​Targowa beczka prochu. Zwierzęta przenoszą 75 proc. niebezpiecznych wirusów

Nietoperze, naczelne i inne dzikie ssaki, które są sprzedawane na targach, przenoszą do trzech czwartych zakaźnych chorób, którymi mogą zarażać się ludzie.

article cover
pixabay.com
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Naukowcy, którzy próbują ograniczyć ryzyko wybuchu kolejnej pandemii, po raz pierwszy tak szczegółowo przyjrzeli się patogenom ssaków, zwłaszcza tych, którymi się handluje. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia, to właśnie targ w chińskim Wuhan mógł być źródłem pandemii COVID-19.

Amerykańsko-indyjski zespół, który swoje wyniki opublikował w magazynie "Current Biology", porównał informacje o ssakach, które przenoszą choroby odzwierzęce z danymi odnośnie tego, czy dany gatunek ssaka można kupić. W ten sposób badacze odkryli, że jedna czwarta zwierząt z handlu przenosi 75 proc. wszystkich chorób, które po mutacji mogą zagrozić ludziom.

Dla porównania zwierzęta udomowione mają niewiele ponad połowę takich wirusów. Pozostałe przebadane gatunki, którymi się nie handluje i które nie są udomowione, przenoszą 64,2 proc. takich chorób. Największe ryzyko przeniesienia wirusa na człowieka dotyczy chorób przenoszonych przez naczelne, nietoperze, zwierzęta mięsożerne i kopytne.

- Myślę, że wyniki tych badań są dosyć alarmujące - powiedział Joseph Kiesecker z Nature Conservancy, który wziął udział w pracach zespołu. Jego zdaniem nie oznacza to jednak, że zakaz handlu dzikimi zwierzętami jest pożądany, jako że wprowadzenie ograniczeń wzmocniłoby tylko szarą strefę, a jednocześnie groziłoby wielu ludziom odebraniem ważnego źródła protein.

Naukowcy zastrzegają, że przebadali więcej gatunków wśród tych ssaków, które są udomowione bądź idą na handel, niż tych zupełnie dzikich.

- Musimy dowiedzieć się, które z tych gatunków mogą faktycznie przenosić na ludzi wirusy, którymi są zarażone. Jednocześnie musimy być lepsi w znajdowaniu zwierzęcych "pacjentów zero" - powiedziała Felicia Keesing z Bard College w Nowym Jorku.

Na początku czerwca "Wall Street Journal" pisał, że wśród gatunków, którymi handlowano w Wuhan, gdzie miała wybuchnąć epidemia koronawirusa, sprzedawano co najmniej cztery, które mogły go przenieć. To cywety, norki, borsuki i jenoty. Zwierzęta były sprzedawane żywe, czasami zabijano je na miejscu.

Eksperci z WHO w marcu opublikowali raport odnośnie prawdopodobnych źródeł pandemii. W dokumencie przedstawiono cztery hipotezy. Pierwsza, to że "pacjent zero" zakaził się od zwierzęcia, które było nosicielem SARS-Cov-2, np. od nietoperza. Druga hipoteza to zakażenie odzwierzęce, ale z udziałem nosiciela pośredniego - i to ona jest uznana za najbardziej prawdopodobną. Kolejna teza mówi o tym, że ludzie zarazili się wirusem jedząc rozmrożone mięso dzikich zwierząt. Najmniej prawdopodobna jest opcja wycieku patogenu z laboratoriom biologicznego w Wuhan.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas