzięki osobnikom z Polski.
Jeżeli bociany białe przestaną odlatywać, tyle porzekadeł ludowych i przyzwyczajeń weźmie w łeb.
- To też konsekwencja zmian zachodzących w świecie przyrody. Już wiele przecież wzięło w łeb, weźmy chociażby powiedzenie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Dzisiaj jaskółek jest tak mało, że owszem, czyni. Wszystkie porzekadła dotyczące ptaków związanych z krajobrazem rolniczym trzeba będzie zmienić.
A co zagraża bocianom białym w kraju, w którym zbrodnią jest dużą popsować ich gniazdo na gruszy?
- Przede wszystkim przekształcenia środowiska, likwidacja łąk i pastwisk, czyli terenów ich żerowisk, na który bociany łapią owady, norniki czy krety.
Nie żaby, jak się powszechnie uważa?
- Żaby też, ale jedzą ich relatywnie mniej niż innego pokarmu. Problemem dla bocianów jest na przykład mniejszy wypas bydła, bowiem pasące się krowy wypłaszały z traw wiele ich zdobyczy. No i robiły kupy, do których ciągnęło wiele smakowitych dla bocianów chrząszczy.
Zamknięte hodowle bydła to zatem katastrofa dla bocianów?
- Całkowita katastrofa.
A zanieczyszczenie środowiska?
- W mniejszym stopniu. Bocian biały jest gatunkiem dość odpornym. Badania dotyczące pestycydów wykazały, że jakaś kumulacja szkodliwych związków w ich ciałach jest, co jest standardem u drapieżników czy padlinożerców, a on takowym jest. Na Dolnym Śląsku, w rejonie Legnicy i Zagłębia Miedziowego w ciałach bocianów odkładają się metale ciężkie, ale degradacja środowiska jest ważniejszym czynnikiem, który je zabija.
Mieliśmy 20 lat temu jakieś 52 tysiące par. teraz jest ich w Polsce 45 tysięcy. Nie brzmi to optymistycznie, zwłaszcza że Polska stała się w Europie taką wyspą bocianiego pesymizmu. Na zachodzie Europie populacje mają trend wzrostowy, bociany wracają do Wielkiej Brytanii, Alzacji, południowej Francji, Szwecji. Nie ma wciąż żadnej pary w Danii, w której kiedyś występowały licznie.
Na pocieszenie pozostaje fakt, że 30 lat temu Hiszpanie też płakali po bocianie, a dzisiaj iberyjska populacja prężnie się rozwija. To samo mogą powiedzieć Niemcy, gdzie bociany wracają i są coraz liczniejsze. Może więc i w Polsce zmienią się te fatalne tendencje.
Prof. Piotr Tryjanowski - zoolog poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, współautor książki "Bocian. Biografia nieautoryzowana"