Uciekał przed dinozaurami wprost w paszczę morskich potworów

Dramatyczna muzyka podkreśla grozę chwili. Człowiek biegnie co tchu, ale widać, że brakuje mu sił. Niemal dopada go wielki dinozaur. Gdy już ma kłapnąć paszczą i złapać ofiarę, mężczyzna decyduje się na skok do wody ze zbocza. W morzu trafia z deszczu pod rynnę, w paszcze jeszcze większych potworów. Brzmi jak film science-fiction? Nie, to jeden z najsłynniejszych filmów przyrodniczych zrealizowanych przez Nigela Marvena.

Kadry z filmu "Wędrówki z dinozaurami: potwory na fali"
Kadry z filmu "Wędrówki z dinozaurami: potwory na fali"INTERIA.PL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

W 1993 roku Steven Spielberg pokazał ludziom swój pierwszy "Park Jurajski". Dzisiaj mamy pod dostatkiem rozmaitych filmów o dinozaurach i zwierzętach prehistorycznych, ale wtedy to był przełom. Po raz pierwszy widzieliśmy te zwierzęta sprzed milionów lat odtworzone w taki sposób, za pomocą komputera, a nie tylko jako animacja czy ruchome lalki. Sukces "Parku Jurajskiego" był tak wielki, że zapoczątkował on nie tylko całą serię dzieł o sklonowanych dinozaurach, ale zainspirował także filmy... przyrodnicze.

Zrobienie filmu przyrodniczego o dinozaurach przed 1993 roku było trudno wyobrażalne - chyba, że animowanego. Tymczasem w 1999 roku - także w Polsce - na ekrany telewizyjne weszła seria "Wędrówki z dinozaurami". Pierwszy odcinek - kręcony na Nowej Kaledonii - przedstawiał ekosystem terytorium Arizony z okresu triasu, 220 mln lat temu. Nosił tytuł "Nowa krew" i zapowiadał nadejście zwierząt, które władały Ziemią najdłużej w historii. Początek dinozaurów.

Kolejne odcinki pokazywały życie w mezozoiku odtworzone dokładnie tak, jak robi się filmy przyrodnicze. Jak gdyby kamera podglądała prawdziwe życie tamtej epoki, żerowania i polowania, wychowywanie młodych, relacje między zwierzętami. Wszystko tak samo jak w klasycznym kinie przyrodniczym, tyle tylko że zamiast lwów były tyranozaury, a zamiast antylop - zauropody.

W oryginale narratorem był Kenneth Branagh. W polskiej wersji "Wędrówki z dinozaurami" czytali Maciej Gudowski i Janusz Szydłowski, ale kontynuacje takie jak "Wędrówki z bestiami" - już Krystyna Czubówna, co jeszcze potęgowało wrażenie, że oglądamy rzeczywisty film przyrodniczy nakręcony miliony lat temu. Jakby ekipa filmowa przeniosła się z kamerami w czasie, chociaż to oczywiście niemożliwe.

Zaraz, zaraz, a może jednak....

Właśnie ta myśl zainspirowała Nigela Marvena, który wyrósł na realizacji filmów przyrodniczych metodami ciut sensacyjnymi. On też miał tendencję tak popularną wśród filmowców-przyrodników, by samemu być gwiazdą dzieł w miejsce zwierząt, jednakże Nigel Marven miał na realizację filmów przyrodniczych dość oryginalne pomysły.

Uczeń Davida Attenborough ucieka przed dinozaurem

Był uczniem sir Davida Attenborough. Wraz z nim kręcił film o życiu Morza Śródziemnego. Jemu jednak styl wielkiego brytyjskiego twórcy nie odpowiadał. Uważał, że potrzeba w kinie przyrodniczym więcej pieprzu, więcej sensacji, więcej lepów na widza.

Chociaż często porównywano jego odważny, wręcz brawurowy styl do Steve'a Irwina, to jednak Nigel Marven wyraźnie się od niego różnił. Jego sensacyjne pomysły sprowadzały się do kwestii merytorycznych, i realizacji ujęcia tematu. Po swoim debiucie, czyli "Strefie rosyjskiego niedźwiedzia" z 1992 roku, wybierał już tylko filmy o tych zwierzętach, które są wielkie, straszne, o bestiach. W 1999 roku nakręcił serię "Giganci" o największych zwierzętach w swoich grupach. Potem poszły kolejne: "Krwiopijcy", "Tydzień z rekinami", "Wielkie robale", "Wielkie koty" itd.

Nigel Marven
Nigel MarvenJmcstrav (talk)Wikimedia

Aż wreszcie Nigel Marven zobaczył "Wędrówki z dinozaurami" i postanowił, że rzeczywiście należy przenieść ekipę filmową w czasy prehistoryczne, bo wtedy uzyska się naprawdę ciekawy i nowoczesny film - nie tylko samo podglądanie zwierząt z narracją Krystyny Czubówny czy Kennetha Branagha, ale dzieło z aktywnych uczestnictwem.

Nie, nie miał wehikułu czasu, ale postanowił nakręcić film, w którym jakoby go ma. I w którym ekipa filmowa nie tyle pokazuje życie prehistoryczne, co po prostu bierze w nim udział.

Jego "Chased by Dinosaurs" także były stylizowane na film przyrodniczy, ale narrator pojawiał się w nim osobiście. Podchodził zwierzęta, rozchylał zarośla i szeptem pokazywał pasące się czy polujące dinozaury. A żeby podnieść dramaturgię, pakował się też w kłopoty. Musiał więc nierzadko uciekać przed zwierzętami mezozoiku, aż w końcu podczas jednej z takich ucieczek w sytuacji podbramkowej postanowił uciec przed szczękami teropoda prosto do morza, skokiem z urwiska.

Tak powstał kolejny film "Chased by Sea Monsters", w których Nigel Marven trafił z deszczu pod rynnę. W tej serii nurkował z jachtu przemierzającego morza różnych epok od paleozoiku po czasy plejstocenu i pokazywał nam największe morskie stworzenia wszech czasów. Ta seria stylizowana była mocno na podwodne filmy przyrodnicze z elementami kina grozy jak "Szczęki". Oto bowiem Nigel Marven niczym Hooper z filmu Stevena Spielberga schodził pod wodę w wielkiej klatce. On jednak nie spotykał pod wodą żarłacza białego, ale zwierzęta znacznie większe - megalodona o długości przeszło 15-metrów czy gigantycznej ryby pancernej znanej jako dunkleosteus, o długości 10 metrów.

W tej serii widzowie mogli zobaczyć tak wielkie morskie zwierzęta jak: Liopleurodon, Leedsichthys, Basilosaurus, Dorudon czy Odobenocetops, a także mozazaury i plezjozaury. Olbrzymy, przy których wielki rekin megalodon wcale nie wydawał się liderem.

Zwierzęta do zoo bierzemy z przeszłości

"Chased by Sea Monsters" była największym, ale nie ostatnim popisem Nigela Marvena. Trzy lata później, w 2006 roku nakręcił "Park Prehistoryczny". Nie należy mylić go z "Parkiem Jurajskim", bowiem w tej serii Nigel Marven wcielił się w rolę człowieka budującego park z wymarłymi zwierzętami. Nie klonował ich jednak, nie wydobywał ich DNA z bursztynu, ale sprowadzał ich przez utworzone wrota czasu z dawnych epok. Zwabiał je jak łowca zwierząt i przeprowadzał z przeszłości wprost do zagrody.

Metody realizacyjne Nigela Marvena z przełomu stuleci uważane były za wielu przyrodników za festyniarskie. Samego twórcę postrzegano jako clowna, który pokazuje ludziom tanią zgrywę. Zoolog czy filmowiec uciekający na ekranie przed wykreowanym komputerowo tyranozaurem albo nosorożcem włochatym to godne kina rozgrywkowego i popularnego, a nie naukowego - mawiano.

Nigel Marven zdołał jednak w tej taniej zgrywie przemycić mnóstwo informacji i to w formie poważnie działającej na wyobraźnię. Zaspokajał głód wiedzy sprowadzający się do pytania: co by się stało, gdybyśmy wtedy żyli, razem z wymarłymi zwierzętami? Był przy tym niezwykle sugestywny, gdy skradał się, szeptał, uciekał nagle. Gdy ostrzegał nagle, by mieć się na baczności, bo zaraz, za tym krzakiem spotkamy niezwykłe zwierzęta sprzed 70 milionów lat, widz wchodził w konwencję. gdy Nigel Marven przechadzał się plażą ordowiku (450 milionów lat temu), między wielkorakami i donosił, że ciężko się tu oddycha przy takim składzie powietrza, aż odbierało to oddech.

Konwencja stylizacji na przenosiny w czasie została już porzucona. Teraz Nigel Marven realizuje filmy takie jak "Dzika Ameryka Środkowa", pokazywane co jakiś czas w Polsat Viasat. W skład serii wchodzą: "Dziki Honduras", "Dzika Kostaryka", "Dzika Gwatemala" i "Dzika Panama", a w filmach tych można zobaczyć najciekawszych przedstawicieli chociażby awifauny tego interesującego regionu świata. W trakcie realizacji są natomiast "Dzika Arabia" oraz - uwaga - "Dzika Słowacja".

Kto wie, może przyjdzie czas i na "Dziką Polskę".

Beczenie owiec ma zbawienny wpływPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas